Siedziałem w swoim pokoju, przeglądałem stare komiksy - papier był lekko pożółkły jednak to mi nie przeszkadzało. Gdy doczytywałem ostatnie strony do mojego pokoju wszedł ojciec, spojrzałem w jego stronę znudzonym wzrokiem. Czarne jak smoła włosy mężczyzny jak zwykle były upięte w małego koka, niebieskie oczy, uśmiechnięta twarz, a przy ustach blizny po zszyciu. Nigdy nie pytałem rodzica skąd ma te, oraz inne, które zdobiły jego ciało.
- Synku, kolacja jest już gotowa, ile można wołać byś przyszedł - mój ojciec był widocznie zmęczony, a i tak się uśmiechał. Wstałem z łóżka, szczerze mówiąc nie słyszałem tego by wołał, chyba mam problemy ze słuchem. Wyszedłem z pokoju za ojcem.
W salonie, przy dużym stole wykonanym z drewna siedział już mój brat, matka jak zwykle była w delegacji za granicą. Usiadłem przy stole i nałożyłem sobie ryż, surówkę oraz kotleciki. W ciszy zacząłem jeść, Olivier zaczął poruszać jakiś temat — olewałem to, bo nie interesowało mnie to. Gdy usłyszałem co młody chce od ojca zakrztusiłem się. Młody serio myślał, że ojciec kupi mu nowe akusy do epa, to ja już nie proszę o tak pojebane rzeczy. Tata zaczął tłumaczyć czternastolatkowi, dlaczego nie kupi mu tego.
Gdy zjadłem odłożyłem talerz do zlewu. Wróciłem do pokoju i zacząłem pisać z przyjacielem.
= Kurwa, nie uwierzysz co znalazłem w papierach matki = ~ Madison
= Nie uwierzę, dopóki mi nie powiesz = ~ Ja
= Matka była kiedyś seryjną morderczynią, która miała hopla na jakiegoś Toby'ego Rogersa. Zamordowała w sumie 52 osoby = ~ Madison
= Ciekawie.. Jest napisane, dlaczego nie posiada oka i ma blizny na policzkach? = ~ Ja
= Jedyne co jest napisane, że miała przezwisko Clockwork a w oku miała zegarek = ~ Madison
= Clockwork powiadasz.. Czy to nie ta facetka, która z pomocą chyba 10 mężczyzn wymordowała cały komisariat w 1987 roku? = ~ Ja
= Było to w tych papierach. Niektóre imiona są zadarte, ale można wyczytać kilka z nich. Między innymi Jeff The Killer, TicciToby oraz E.Jack = ~ Madison
= Hm... Jeff The Killer, kojarzę tego mordercę. Jest największym, nieschwytanym mordercą lat 80. Przypisuje mu się ponad 200 morderstw. Mój ojciec jest trochę do niego podobny = ~ Ja
= Wiesz co to znaczy!? Mamy w rodzinach morderców! = ~ Madison
= Ehh, to tylko zbieg okoliczności. A nawet jeśli, to od 17 lat pewnie tego nie robili = ~ Ja
= Skąd taka pewność? = ~ Madison
= Mają rodziny, dzieci = ~ Ja
= Ej, a co ty na to byśmy mordowali jak oni = ~ Madison
= Mad, nie. Będziemy mieć przejebane = ~ Ja
= Ktoś tu się cyka~ = ~ Madison
Wstałem do lustra, zacząłem poprawiać swoje krótkie ciemne włosy. Nie przepadałem za długimi, choć kilka razy próbowałem się do nich przekonać. Jestem kopią ojca, tylko niektóre cechy mam po matce, małe dłonie, mocne w cięcie w talii. Wyszedłem z pokoju, bo nie miałem co robić po tym, jak komputer mi się zjebał towarzyszyła mi nuda, Madissonowi ciągle odwalało, więc wychodzenie z nim gdzieś graniczyło z cudem. Mój ojciec klękał przed jakąś szafką i rozmawiał z kimś przez telefon. Ustawiłem się tak by móc uslyszec o czym rozmawia, jednocześnie by mnie nie zauważył.
- ...Naprawdę nie wiem.. skończyłem z tym lata temu... nie mam pojęcia czy umiem nadal to robić... może i tak, ale nie chce by stało się coś moim dzieciom.. wiesz jak bardzo ważni są dla mnie... mhm... kurwa, nie ma mowy. Liam się do tego nie nadaje, jest słaby, ma dwie lewe ręce.. uh, od razu by wpadł. Tak, nie wierzę w niego, już Olivier byłby lepszy.. - Gdy mój rodzic wypowiedział te słowa poczułem dziwny ból w klatce piersiowej. Że niby ja? Słaby? Mam dwie lewe ręce!?
W moim ciele gotowała się złość, ale ją stłumiłem, może i nie na długo, ale to nadal coś.
- On nie ogarnie noża, a co dopiero pistolet, topór czy inną katanę. Powiedzmy sobie szczerze, mój pierworodny nigdy mnie nie doścignie.. Mhm, to już twój Madison ma lepsze kwalifikacje do wstąpienia... Uh, kurwa wiem, że Slender nadal obserwuje nas.. - Gdy starszy powiedział to zdanie odsunąłem się, poczułem wielki ból głowy, oraz dziwny krzyk, głos bym to zrobił.
Nie panowałem nad sobą, sięgnąłem po pierwsze z brzegu nóż, był ostry. Rzuciłem nim w stronę ojca, ostrze delikatnie musnęło policzek ojca, który spojrzał się na mnie zdezorientowany.
- Ja!? Słaby!? Mam dwie lewe ręce!? Co jeszcze! Ten mały flejtuch, który robi jebaną popisówke by mieć znajomych jest niby lepszy ode mnie!? Kurwa! Skąd wiesz, że chcę być taki jak ty! A ten tekst „nigdy mnie nie doścignie” możesz kurwa schować! Zobaczysz, zobaczysz, że Cię pobiję! - Rzuciłem się z pięściami na rodzica, nie myślałem o niczym w tamtej chwili, ten bez problemu złapał moje ręce i je wykręcił, do tego uderzył w brzuch abym się uspokoił.
Poczułem cholerny ból, uświadomiłem sobie, że takim zachowaniem niczego nie osiągnę, ból głowy powrócił. Plunąłem krwią w stronę starszego, patrzyłem mu prosto w oczy. Sam nie wiem jak, to była chwila — wykorzystałem jego sekundę nieuwagi i wyrwałem się z uścisku, uderzając starszego z całej siły w plecy. Prawie cała złość poszła w to uderzenie.
Z kącika moich ust spływała krew, dyszałem. Spojrzałem we własne ręce, miałem wywalone w otoczenie. Moje myśli spoczywały na tym, że zrobiłem coś zbyt gwałtownie — nie przemyślałem tego. Obudził mnie z tego ból na policzku, spojrzałem lekko w górę i zauważyłem mojego ojca, który rysował mi coś na policzku. Nie wyglądał jak on, poczułem również dłoń na ramieniu — syknąłem cicho i położyłem swoją dłoń na tej ojca i zabrałem ją od policzka. Odwróciłem się i zobaczyłem za sobą kilka osób w tym niskiego szatyna o intensywnie zielonych oczach i bladej cerze. Był ubrany w bluzę, która miała odcień butelkowanej zieleni, do tego jeansowe spodnie do kolan które miały dziury.
Mój najlepszy przyjaciel i przy tym jedyny stał uśmiechnięty w moją stronę, olewając obcych mi ludzi i mojego rodzica podszedłem do Mada, złapałem za kaptur jego bluzy i zacząłem ciągnąć w stronę kuchni — ten z kolei jak jakiś posłuszny piesek szedł za mną. Usiadłem na blacie i popatrzyłem w jego stronę.
- Widziałeś to? - Zapytałem, a on jedynie kiwnął głową. Westchnąłem cicho. To nie był pierwszy raz, kiedy moje emocje wzięły górę.
- Uh.. Jestem potworem.. - Zacząłem, ale przyjaciel mi przerwał.
- A ja miałem racje, nasi rodzice to mordercy! - Krzyknął radośnie, był uśmiechnięty. Popatrzyłem się na niego jak na debila.
- Co się cieszysz baranie??- Uderzyłem go lekko w czoło i przydusiłem.
- Mmmmm~ ktoś tu chętny na zabawę~ tylko nie stresuj się tak jak poprzednio~! - Powiedział Madison a ja sie załamałem, czemu on wywleka takie rzeczy.
- Ehh, kurwa nie chce się z Tobą pieprzyć, zapomnijmy wreszcie o tym, że nasza przyjaźń zaczęła sie od zakraplanej imprezy gdzie mnie wyruchałeś - Powiedziałem mu patrząc prosto w jego zielone oczy.
- Oj Liamus Liamuś Liamuś, nie zapominaj, że po tamtym seksie zaczęliśmy chodzić - Uśmiechnął się cwaniacko.
- Jak widzisz mój syn to pedał, do tego jedyne co w życiu robi to gra w te swoje gierki — on nawet nie potrafi poprawnie czegokolwiek pokroić, i ma problemy z agresją - Usłyszałem za sobą głos mojego ojca więc się odwróciłem. Gadał z jakimś mężczyzną w jego wzroście, może minimalnie wyższym, który miał jakąś dziwną maskę w kolorze niebieskim.
- Na pewno nie jest tak źle jak opowiadasz Jeff, poza tym ty też masz swoje za uszami. - Powiedział obcy mi mężczyzna.
Usiadłem ponownie na blacie i popatrzyłem w stronę ojca z wyrzutami sumienia. Jedyny plus tej sytuacji to fakt, że wiem co o mnie myśli. Poczułem jak mój przyjaciel sie do mnie zbliżył i zaczął delikatnie głaskać moje ramię. Miałem wrażenie, że zaraz się rozpłacze z tych nerwów, łzy zaczęły spływać z moich oczu. Pod tym względem byłem bardzo słaby, nie potrafiłem opanować emocji. Madison mnie przytul i starł moje łzy. Wtuliłem się w niego bez zastanowienia, potrzebowałem ciszy, bliskości.
CZYTASZ
Zimna Noc
Teen FictionLas - a w tym lesie opuszczony psychiatryk - taki pusty, stary, zimny.... Ktoś tu kiedyś mieszkał - wpierw pacjenci, następnie mordercy a teraz stoi opustoszały. Gdzieniegdzie można dostrzec nawet ślady zaschniętej brązowatej już krwi... Minęło pona...