30. Mam cię pod skórą

39 4 1
                                    

Z kroplami od pielęgniarki w pogotowiu, szykowałam się na ponowne starcie ze szkolną rzeczywistością. Nie spodziewałam się, że będę jeszcze potrzebować eliksiru, bo najgorsze miałam już za sobą. Nie będzie więcej konfrontacji z Mattem, powiedziałam już wszystko, a on przegrał swój zakład. Uzbrojona w tę myśl, zeszłam na śniadanie. Matt spojrzał na mnie uważnie przez krótką chwilę, a na jego twarzy odmalowało się coś na kształt... Ulgi? Sama zbyt szybko odwróciłam wzrok, by zdążyć się upewnić. W pośpiechu zjadłam to co było najbliżej i z wiarą, że już nigdy nie będę się z nim kontaktować, ruszyłam na lekcje.

Przez najbliższe dni Matt się do mnie nie zbliżał. Siadał obok tylko na eliksirach, co uznałam za rozsądne w obliczu grozy profesora Snape'a. Spodziewałam się jego komentarzy i może powrotu do dręczenia nas, gdybyśmy się rozsiedli. Nie mniej jednak te lekcje, które już wcześniej były nieprzyjemne, teraz stały się prawdziwą torturą. Przed każdym wejściem do lochu korzystałam z mikstury od pani Pomfrey, obawiając się załamania na oczach Snape'a.

Zbliżały się egzaminy, co skutecznie oderwało mnie od zwykłego życia. Byłam zdeterminowana, żeby nie myśleć o całym tym bajzlu i do bólu skupiałam się na nauce. I mówiąc „do bólu", myślę dosłownie, bo często z takim oddaniem siedziałam nad książkami, że zaczął mi dokuczać kark. Napięcie w zamku, związane z zakończeniem roku, rosło i coraz trudniej było znaleźć miejsca w bibliotece. Uczyłam się więc na błoniach, grzejąc się w słońcu. W rzadkich wolnych chwilach rozmyślałam o jednorożcu, którego spotkałam i zastanawiałam się, czy to przydarzyło się naprawdę, czy jednak to była tylko wizja mojego umysłu pod wpływem stresu. Chciałam jednak wierzyć, że naprawdę dotknęłam jednorożca.

Kiedy spytałam Hagrida, czy to możliwe, żeby te stworzenia się tak zachowywały, on nie był pewny.

- To tajemnicze zwierzaki, cholibka. Nie wiadomo o nich za dużo. Ale podchodzą chętniej do dziewcząt, to na pewno.

Gajowy był kolejną z osób, które wyraziły troskę o moje zdrowie i pokochałam go jeszcze bardziej.

- Charlie mówił, żeś się nie pojawiła na lekcjach.

Nie pytał, co się stało. Wystarczyło mu, że byłam w szpitalu i że teraz wszystko jest w porządku.

Nadeszły egzaminy. Ostatnie zmagania i wkrótce będę wolna. Przynajmniej do września. Jeśli przyszły rok zleci równie szybko, jak obecny, to ani się obejrzę, a będę już dorosłą, wykształconą czarownicą i będę mogła na zawsze uciec od szkoły.

Przeszłam przez testy jak burza, zawsze pierwsza oddawałam swoją pracę i nareszcie było po wszystkim. Z utęsknieniem wyczekiwałam powrotu do domu. Pozostało już tylko kilka dni do ogłoszenia wyników, żadnych lekcji, tylko spokojne leżenie na słońcu. No dobrze, tylko leżenie na słońcu, bo teraz, kiedy mojej głowy nie zajmowała już nauka, do spokoju było mi daleko.

W Beauxbatons rok już się zakończył. Moje myśli ulatywały do dawnych i niedawnych klęsk. Echem odbijały się w mojej głowie słowa: Myślisz, że ktoś mógłby się w tobie zakochać? W tym roku poznałam odpowiedź. Najwyraźniej nie. W swoim krótkim życiu byłam zakochana dwa razy. Dwa razy z tym samym skutkiem. Pieski los. Próbowałam podejść do tego filozoficznie, jak kobieta po przejściach. Zaśmiałam się do siebie cynicznie, kiedy ta myśl pojawiła się w mojej głowie. Mam siedemnaście lat. Ile jeszcze takich przejść mnie czeka? Lubiłam sobie wyobrażać swoje serce w ozdobnej szkatule, usychające i pokrywające się włosami. Gdybym mogła, zrobiłabym to naprawdę. Nigdy więcej uczuć, nigdy więcej bólu. Przecież nikt nie mógłby się we mnie zakochać, więc po co ja miałabym kochać?

Czasem patrzyłam z daleka na Matta i tęskniłam. Tęskniłam za kawiarnią Pana Kociołka, za borówkami, za igloo i tańcu w blasku ognia. Marzyłam, by nigdy mnie nie oszukał i żeby cały ten pozór, który sprawiał, był prawdziwy. Myślałam o nim, włączając pozytywkę w kształcie karuzeli, podziwiając kryształowy fiołek, bawiąc się maleńkim tronem, który dał mi w Noc Duchów.

Obiecywałam sobie już nigdy nie folgować swojemu sercu i nauczyć się żyć bez niego. Bez serca. Bez Matta. Czasami myślałam, że lepiej byłoby pozwolić mu mnie skrzywdzić. Wtedy łatwiej byłoby mi go teraz nienawidzić, tak jak nienawidziłam Adriena. Choć obawiam się, że po kolejnym takim upokorzeniu nie miałabym już możliwości nienawidzić, bo serce by mi pękło. Były momenty, kiedy taki los wydawał mi się bardziej łaskawy niż to, co przeżywałam teraz.

Ocalona. Averie Rochester || HOGWART - UkończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz