Rozdział 3- Domek Noe

511 28 4
                                    

>>>Noe<<<

Och!!! Już nie mogę się doczekać!!! Jadę na wycieczkę!!! Super i nie będzie szkoły!!! Jak to możliwe, że to akurat my? Nie mam pojęcia. Mam takie szczęście. Coś niesamowitego! Ankieta była bardzo prosta... w ogóle nie wiem po co ją zrobili. Przynajmniej każdy dostał prezent. Ominęłam fizykę. Szkoda. To moja ulubiona lekcja. Nie mogę się doczekać jutra. Ciekawe po co dawali nam te prezenty. Każdy miał jakiś inny. Bezsensu. No ale to nie ważne. Ja i tak dostałam najładniejszy (pierścionek) Będzie tak cudownie... czy to? Wyjrzałam przez okno. Nie to nie mogą być... ależ... skąd one się wzięły przed moim domem? Jeszcze raz wyjrzałam. Długą, krętą, piaszczystą drogą, prowadzącą do mojego domu, szły dwie postacie. Ale skąd one tutaj. Mieszkam daleko od miasta. W dość dużym, starym domu. Praktycznie stoi w lesie... bardzo blisko lasu. Jak się tu dostały? Idą pieszo... przez tyle czasu szły tutaj... do mnie? Ścieżką bowiem kroczyły Nicol i Bella. Czemu one tu są? Byłam kompletnie wstrząśnięta. Przecież one mnie... no cóż... poszłam do drzwi wejściowych. Zbiegłam po schodach (zjeżdżając na poręczy, o mało co nie spadając). Dokładnie gdy stanęłam przed drzwiami, zadzwonił dzwonek. Uśmiechnęłam się do drzwi i je otwarłam... co? Moja mina zmieniła się w oszołomioną. Przed drzwiami najzwyczajniej w świecie stał mój brat (jeden z bliźniaków).

- Co tu robisz smarku?- zapytałam go z pogardą i zdziwieniem w głosie.

- Wchodzę do własnego domu- potrącił mnie wchodząc.- Co? Nie wolno?

Bez słowa zatrzasnęłam drzwi i przewróciłam oczami. Chyba powinnam iść do okulisty. Czemu je tam zobaczyłam. Powlokłam się przez salon... potem skręciłam na schody i powolnym krokiem wspięłam się na górę. Znów siedziałam przy biurku. Wzięłam długopis do ręki i spojrzałam na ostatnie zadane ćwiczenie w podręczniku. „Napisz opowiadanie z dialogiem dotyczące.." ble, ble, ble... i co ja napiszę? Ja nie jestem Nicol żeby pisać opowiadania. Nie nadaję się do tego. Znowu spojrzałam w okno szukając jakiegoś natchnienia... WTF?! Te dziewczyny tam są!!! One siedzą na ławce, obok ogrodu! Nie... przetarłam oczy. Nie no co to ma być? No dobra... idziemy na dół. Po raz kolejny zjechałam po poręczy i włożyłam buty. Wyszłam... rozejrzałam się. NO dalej tam siedzą! Podbiegłam w ich stronę.

-Hej!!!- krzyknęłam.- Co robicie w moim domu?

- Siedzimy- odpowiedziała Bella... cała ona.- A ty co robisz w swoim domu?

- Ych... Nicol, co robisz z Bellą w moim domu?

- Nie jesteśmy w twoim domu!- zaprotestowała jej Bella.- My jeste...

- Pomyślałyśmy, że do ciebie wpadniemy- przerwała jej Nicol.- Gniewasz się?

- Nie... tylko bardzo się zaskoczyłam. To... wejdziecie?

- Nie!- powiedziała Bella kierując się do wajścia.

- Tsa...- powiedziała Nicol.- Nasza Bella zawsze taka będzie...

Poszłyśmy do mojego domku. Bella jak zwykle od razu, gdy przestąpiła próg, pobiegła szukać mojego kotka. Nicol usiadła na kanapie. Ja stałam w holu i dale nie mogłam uwierzyć, że są w moim domu. CO ONE TU ROBIĄ? Nieważne. Podeszłam bliżej Nicol. Usiadłam obok niej.

- To co chcecie robić?

- No... w sumie... to nie mam pojęcia.

- Ja wiem! -krzyknęła Bella z innego piętra.- Zróbmy naleśniki!

- Hej! To nie jest zły pomysł!

I razem z Nicol równocześnie wstałyśmy z kanapy i pomaszerowałyśmy do kuchni.

***

-POŻAR!!!- wrzeszczała Bella. Naleśnik na patelni, nie dość, że czarny i zwęglony, to jeszcze cały w płomieniach... PALIŁ SIĘ!!! Kto by się spodziewał? Nicol machała patelnią na wszystkie strony. Co mam robić?- Pożar!!!- krzyknęła Bella jeszcze raz. Woda! No tak. Napełniłam szklankę wodą i chlusnęłam bez zastanowienia. Naleśnik jednak dalej się palił, a Bella była cała mokra.-Deszcz?- zapytała sama siebie. Jeszcze raz napełniłam naczynie wodą i wylałam zawartość szklanki na patelnie. Zasyczało i uniósł się dym, ale ogień zniknął. Jest! Ja miszcz!

Jak wszystko posprzątałyśmy, zajadałyśmy się (tymi nie spalonymi) naleśnikami. Były pyszne. Uśmiechnęłam się. Bella nakładała coraz więcej dżemu na naleśniki. Prawie cały słoik. Żarłok! Smakowite! Naleśniczki!!! Rozkoszowałam się ich smakiem. Spojrzałam w okno, ale bardzo niepewnie, bo ostatnio z patrzenie w okno nic dobrego nie wynika np. Bella. Zerknęłam. Hej... co to było?

- Widziałyście to co ja?!- zapytały Bella i Nicol jednocześnie.- Czy to był Kai?!

- Też go widziałam!- wstałam jak oparzona.- Szybko!- krzyknęłam.- Jak teraz pobiegniemy, to go dogonimy i dowiemy się o co chodzi?

- No dobra- powiedziała Nicol niechętnie. Wybiegłyśmy z domu. W oddali było jeszcze widać postać Kaia... którą goniła jakaś inna... Nagle Kai skręcił i zobaczyłyśmy jego twarz. Wyglądała na przerażoną. Kai miał swój plecak i jeszcze jakąś torbę. Coś się dzieję... albo po prostu się ściga z kimś. Masywna postać przyspieszyła i Kai również. Zniknęli nam z oczu. Potem był tylko wrzask chłopaka.

-Kai!!!- krzyknęłyśmy razem.

***

JEJ :D opowiadania są spk :D Ciekawe czy nasz Kai dotrze jutro do szkoły. :P Heh... życzę mu powodzenia....

PrzedmiotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz