Nareszcie nadszedł dzień powrotu. Od wejścia na dworzec rozglądałam się w poszukiwaniu Matta, jednak nie mogłam wypatrzeć go w tłumie. Wsiadłam więc do pociągu samotnie i w spokoju przebyłam drogę do Hogwartu. Mimo pragnienia zobaczenia go, kierując się rozsądkiem musiałam uznać, że dobrze się stało – nie wyobrażałam sobie spędzenia z nim całego dnia w jednym przedziale. Tyle czasu musiałoby być niezręczne i męczące i domyślałam się, że on też to wiedział.
Kiedy weszłam z tłumem do sali wejściowej, usłyszałam za sobą:
- Szukałem cię.
Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Mattem. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Wesołego po świętach – rzuciłam
- Znalazłem twój przedział w pociągu, ale akurat spałaś – powiedział.
Poczułam, że się czerwienię i spytałam z niezręcznym uśmiechem:
- Chrapałam?
Potrząsnął głową ze śmiechem.
- Spałaś jak aniołek.
Ruszyliśmy wspólnie do Wieży Gryffindoru, rozmawiając i tam w końcu rozeszliśmy się do dormitoriów.
W najbliższych dniach czekało mnie rozczarowanie. Bardziej niż dotąd chętna, by znajdować się w towarzystwie Matta, odkryłam, że ma on też życie społeczne poza mną. Kiedy weszłam do biblioteki z nadzieją, że go tam znajdę (Snape zadał nam okropnie ciężkie wypracowanie), rzeczywiście go znalazłam, ale nie samego. U jego boku siedziała Gryfonka z piątej klasy, bardziej zajęta nim niż swoją pracą. Miała kręcone czarne włosy i ładną okrągłą twarz. Całą siłą woli zmusiłam się do zachowania stoickiej miny, choć zaskoczenie i zawód próbowały mi to uniemożliwić. Matt powitał mnie uśmiechem i zaczął robić dla mnie miejsce po swojej drugiej stronie, ale tylko skinęłam mu głową i odeszłam na drugi koniec biblioteki ze swoim różowym kocem.
Nie potrafiłam skupić się na eliksirach, słysząc co chwilę chichot od strony ich stolika. Dziękowałam losowi za ten widok, bo pomimo zawodu, był to doskonały lek na niepokojące przywiązanie do Matta. Dzięki temu znacznie łatwiej przyjdzie mi skategoryzować go tylko jako kolegę z klasy. Uśmiechnęłam się do siebie z refleksją, że może serce nadal miałam głupie, ale ratował mnie rozsądek.
Po jakimś czasie udało mi się skoncentrować na zadanym wypracowaniu i odciąć się od rzeczywistości, jednak nie na długo. Usłyszałam, że ktoś zbliżył się do mojego stolika.
- Dlaczego nie usiadłaś ze mną jak zawsze? - spytał Matt szeptem.
Za jego plecami już zbliżała się w naszym kierunku jego towarzyszka.
- Wolę pracować w ciszy – odparłam chłodno.
Argument był zupełnie sensowny, biorąc pod uwagę ciągły chichot, który im towarzyszył i był świetną przykrywką na to, że tak naprawdę byłam niezadowolona z faktu, że przyprowadził ze sobą inną dziewczynę. Wiedziałam, że nie mogłam go winić za to, że ma innych znajomych oprócz mnie, ale w tamtym momencie było mi przykro, bo ja miałam tylko jego.
- Idziesz? - spytała dziewczyna.
- Tak – odpowiedział i rzucił mi ostatnie spojrzenie.
Uśmiechnęłam się do niego samymi ustami i opuściłam głowę nad książką dopóki nie odszedł.
Od tego momentu znowu byłam sama w swoim świecie. Nie rozglądałam się za Mattem, a kiedy mijałam go na korytarzu czy w jadalni, zawsze się gdzieś spieszyłam. Nie potrzebowałam nowych rozczarowań, więc mianowałam Hagrida i Kła moimi jedynymi przyjaciółmi. Mimo że nie chodziłam na zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami, uczyłam się bardzo dużo, jeśli nie więcej, od gajowego. Pasja, jaką były dla niego zwierzęta, inspirowała mnie do zadawania pytań, na które on zawsze chętnie odpowiadał. Parę razy nawet poszliśmy na spacer do Zakazanego Lasu, gdzie pokazywał mi różne ślady pozostawione na śniegu przez mieszkańców puszczy. Czasem towarzyszył nam Charlie Weasley, z którym mogłam porozmawiać o lekcjach, quidditchu czy o rozwoju Kła.
CZYTASZ
Ocalona. Averie Rochester || HOGWART - Ukończone
FanfictionWszyscy znacie tę historię, kiedy popularny chłopak zakłada się z kolegami, że poderwie dziwną, cichą dziewczynę i zrobi z niej Królową Balu. W tamtej historii chłopak zakochał się w dziwnej, cichej dziewczynie, a ona w nim i wszystko skończyło się...