Rozdział II

2 0 0
                                    

Siedziałem na łóżku, była trzecia w nocy. Madison spał jak zabity uwalony na prawie całym moim tapczanie. W rękach miałem ramkę ze zdjęciem — byłem na nim małym uroczym brzdącem w objęciach moich rodziców, z tyłu z kolei stał nasz dom. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, mocząc go — wiedziałem, że tamte chwile nigdy nie powrócą. Jakieś trzy godziny temu dowiedziałem się, czemu matka tak często jeździ na delegacje. Znalazła sobie jakiegoś bogatego fagasa, a najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że rodzice tylko mnie okłamywali z tymi delegacjami. Mój młodszy brat o wszystkim wiedział.

Do rana muszę spakować najważniejsze rzeczy, a o szóstej wychodzimy. Wypadałoby, bym pospał, ale przez to wszystko, co się stało, nie jestem w stanie przymknąć oczu — a co dopiero usnąć. Oparłem głowę o ścianę. Znów zastanawiałem się jak to teraz będzie wszystko wyglądać. Nie mam pojęcia czy ojciec żartował, z tym że będę musiał być jebaną sprzątaczką, bo do mordowania, kradzieży i innych takich rzeczy się nie nadaje. Z jednej strony bardzo chcę mu udowodnić, że tak nie jest, za to z drugiej... Przyznaję mu racje.

Wstałem z pozycji siedzącej i uklęknąłem przed łóżkiem. Spod niego wyjąłem walizkę w średnim rozmiarze. Zacząłem pakować do niej ubrania — kilka koszulek, dwie pary spodni, jakaś bluza i bielizna... raczej starczy. Miałem jeszcze trochę miejsca więc dopakowałem dwie książki, bym miał cokolwiek czytać. Przez sentyment zabrałem też pluszaka.

- To chyba tyle.. - Mruknąłem pod nosem, zapinając walizkę. Spojrzałem na zegarek, wybiła godzina piąta. Naprawdę nie mam pojęcia, jakim cudem tak szybko zleciały dwie godziny. Nie opłaca mi się już spać.

Oparłem swój bagaż o ścianę. Zrobiło się dziwnie chłodno, więc zamknąłem okno — zaczęło robić się jasno. Spojrzałem w stronę przyjaciela, spał wtulony w poduszkę, był też przykryty pod sam nos. Nie chcąc go obudzić, wyszedłem jak najciszej z pomieszczenia i zacząłem kierować się do kuchni. Stali w niej i parzyli kawę dwójka mężczyzn.

Jeden z nich miał rude włosy a w miejscu, gdzie powinny być oczy, miał pustkę z kolei wokół oczodołów coś ciemnego. Jego skóra była strasznie blada, przy ustach popękana. Był we wzroście mojego ojca. Drugi zaś był niski — na oko jakieś sto pięćdziesiąt... może sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu. Jego włosy były w kolorze blondu, sięgały trochę za ucho oraz oczy w kolorze czerwieni. Wyższy z mężczyzn miał na sobie starte jeansy oraz bluzę, niższy zaś zielony sweter i dresowe spodnie.

- Oh, młody wstałeś już... nie za wcześnie? - Zapytał blondyn.

- Tak właściwie to nie spałem - Odpowiedziałem mu bez emocji, po co miałbym je zużywać dla jakiegoś obcego typa, który wygląda trochę jak przerośnięty przedszkolak.

Mężczyzna wywrócił oczami i wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia. Ja zaś otworzyłem lodówkę i wyjąłem z niej serek truskawkowy, niezbyt za nim przepadałem, ale nie miałem innego pomysłu na śniadanie. Otworzyłem go i nasypałem płatków śniadaniowych. Mężczyźni dziwnie się na mnie patrzyli, ale ja nie zwracałem na to uwagi.

Do pomieszczenia wszedł mój rodzic. Jego włosy były o dziwo rozpuszczone i lekko podcięte. Jego blizny zostały znowu rozerwane, tak jakby przejechał po nich czymś ostrym. Miał na sobie czarne dresowe spodnie oraz białą bluzę lekko przybrudzoną krwią, w ręku miał nóż — najprawdopodobniej kuchenny.

- I jak panowie? Przypominam dawnego siebie? - Zapytał czarnowłosy.

- Pomińmy fakt, że siwiejesz i to mocno - Zaśmiał się niski.

Ja tego nie skomentowałem, choć słowa nasuwały się same na język. Po jakiś dwudziestu minutach w pomieszczeniu nazbierało się osób w wieku mojego ojca, podświadomie chciałem się stąd ulotnić, aż moją uwagę przykuł jeden z mężczyzn. Miał czarne włosy lekko wchodzące w niebieski, jego oczy były w kolorze pięknego morza, te intensywne tęczówki bardzo wdarły się do mojego umysłu. Na jego ciele był niebieski garnitur, z dziwną wszywką. Gdyby był trochę młodszy, zaprosiłbym go na kawę.

Zimna NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz