- BOŻE GEORGE GDZIEŚ TY BYŁ, MARTWIŁEM SIE O CIEBIE - powiedział bardzo głośno po czym mnie przytulił. Nie oddałem uścisku, doszedłem do wniosku że lepiej będzie jeśli trochę ograniczę z nim kontakt fizyczny.
- przepraszam - powiedziałem cicho
- George wszystko okej? Co się dzieje słońce. Ktoś ci coś zrobił albo powiedział? - zalał mnie masą pytań
- nie...- musiałem kłamać mimo że tego nie nawidziłem - wszystko jest w porządku, po prostu jestem zmęczony.
- co jadłeś dzisiaj? - nie odpowiedziałem nic - George, jest godzina 22 musisz coś zjeść. Ogarnij się czy coś a ja przygotuję ci kolację. A i tak w ogóle to jesteśmy sami, Drista poszła na noc do koleżanki.
- mhm - wymruczałem
Blondyn powędrował do kuchni a ja do łazienki.
Rozebrałem się do bokserek po czym od razu wyciągnąłem pudełko z żyletkami. Wziąłem je do łazienki ze sobą ponieważ potrzebowałem ich. Chciałem sobie trochę ulżyć, poczuć jakiś ból prócz tej niewyobrażalnej pustki.
Przyłożyłem kawałek metalu do nadgarstka i zrobiłem lekką kreskę, następnie mocniejszą i tak z każdym przejechaniem. Kiedy poczułem że mam dość chciałem odłożyć kawałek metalu na umywalkę, ale niestety wypadał mi z rąk przez co narobiła trochę hałasu.
- George, wszystko okej? - usłyszałem zza drzwi troskliwy głos chłopaka.
- mhm - wymruczałem, nie chciałem mówić ponieważ bałem się że mój głos zacznie drżeć.
- jeśli coś by się działo to wołaj. - usłyszałem na odchodne.
Wytarłem lekko nadgarstek papierem toaletowym. A następnie posprzątałem krew która nakapała na płytki. Rozebrałem się do końca po czym wszedłem pod prysznic.
Kiedy wciąż rozmyślałem o moim życiu dotarło coś do mnie. Chris chyba miał rację, wczoraj wprowadziłem się do Claya a już dzisiaj nie ma tu jego siostry ponieważ podobno nocuje u koleżanki. Dlaczego on to robi? Przecież myślałem że mnie lubi. Co jeśli mnie skrzywdzi...
Bardzo głupie pytania szalały w mojej głowie a ja nie wiedziałem jak je powstrzymać. Nie chciałem myśleć w ten sposób o chłopaku, przecież jesteśmy przyjaciółmi. Chociaż nigdy nie mogę nikomu ufać w stu procentach...
- George, jesteś tam - lekko zapukał a następnie się odezwał. Tym razem chciałem dać mu większy znak życia.
- t-tak j-jestem - mój głos niesamowicie drżał.
- wszystko w porządku?- nadal pytał
- t-tak - po tych słowach łzy wypłynęły z moich oczu.
Nic nie było w porządku. Czuje się wyjątkowo fatalnie pod względem psychicznym. Nie daję rady, zawiodłem sam siebie znów sięgając po żyletkę...
Opuściłem łazienkę w czarnej bluzie i czarnym dresie. Wolałem nie ryzykować biorąc bluzę w innym kolorze. Moje rany były dość głębokie przez co krew wypływała dość obficie. Oczywiście przed ubraniem się ogarnąłem to.
Powędrowałem do kuchni w której miał być blondyn.
- cześć - powiedziałem cicho by zwrócić na siebie uwagę.
- już ci szykuję. - uśmiechnął się - zrobiłem naleśniki, mam nadzieję że lubisz.
- nie musiałeś aż tak się starać...
- daj spokój, a teraz usiądź i jedz. - podął mi talerz z naleśnikami z dżemem - co chciałbyś do picia? herbatę, a może kakao, albo wodę, chyba że chciałbyś coś innego. - mówił szybko i nieskładnie
- może być herbata - zabrał się za przygotowywanie napoju kiedy ja jadłem - bardzo dobre, nie pamiętam kiedy takie jadłem.- pochwaliłem go
- George, jesteś jakiś nieswój, wszystko w porządku? Ktoś ci coś zrobił?
- nie, a tobie - odpowiedziałem automatycznie.
- Byłem w sklepie i spotkałem Chrisa. Mówił o tobie bardzo nie prawdziwe rzeczy...
- jakie?- zapytałem z ciekawości
- mówił że chcesz mnie okraść albo wskoczyć mi do łóżka i żądać zapłaty. Przywaliłbym mu gdyby nie obecność innych ludzi. Nikt nie ma prawa mówić o tobie w taki sposób... - kolejny raz dzisiaj mnie oświeciło.
- był też w kwiaciarni - po tych słowach momentalnie na mnie spojrzał - powiedział że chcesz mnie zaliczyć a później wrzucić z domu... - może nie powinienem tak szybko mu tego mówić, sam nie wiem.
- Zabije chuja. George nie wierzysz w to prawda? - zapytał przejęty jednak nie miałem chęci mu odpowiadać - George proszę powiedz że w to nie wierzysz, nie jestem taki - zaczął panikować.
- ja nie wiem co o tym myśleć, przepraszam - no i znów byłem na skraju płaczu.
- w porządku skarbie, nie przejmuj się tym ponieważ to nie prawda. Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego, nigdy, przenigdy.
Cała ta sytuacja mocno mnie zestresowała, wygląda mi na to że Chris chciał nas od siebie odciągnąć. Nie fajnie.
Poczułem że mój rękaw jest lekko mokry. Dotknąłem go, na moich palcach było trochę czerwonej cieczy. Jeszcze tego mi brakowało. Kiedy Clay nie patrzył podniosłem rękę by sprawdzić stan stołu, był na nim czerwony flek z mojej przesiąkniętej bluzy. Chciałem to jakoś szybko zetrzeć drugą ręką a następnie pójść do toalety, jednak wzrok blondyna mnie wyprzedził
- Boże George, coś ty zrobił... - powiedział bardzo przejęty
- ja przepraszam - poczułem że zawiodłem nie tylko siebie ale też jego.
Podszedł do mnie i podciągnął rękaw bluzy do góry, nie protestowałem ponieważ nie widziałem sensu.
- chodź założę ci opatrunek - chwycił moją dłoń a następnie pociągnął do toalety by założyć mi bandaż.
Kiedy skończył ucałował to miejsce a następnie mnie przytulił.
- już nigdy tego nie rób, proszę - wyszeptał do mojego ucha a chwilę później poczułem coś mokrego na moim karku.
On płakał... prze zemnie.
__________________________________________
880 słów
Miłego dnia/nocy
CZYTASZ
Your Heart... | Dreamnotfound Zakończone
Fanfic24 letni George pracuje w kwiaciarni którą odziedziczył po swojej mamie. Pewnego dnia w jego ulubionej kawiarni wpada na niego pewnie blondyn- Dream. Od tamtego momentu nic nie jest takie same. Życie George staje się inne, pełne wątpliwości bólu ja...