17. Carouselambra

47 6 2
                                    

Następnego dnia przed wyjazdem już nie zobaczyłam Matta. Muszę jednak przyznać, że specjalnie go nie szukałam. Nie wszyscy uczniowie opuszczali Hogwart na święta, więc bez trudu znalazłam wolny przedział w pociągu tylko dla siebie. Kiedy ekspres zatrzymywał się się już na stacji King's Cross, drzwi do mojego przedziału otworzyły się.

- Averie – powiedział Matt z poważną miną. - Chciałem cię zapytać...

Zamilkł, wzruszając niezręcznie ramionami.

- Tak? - zachęciłam go.

- Mogę do ciebie napisać w święta?

Uśmiechnęłam się, doceniając to pytanie jako dbałość o moje aspołeczne granice.

- Napisz – odpowiedziałam, na co posłał mi nieobecny uśmiech,

- Wesołych świąt, Averie – powiedział.

- Wesołych świąt, Matt.

Na dworcu czekali moi rodzice, którzy rzucili się w moją stronę, kiedy tylko wyłowili mnie z tłumu. Wiedziałam, że przyglądają mi się z niepokojem, ale pierwsze wrażenie musiało wypaść korzystnie, bo na ich twarzach odmalowała się ulga.

Wróciliśmy do domu za pośrednictwem sieci Fiuu. Jak dobrze było zrzucić z siebie te wszystkie swetry! W wiosce pod Marsylią, gdzie mieszkaliśmy, nie było grama śniegu. Siedząc na słońcu, w naszym ogródku, czasem nawet musiałam ściągnąć kurtkę. Lepienie pierogów, pieczenie pierników, świąteczne porządki, to wszystko zajmowało mój czas do tego stopnia, że rodzice byli zdumieni moją energią. Wciąż przyglądali mi się, ale ich troska zmieniła się w zadowolenie z pozytywnych zmian, jakie we mnie zaszły.

W wigilię Bożego Narodzenia pakowałam prezenty w swoim pokoju. Wyjęłam z kufra Baśnie barda Beedle'a i zaczęłam pisać na pustej pierwszej stronie:

Obyś wciąż rozsiewał wokół siebie dobro bez kociołka, który Cię do tego zmusza;

Żeby Twoje serce nigdy nie stało się włochate;

Żebyś nigdy nie zapomniał, że jesteś odpowiedzialny za swój los, niezależnie od wód zaczarowanej fontanny;

Żebyś pozostawał sprytny jak Czara Mara i mądry jak najmłodszy brat wobec Śmierci.

Averie

Zapakowałam książkę razem z obrazem Fontanny i korzystając z sowy moich rodziców, Claudiusa, wysłałam paczkę do Matta Lavala. Część mnie, bardzo silna, pragnęła sprawić mu przyjemność. Starałam się odsunąć od siebie myśl, że znowu próbuję zabiegać o czyjeś zadowolenie i może się to dla mnie źle skończyć.

Wieczorem przy kolacji moja mama poprosiła:

- Opowiedz mi historię pomysłu na obraz, który dla ciebie malowałam.

- Och, to był prezent dla kolegi z klasy – odparłam obojętnie.

Dostrzegłam, że mój tata od razu spojrzał w kierunku mamy, gotowy wymienić z nią znaczące spojrzenie, ale ona udawała, że to nic takiego i nie odrywała oczu od talerza. Wiedziałam, o czym oboje myślą, ale nie ciągnęli tematu, więc sama też się nie tłumaczyłam.

Następnego dnia rano czekała na mnie niespodzianka. Pośród prezentów od rodziny znalazłam jeden, który mnie zachwycił: była to pozytywka w kształcie karuzeli, podobna do tej, którą oglądałam w Hogsmeade, tylko jeszcze piękniejsza, bo w kolorach bieli i pudrowego różu, przyozdobionych złotem. Na szczycie kopuły, zamiast kogucika, znajdował się złoty jednorożec, wskazujący północ. Stuknęłam różdżką w pozytywkę i zasłuchałam się w delikatną melodię, która przenikała moją duszę. Oczarowana patrzyłam na płynące po okręgu jednorożce i na dłuższą chwilę utonęłam w marzeniach, w których dość szybko pojawił się Matt. Wtedy ocknęłam się i nerwowo zaczęłam szukać kartki od autora prezentu.

Było nią magiczne zdjęcie z błoni Hogwartu, przedstawiające zimowy widok na Zakazany Las i chatkę Hagrida, w której migotały okna, a z komina unosił się dym. Na odwrocie znalazłam wiadomość.

Wesołych świąt, Averie.

Mam nadzieję, że karuzela przypadnie Ci do gustu i będzie zabierała Cię do Twojej baśniowej krainy. Jeśli będziesz się przechadzać po polach pszenicy, pozdrów starszego pana z kawiarni i jego żonę. A kiedy już wrócisz do swojego wymarzonego zamku na południu, nie zapominaj o swoim słudze, który marznie teraz w śniegu na północy.

Matt

Mój zachwyt nie mógłby być większy. Oszołomiona przycisnęłam kartkę do serca i przez dłuższą chwilę gapiłam się na pozytywkę, nie myśląc o niczym. Ogarnęło mnie dziwne uczucie, jakby Matt Laval znał wszystkie moje myśli. Czy na podstawie mojego zapatrzenia się w karuzelę w Hogsmeade mógł wywnioskować treść moich marzeń? A jednak to zrobił, bo rzeczywiście, w świecie własnej głowy miałam swój zamek, otoczony polami, po których spacerowałam. To było moje szczęśliwe miejsce, do którego nie wpuściłabym nikogo, a jednak, ku mojemu zaskoczeniu, Matt nie był tam intruzem. Po raz pierwszy w życiu zapragnęłam zaprosić kogoś, by towarzyszył mi w przechadzce wśród pszenicy.

Nie mówiłam mu o sobie, a mimo to poczułam, że zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny.

Do świątecznego obiadu usiadłam wciąż z wypiekami na twarzy. Rodzice znowu przyglądali mi się z troską, która jednak mijała w miarę, jak przekonywali się, że moje emocje biorą się z całkowicie pozytywnego źródła.

- Jak ci się podoba w Hogwarcie? - zapytał ojciec.

- Jest inaczej – odparłam. - Ciekawiej.

Opowiedziałam im, jak gubiłam się w zamku w pierwszych tygodniach, o nauczycielach, jak bardzo szanuję profesor McGonagall i jak okropny jest Snape.

- Snape? Pamiętam go – stwierdził tata, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem. - Tak, był parę lat niżej ode mnie w szkole. Taki dziwny chłopak, chudy, z tłustymi włosami.

- Nic się od tamtego czasu nie zmieniło – uznałam.

- A co słychać u Hagrida? - dopytywał dalej.

Opowiedziałam mu, jak poznałam gajowego, o Kle, o piernikach. Wspomnienia z chatki sprawiały, że się uśmiechałam i rodzice, patrząc na mnie, wydawali się szczęśliwi. Ja też zdałam sobie sprawę, że jestem szczęśliwa.

Wciąż się bałam, tak, nie zamierzałam opuszczać gardy, nie zamierzałam zanadto ufać nikomu. Ale w opowieściach o o Hogwarcie znajdowałam tyle powodów do zadowolenia, że leczyły one moje złamane serce.

Ocalona. Averie Rochester || HOGWART - UkończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz