-VIII. 𝑤𝑖𝑒𝑐𝑧𝑛𝑦 𝑝𝑙𝑜𝑚𝑖𝑒𝑛

242 26 1
                                    

| 𝐁𝐋𝐔𝐄 𝐇𝐎𝐍𝐄𝐘 ( 008. )
⁂゚—— "wieczny płomień"

 )७⁂゚—— "wieczny płomień"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

( • ゚☆; . . ゚☆ . • )

Lyanna wylegiwała się na sofie w głównym pokoju pogrążona w myślach, wspominając wydarzenia, które miały miejsce wcześniejszego dnia, jak ojciec Luki, dr Martin, przyszedł zezłoszczony do domu Gilbertów, podczas gdy Jeremy, Bonnie i Lyanna ćwiczyli jak się połączyć mocą.

Cała trójka siedziała przy kominku. Jeremy rysował i patrzył jak Lyanna i Bonnie ćwiczą magię. — Hej, idę po chińszczyznę. Nie macie nic przeciwko, żeby zostać same? — dziewczyny były zbyt zajęte koncentrowaniem się; Jeremy potrząsnął głową z rozbawieniem. Pod pewnymi względami były do siebie podobne.

Heretyczka wertowała księgę zaklęć dziewczyny Bennett, a Bonnie ćwiczyła zapalanie świec. Lyanna trenowała magię, po chwili przerwała, gdy poczuła, że jej magia wysycha. Gasi ogień, a jej dłonie zaciskają się i otwierają z ogniem wychodzącym z jej rąk. — Teraz to jest niesamowite. Jest coraz lepiej — Lyanna uśmiechnęła się dumnie.

— To się nazywa łączenie, czerpanie mocy z czegoś; z innej czarownicy, z księżyca. Jakiegoś elementu — Bonnie powiedziała. Lyanna pomyślała przez chwilę. — Więc technicznie rzecz biorąc, skoro jestem tysiącletnią wiedźmą, możesz czerpać moc ze mnie.

— Masz rację, zobaczmy, co się stanie — obie stały naprzeciwko siebie, twarzą w twarz. Bonnie z wahaniem chwyciła delikatnie jej dłoń i spojrzała w zielone oczy. Lyanna uśmiechnęła się do niej nieznacznie.

Głośny huk rozdzielił obie czarownice. Dr. Martin wpadł szturmem do domu Gilbertów. — Co ty tu, do cholery, robisz?! — pstryknęła, Lyanna postawiła się ochronnie przed Bonnie. Dr. Martin trzasnął nią o ścianę.

— Lyanna!

— Co ci powiedział mój syn...co on ci powiedział? — Dr Martin spojrzał w dół na Bonnie.

— Powiedział mi o twojej córce — Bonnie powiedziała cicho. — Wiem, że Klaus ją ma i chcę ci pomóc ją odzyskać, proszę... — Doktor Martin zignorował jej spojrzenie. Lyanna wstała z podłogi i przyśpieszyła w stronę czarownika. Czarownik złapał ją za twarz. — To dla twojego dobra.

— NIE DOTYKAJ JEJ — krzyknęła Lyanna, zbliżając się do pary, ale doktor Martin dał jej tętniaka i wykrztusił zaklęcie. — Plasmatos tribo...

— N-nie — Bonnie wydusiła z siebie. — Nie! — Bonnie wyrwała się z jego objęć. Puszcza ją, przez co pada na ziemię, płacząc z bólu. Dr Martin patrzy na nią. — Jeśli przez to, co zrobiłaś, mojemu synowi stanie się krzywda, odpowiesz przede mną. — po tych ostatnich słowach wyszedł z domu.

BLUE HONEY, bonnie bennettOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz