『 ROZDZIAŁ 5 』

1.3K 94 29
                                    

ARIANA

Tkwiłam na leżaku w ogrodzie i wpatrywałam się w przestrzeń. Trzymałam w rękach kolejną historię o kochankach z czasów średniowiecznych i myślałam nad tym, jak bardzo moje życie przypominało życie głównej bohaterki. Ja również miałam poślubić mężczyznę, którego w sumie nie znałam i którego właściwie nie kochałam. Ja również miałam oddać mu się po raz pierwszy w noc poślubną, a do tego czasu winnam pozostać czysta. Jedyna różnica była taka, że nikt nie będzie się na to gapił, choć dla mnie to jeden diabeł.

Czasem się zastanawiałam, po co te śluby w ogóle były zawierane. Jeśli nie z miłości, rzecz jasna. Czy nie łatwiej by było tym prymitywom znaleźć sobie kobietę, która dałaby im dziecko i tyle? Po co od razu się żenić?

Tata nie zdradzał mi zbyt wiele na temat układu z rodziną Berardino. Pewnie chciał mnie chronić przed uwłaczającą prawdą, że zostałam oddana jak krowa w zamian za jakieś korzyści dla nich. Cóż, może to i lepiej. Gdybym wiedziała coś więcej, to miałabym kolejny argument za tym, by nienawidzić Gustavo deczko bardziej.

— Co czytasz? — Basilio zwalił się na leżak tuż obok mnie. — Znowu te smęty o miłości? Ari, weź się lecz, coś takiego nie istnieje.

Zamachnęłam się książką i zdzieliłam go po głowie. Popchnął mnie wtedy, ale był jeszcze zbyt chudy i słaby, by mnie to ruszyło, więc jedyne co zdołał tym osiągnąć, to marne drgnięcie mojego ramienia. Nachmurzył się, bo to oznaczało, że nie był dość silny, by zacząć trzymać w rękach broń. A był sfiksowany na tym punkcie, odkąd tata mu powiedział, że może któregoś dnia stanie u jego boku.

Niedoczekanie jego... ta ślamazara z pewnością nie będzie na tyle dobra, by wstąpić w szeregi naszej famiglii.

— Po co tu przylazłeś? — fuknęłam, otwierając książkę.

I tak nie wiedziałam, co się działo przez ostatnie sto stron, ale wolałam gapić się w ciąg literek niż na jego paskudną twarz.

— Mama cię szuka. Mówiła, że Gustavo ma wpaść do nas jutro na kolację, bo będzie w okolicy.

Zacisnęłam szczękę i przymknęłam na chwilę powieki.

— Okej, więc możesz już zabrać stąd swój tyłek i zająć się czymś innym — sarknęłam złośliwie.

— Ale jesteś wredna. Dziwię się, że Gus chce cię za żonę. Z pewnością zasługuje na kogoś milszego niż ty i ta twoja wstrętna gęba.

Spiorunowałam go wzrokiem, a on wystawił mi język i zerwał się na równe nogi, by zniknąć po chwili w domu. Gdybym miała taką możliwość, to z pewnością zrobiłabym wszystko, byle zmusić Gustavo do zmiany decyzji. Niestety wszystkie próby poszły na marne. Mlaskanie przy jedzeniu i deptanie mu po stopach podczas tańca nie zmusiły go do wzięcia nóg za pas. Poddałam się zatem, by zachować choć resztki swojego honoru.

— Tu jesteś. — Uniosłam wzrok, by spotkać się nim z moją mamą. — Gustavo jutro będzie. Może upieczemy coś dla niego, hm?

Zagryzłam policzek od środka, by nie wybuchnąć. Nie chciałam wyładowywać złości na mamie, więc tylko kiwnęłam głową, odłożyłam książkę i podążyłam za nią do kuchni. Nie mieliśmy gosposi, bo mama świetnie gotowała i lubiła to robić. Dzięki temu nasz dom był o wiele cieplejszy, mimo że biegały po nim dwa szajbusy, które robiły za moje rodzeństwo.

— Co chciałabyś upiec? — zagadnęła.

Swoją kupę.

Kiedyś oglądałam film, w którym w ramach zemsty jedna ze służących upiekła ciasto z tym magicznym składnikiem dla swojej pracodawczyni. Brzmiało to jak niezła forma zemsty, a sama obdarowana, niczego nie świadoma, spałaszowała ciacho bez mrugnięcia okiem. Nawet mnie to nie zdziwiło. W końcu kto by pogardził takim pysznym brownie?

HERO ✔ || RIAMARE #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz