- Proszę Pana... - zobaczył błagalne spojrzenie nastolatka. Tony jedynie westchnął, ubierając szybko zbroję.
- Nie widzisz, że szykujemy się na misję, młody? - odszedł od niego, pozostawiając bruneta, samego sobie.
~~~
Peter nawet nie zastanawiał, dlaczego znów Tony, go odrzucił. Wyszedł z budynku, cicho wzdychając. Co w tej sytuacji, mógłby zrobić?
Nie wiedział.
Smętnym krokiem, powłóczył się do domu. Tam nie zastał Ciotki, pewnie znów była w pracy.
Podszedł do kuchennego blatu, nalewając sobie do szklanki trochę wody. Szybko ją wypił, odstawiając naczynie na bok. Przeleciał wzrokiem po kuchni, lecz nagle swój wzrok zatrzymał na kartce, która była przyczepiona magnesem do lodówki.
Nie było to pismo jego Ciotki.
Podszedł do lodówki, marszcząc brwi.
– "Ważne dla nas osoby, najszybciej od nas odchodzą, nie sądzisz? ~ S" – wyszeptał, zdanie napisane na kartce.
Zerwał zapiski z lodówki, gniotąc kartkę.
–Cholera! – nie wiedział, co zrobić. O co mu chodzi? Czy mógł coś zrobić? Zrobić coś jego Ciotce? A może Nedowi? Przegryzł wargę i dalej się nie zastanawiając, ubrał strój Spidermana, wyskakując z domu przez okno.
Miał nadzieję, że w końcu Tony mu pomoże.
Wpadł do wieży, cały zdyszany. Jego wzrok był rozbiegany, a oddech nierówny.
Skierował się od razu do gabinetu Pana Starka, witając po drodze Czarną Wdowę. Zapukał do drzwi, a kiedy usłyszał, ciche "proszę", wszedł do środka. Kiedy mężczyzna go zobaczył, cicho westchnął.
Nastolatek nie zdążył nawet nic powiedzieć, a już usłyszał jego głos.
-Kiedy indziej - rzucił na odchodne, widząc idącego w jego stronę, Petera.
Szatyn chciał zaprotestować, powiedzieć, by go chociaż wysłuchał, ale kiedy zobaczył karcące spojrzenie starszego, spuścił głowę, wychodząc z pomieszczenia.
Tak bardzo potrzebował pomocy...
~~~
Czekał na Ciotkę, był już wieczór, a niebo zrobiło się już szare. Kiedy usłyszał przekręcanie zamka, odetchnąć z ulgą. Odwrócił się, widząc Ciotkę, w ręku miała siatkę z zakupami, a na ramieniu torebkę. Dyszała, zapewnie zmęczona wchodzeniem po schodach. Szybko do niej podszedł, biorąc zakupy, położył je na stole w kuchni i zwrócił się do Ciotki:
– Wracałaś na pieszo? – zapytał się przejęty. Bał się o nią, a znaleziona karteczka, wcale nie przekonywała go o bezpieczeństwie, jego bliskich mu osób.
– Autobusem – lekko się uśmiechnęła. Położyła torebkę na krzesło, a sama zdjęła cienki płaszcz, wieszając go na wieszaku.
– Sama? – przegryzł wargę.
– Nie no, było kilka osób w autobusie... – odpowiedziała.
– Opisz mi je – odparł szybko.
– Co ty taki ciekawski? – Podniosła brew, patrząc na podopiecznego.
– Błagam, po prostu to zrób, Ciociu – westchął.
– No dobrze... – zdjęła buty, zostawiając je w przedpokoju. – Rudowłosa kobieta, ubrana w kremowy płaszcz i szare spodnie, stary mężczyzna z zakupami... – zastanawiała się. Zazwyczaj nie przykładała uwagi, co do innych osób.
–Ktoś jeszcze? – nastolatek podparł się o blat stołu.
– No na pewno kilka osób... Blondynka w Białej kurtce, mężczyzna cały na czarno z kapturem... – kiedy ostatnie słowa padły z ust kobiety, Peter oderwał się od blatu, spoglądając na swoją Ciotkę.
– Mówił coś do Ciebie? Zaczepiał cię? – zapytał, przejęty.
–Nie, dlaczego miałby? Siedział kilka siedzeń za mną – wzruszyła ramionami, siadając na kanapie.
Peter nie odpowiadając, zacisnął usta w wąską linię. Nie wiedział co w tej sytuacji zrobić i do czego jest zdolny mężczyzna. Miał dość tych zagadek, wszystko działało mu już na nerwy.
– Zaraz wrócę – powiedział. Wziął do ręki plecak i szybkim krokiem wyszedł z domu. Ciocia May nawet nie zdążyła zareagować, kiedy ten już dawno był na klatce schodowej.
Ponownie tego dnia kierował się do Starka.
W wieży znalazł się błyskawicznie. Ręce mu drżały i nie wiedział dokładnie co powiedzieć, kiedy znalazł się pod jego gabinetem. Chciał prosić jedynie o głupią pomoc, po prostu nie wiedział, co robić w tej sytuacji.
Sądził, że na pewno ktoś taki doświadczony jak Iron man, by wiedział.
Zapukał do drzwi, a kiedy usłyszał ciche "proszę", wszedł do pomieszczenia. Od razu ujrzał mężczyznę, który pochylał się nad biurkiem. Grzebał coś w papierach, widocznie podirytowany, szukając czegoś.
- Potrzebuję pomocy, Panie Stark... - usłyszał nad uchem, mężczyzna. Tony podirytowany, walnął pięścią w biurko. Był dzisiaj zdenerwowanyi podrażniony. Furry od niego ciągle czegoś żądał, wyjeżdżali częściej na misje, a w dodatku Pepper była na niego zła. Co mógł na to poradzić, że wciąż nie miał dla niej czasu?
- Daj mi spokój, dzieciaku! - warknął.
Peter wyszedł z pomieszczenia, zanosząc się cichym płaczem.
I dał spokój.
Wyszedł z wieży, wycierając mokre policzki.
Co mógł na to poradzić?
Chciał tylko pomocy, nic więcej.
Pomocy od mentora.
Ale najwidoczniej ten go zlewał i nie chciał widzieć go na oczy.
Skoro tak, on też nie zamierzał już go widzieć. Nie zamierzał mu się pokazywać, zawracać mu głowy, czy nawet przychodzić, kiedy go o to poprosi. Skoro on taki dla niego był, Peter również zamierzał się tak zachowywać.
Wrócił do domu po pół godzinie. Szwędał się uliczkami miasta, rozmyślając nad wszystkim. Co chwilę wpadał w histerię, płakał i krzyczał na wzmianę, a później znowu szedł w ciszy. Jego uczucia były mieszane do całej tej sytuacji.
Pierwsze co zauważył, wchodząc do mieszkania to przewrócony stolik. W pomieszczenia było cicho. Obok stolika była wylana herbata, którą Ciocia May zawsze robi sobie w jej ulubionym kubku, kiedy idzie spać. Peter zmarszczył brwi, obawiając się najgorszego.
– Ciociu? Gdzie jesteś? – wychrypiał.
Nie słysząc odpowiedzi, przeraził się. Zaczął biegać po pomieszczeniach jak szalony, a gdy nikogo w nich nie zastał, w jego oczach stanęły łzy. Stanął w kuchni, przyglądając się temu wszystkiemu z przerażeniem. Odwrócił się w stronę lodówki, a kiedy zauważył na niej karteczkę, zadrżał.
Wziął ją ostrożnie do dłoni, czytając ją przynajmiej pięć razy.
– " Miałem rację, Peterze. Oh, krzyk i płacz twojej Cioci to muzyka dla mych uszu.~S"– wyszeptał zapisane słowa.
Upuścił kartkę, a następnie upadł na ziemię, zanosząc się płaczem.
CZYTASZ
W pułapce bólu
FanficGdzie Peter upada na dno, a Tony tego nie widzi. "Czasami za późno otwieramy oczy, a wtedy jest już praktycznie po wszystkim."