21. Stary diabelny księżyc

40 6 0
                                    

Następnym razem trafiłam na Matta u Hagrida.

- Co tu robisz? - zdziwiłam się, choć bardziej się ucieszyłam.

Poza Charliem nie spotykałam uczniów u gajowego. Śmiali się z czegoś, kiedy weszłam, a Hagrid, wciąż ubawiony, odpowiedział za niego:

- Ukrywa się.

- Hej! - zawołał Matt, ale już było za późno.

- Ukrywa! - zawołałam. - Przed czym?

- Przed dziewczyną. - Olbrzym bez żenady śmiał się w głos.

Chłopak był tak zakłopotany, że wbił oczy w swój kubek i nie ruszał się. Domyśliłam się, że nie chodzi o mnie, w końcu dobrze wiedział, że często bywałam w tej chatce.

- Opowiadaj – zażądałam, wskakując na krzesło obok niego, a Kieł od razu położył mi łeb na kolanach, śliniąc moje spodnie.

- Nie mogę się uwolnić od Meg – odparł z niechęcią. - Jest wszędzie, gdy tylko wyjdę z dormitorium, bez przerwy mówi. Tyle bym dał za jeden dzień ciszy.

Z tymi słowami złożył głowę na stole. Domyśliłam się, że Meg to jego nieodłączna towarzyszka i zaczęłam się śmiać. Po części z jego żałosnego stanu, po części dlatego, że odczułam egoistyczną satysfakcję, że przebywanie z nią nie sprawiało mu przyjemności.

- Śmieszy cię moja męka? - jęknął.

- Jeszcze jak – odparłam i z wtórującym mi Hagridem, śmiałam się dalej. - Dlaczego jej nie spławisz, jeśli ci przeszkadza? - spytałam w końcu.

- Naprawdę próbowałem. Problem w tym, że do niej nic nie dociera. Od tygodni wymyślam wymówki, żeby mnie zostawiła, uciekam przed nią, ale to na nic, nic na nią nie działa – opowiadał.

- Dziewczyny potrafią być uparte – zachichotał gajowy.

- Raz nawet uciekłem do męskiej toalety i siedziałem tam z godzinę, a kiedy wyszedłem, ona wciąż tam na mnie czekała!

Wspólnie z olbrzymem ryknęliśmy na nowo śmiechem i nawet Matt się do nas przyłączył.

- Jeśli nie odstraszyły jej takie problemy żołądkowe, to to musi być naprawdę silne uczucie – wydusiłam wśród niepowstrzymanego chichotu.

Kiedy się trochę opanowaliśmy, Matt pożalił się jeszcze:

- Najgorsze jest, że nawet gdy jej mówię, że chcę być sam albo wprost, że nie chcę, żeby ze mną szła, to ona odpowiada „okej" i idzie za mną.

Podniósł ręce w geście poddania się. Pokręciłam głową z politowaniem.

- Trzeba było przyjąć moją taktykę i udawać świra. Wtedy wszyscy zostawiliby cię w spokoju.

Uśmiechnął się do mnie w zamyśleniu.

- Wszyscy? Przecież ja cię nie zostawiłem w spokoju.

- Cóż, zawsze trafi się inny wariat – orzekłam.

Wróciliśmy razem do zamku, rozmawiając i śmiejąc się. W takiej wesołości przyłapała nas Meg, która zmierzyła nas zszokowanym spojrzeniem.

- A więc to tak! - zawołała i odeszła zamaszystym krokiem.

Wymieniliśmy spojrzenia, a Matt tylko wzruszył ramionami.

- Wracasz do pokoju wspólnego? - spytał.

Potwierdziłam i wspólnie zaczęliśmy wspinać się na wieżę.

- Spójrz – zatrzymał mnie na spiralnych schodach i wskazał okno.

Olbrzymi księżyc oświetlał błonia i wyglądał pięknie. Zapatrzyłam się z zachwytem i dopiero po dłuższej chwili zdałam sobie sprawę, że mam rozchylone usta. Zamknęłam je i odruchowo zerknęłam na Matta, żeby sprawdzić, czy to zauważył. Nie było innej opcji, bo najwyraźniej mi się przypatrywał, ale w jego twarzy nie było rozbawienia, bardziej coś na kształt wewnętrznej walki. Jego wzrok, jak mi się zdawało, zatrzymał się na moich ustach.

- Godzina wilkołaków – stwierdziłam wesoło, chcąc wyrwać go z tego zamyślenia.

Poskutkowało i ruszyliśmy dalej do pokoju wspólnego

Przez parę następnych dni Meg była obrażona, więc Matt co jakiś czas towarzyszył mi w bibliotece, coraz częściej przerywając ustaloną ciszę. O dziwo, nie przeszkadzało mi to. Lubiłam z nim rozmawiać.

To szczęście jednak nie mogło trwać wiecznie. Meg, odkrywszy, że Matt nie zamierza jej przeprosić ani zawalczyć o jej względy, postanowiła sama wspaniałomyślnie mu wybaczyć i znowu wisiała na nim wszędzie, gdzie tylko się ruszył. On, szanując moją niechęć do towarzystwa, trzymał ją z dala ode mnie. Po naszym spotkaniu u Hagrida już mnie to tylko śmieszyło i czasem irytowało, ale nie było we mnie zazdrości. Wiedziałam, że o nią nie dba, a mnie nigdy nie próbował się pozbyć, więc tylko litowałam się nad nim.

Ocalona. Averie Rochester || HOGWART - UkończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz