Let's Dance

226 30 33
                                    

Let's dance a little, baby, just for now. To forget about this wrecked, cruel World.

To działo się tak szybko. Ledwo się znali. Chłopiec o platynowych włosach podszedł do niego. Tak lekko i delikatnie stawiał kroki. Ten drugi zaczął się bać, iż chłopiec się rozpadnie.

Hyunjin nie pamiętał tak naprawdę dokąd biegł. Życie przelatywało mu tak szybko. Najpierw biegł do szkoły, zawsze obawiając się spóźnienia. Następnie biegał na zajęcia z tańca. Później jakoś tak wyszło, że biegał do pobliskiej kwiaciarni, bo bał się zwolnienia za spoznialstwo, które u szefa było surowo karane. Następnie biegał na studia, na które udało mu się zapracować. A teraz? Teraz? Czy dla niego w ogóle istniało coś takiego jak teraz?

Mniejsza z tym, to kwestia warta niemałego sporu. Przypuśćmy, że teraz biegł po prostu do pracy. Uczył tańca, robił to, co kochał. Zawsze tego pragnął. Czas nie istniał dla niego, mimo że był tym nieco zmęczony. Cóż, wtedy nie poczuł zmęczenia. Wtedy stanął jak wryty. Wtedy właśnie zobaczył przed sobą pierwszy raz Lee Felixa, we własnej osobie. Nie, jeszcze wtedy go nie znał. Nie, Lee Felix nie był kimś sławnym, jednak wkrótce wszystko co się tutaj znajduje stanie się jasne.

Lecz czy mogło być coś jaśniejszego i piękniejszego niż platynowa fryzura Lee Felixa? Prawdopodobnie nie. Nie wtedy, gdy stał on tak bezbronnie spoglądając na tego drugiego. Nie, kiedy ten drugi dojrzał jego delikatny uśmiech. Nie, nie kiedy chłopiec swobodnym krokiem podszedł do niego. I z pewnością również nie wtedy, kiedy zobaczył na jego twarzy malutkie punkciki. Oraz nie wtedy, gdy poznał jego imię.

Złapał go pod ramię, a drugą ręką trzymał tą jego rękę. Spojrzał głęboko w jego oczy. Widział w nich biel, czystą i jasną. Był piękny. Ten chłopiec był usposobieniem piękna. A temu drugiemu zapierało dech w piersiach kiedy tylko go dotknął.

Już po paru miesiącach byli przyjaciółmi. Lee Felix tańczył perfekcyjnie i wyglądał przy tym równie perfekcyjnie. Ten drugi nie mógł się napatrzeć. Za każdym razem chciał widzieć jego uśmiech. I widział. Lee Felix zawsze tylko jego obdarzał takim uśmiechem. Ten drugi zapragnął mieć Lee Felixa jedynie przy sobie. Dlatego zabierał go ze sobą w najbardziej piękne miejsca jakie tylko znał.

A Lee Felix kochał każde miejsce w jakie tamten go zabierał. Był taki niewinny. Zawsze ubierał się na jasno. Jednak najczęściej stawiał na biel. I to właśnie w bieli wyglądał jak najprawdziwszy Lee Felix. Szczególnie tamtego wieczoru, kiedy to byli razem nad morzem. Siedzieli razem na piasku, blisko wody.

- Felix?

- Hyunjin?

- Jesteś aniołem.

Ta krótka informacja, którą obdarzył on wtedy Lee Felixa zdecydowanie wystarczała, aby mógł wtedy ujrzeć coś, co poruszyło jego serce aż nazbyt mocno. Lee Felix zarumienił się tak delikatnie, ale za to obdarzył go uśmiechem tak pięknym, że ten drugi już tego wieczoru nie spojrzał nawet na zachodzące powoli słońce. Ten widok nawet nie równał się z tak beztroskim i cudownym Lee Felixem jakiego miał przed sobą.

On uwielbiał brać Felixa w swoje ramiona i przytulanie było u nich na porządku dziennym odkąd spotykali się już coraz częściej. Byli bliżej siebie, a wtedy ich serca biły jednakowo mocno przy każdym spojrzeniu, dotknięciu. To, czego doświadczył teraz było przyjemniejsze niż kiedykolwiek. Felix tak spokojnie i bezszelestnie wsunął swoją głowę pod jego ramię i najdelikatniej, jak tylko mógł przytulił się do niego. Było w tym coś innego niż w zwykłym przytuleniu się. Oni obaj czuli coś więcej. Ten drugi również go objął swoimi ramionami przeklinając w głowie chwilę, w której napewno będzie musiał już go puścić. Teraz jednak odwrócił się bardziej w jego stronę i powoli ręką głaskał go po pleckach. Drugą zaś ręką powędrował do jego twarzy. Poprawił jego platynową grzywkę i spojrzał w jego oczy. Był na lądzie, więc jak to możliwe, że poczuł jakby prawie się utopił?

Gentle Dance with White Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz