III. Spotkanie po latach

169 17 0
                                    

Wyszły z wanny ponad godzinę później i choć przeżyte przed chwilą błogie spełnienie powinno im poprawić humor i pozwolić zapomnieć o kłótni, obie nie odezwały się do siebie ani słowem. Mathilde usiadła na kanapie w salonie i zajęła się czytaniem książki, natomiast Yvette przeglądała pracę swoich uczniów. Co chwilę jednak ukradkiem zerkały w swoim kierunku chcąc choć na moment poczuć się jak na początku ich związku.

Kiedy cisza stała się za bardzo męcząca, Mathilde zamknęła książkę i podeszła do stołu, przy którym siedziała jej ukochana. Yvette podniosła wzrok i uśmiechnęła się smutno.

- Wszystko w porządku, skarbie? - zapytała niskim głosem, zakładając swoje blond włosy za ucho.

- Tak, po prostu... - zacięła się na ułamek sekundy. Właściwie nie wiedziała dlaczego podeszła do Yvette. Czy chciała ją przeprosić, a może tylko poszukać w jej oczach potwierdzenia, że między nimi wciąż tli się miłość - Po prostu chciałam ci powiedzieć jak bardzo cię kocham - dokończyła.

Kobieta odsunęła od siebie sprawdziany i oparła brodę na dłoniach. Od tak dawna nie słyszała tych słów z ust Mathilde. W jej żołądku pojawiło się nagle stado motyli, a twarz rozpromieniła się.

- Ja też cię kocham - odparła i odsunęła się od stołu, pokazując partnerce, aby ta usiadła na jej kolanach. Mathilde zrobiła to, oplatając mocno ramiona wokół szyi Yvette.

- Nie kłóćmy się już - poprosiła cicho, całując kobietę w nos.

Przytaknęła i pocałowała dziewczynę mocno w usta.


Od kilku dni śnieg prószył bezustannie. W piątek, w dzień spotkania Mathilde i Ginette, drogi, budynki i samochody były zasypane do tego stopnia, że ciężko było odróżnić co jest czym. Na ulicach próżno było szukać ludzi. Każdy zorientował się, że wychodzenie w tak złą pogodę może skończyć się bardzo źle. Było bardzo zimno, jednak Mathilde to nie przeszkadzało. Chciała mieć spotkanie z byłą przyjaciółką już za sobą. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego w ogóle się na to zgodziła. Szczególnie, że nie pokłóciła się z Yvette od ponad tygodnia, co uważała za dobry omen. Miała więc wyrzuty sumienia, że nie powiedziała jej prawdy. Postanowiła jednak, że spotka się z Ginette tylko ten jeden raz, a później znów na wiele lat zapomni o niej.

Weszła do kawiarni piętnaście minut przed umówioną godziną. Było pusto, i jedynie za ladą stała młoda dziewczyna. Nieco znudzona, bawiła się swoimi paznokciami. Mathilde ściągnęła przy drzwiach swój czerwony berecik i płaszcz i usiadła najbliżej wejścia, aby Ginette mogła ją zobaczyć.

- Co podać? - zapytała kelnerka, wyrywając tym samym Mathilde z zamyślenia.

- Białą kawę - odpowiedziała cicho i gdy pracownica odeszła od jej stolika, szybko poprawiła włosy. Zaczęła się stresować tym spotkaniem. Nie miała pojęcia o czym mogłyby rozmawiać.

Właściwie nie dane było jej się dłużej nad tym zastanawiać, bo do kawiarni weszła Ginette. Mathilde wyprostowała się nagle i przełknęła ślinę. Jej dawna przyjaciółka nie zmieniła się prawie wcale. Miała jedynie dłuższe włosy i droższe ubrania.

- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała zdyszana, zamaszystym ruchem odsuwając krzesło - Miło cię zobaczyć - dodała.

- Ciebie także - powiedziała skupiając wzrok na serwetce.

Ginette zaczęła świdrować ją wzrokiem, odpalając papierosa i podając towarzyszce papierośnicę, aby ta mogła się poczęstować. Wzięła jednego i pozwoliła aby Ginette podstawiła jej zapalniczkę pod niemal sam nos.

- Pięknie wyglądasz - stwierdziła pewnym siebie głosem - więc... co u ciebie słychać? Zostałaś sławną pieśniarką?

Mathilde uśmiechnęła się nieśmiało.

- Cóż... Śpiewam w barze, ale doceniają mnie tam. A ty? Co robisz w Paryżu i jak udało ci się namierzyć mój adres?

- Przeprowadziłam się niedawno, po paskudnym rozstaniu - wzruszyła ramionami, a po jej twarzy przebiegł cień smutku, jednak chwilę później znów się uśmiechnęła - A jak cię znalazłam... - przygryzła lekko dolną wargę i przebiegła wzrokiem po pomieszczeniu, jakby usilnie starała się omijać wzrok Mathilde - Wiesz... znam kogoś kto zna kogoś - odpowiedziała w końcu bardzo lakonicznie.

- Przykro mi z powodu rozstania - podjęła temat, ale Ginette nie była zbyt chętna, aby go kontynuować. Znów wzruszyła ramionami, tym razem bardziej nonszalancko. Coś się w niej zmieniło, ale Mathilde nie potrafiła sobie odpowiedzieć na pytanie co dokładnie.

- Zdarza się - odparła jedynie i zamilkła - Nasze ostatnie spotkanie nie należało do najbardziej udanych - stwierdziła i tym razem spojrzała dziewczynie prosto w oczy z taką intensywnością, że Mathilde zrobiło się gorąco - Chciałam cię za wszystko przeprosić. Byłam, wiesz... zazdrosna o ciebie, w dodatku miałam wrażenie, że masz romans z tą suką - zaśmiała się nerwowo.

Mathilde odchrząknęła.

- Jaką suką? - zapytała, choć znała odpowiedź.

- Yvette - jej imię niemal wysyczała - Mam nadzieję, że dalej siedzi w tym swoim zamkniętym świecie... pijana i powoli traci rozum - dodała ze złością.

Brunetka wyprostowała się, czując się coraz bardziej spięta i nerwowa.

- Myślę, że odeszła z zakonu - stwierdziła cicho, ale pewnie. Czy powinna powiedzieć dawnej koleżance, że mieszka z Yvette i planuje z nią być aż do śmierci?

Ginette zmrużyła oczy i zgasiła papierosa, wydychając szybko dym w twarz Mathilde.

Między nimi zapanowała cisza. Nie należała jednak do tych przyjemnych. W końcu Ginette postanowiła ją przerwać.

- Mieszkasz tutaj sama?

- Och - westchnęła - N-nie... - zająknęła się - Mieszkam z...

- Yvette - dokończyła za nią - No tak, mogłam się tego spodziewać. Jesteś z nią szczęśliwa?

- Tak - uśmiechnęła się lekko, ale nie spojrzała w twarz rozmówczyni - Długo zajęło nam, aby się zejść więc teraz nie chcę tego spierdolić.

- Myślę, że to nie ty to spierdolisz, tylko ona. Bo ona niszczy wszystko - odpowiedziała z przekąsem.

- Nie mów tak. Gdyby nie Yvette nie wiem gdzie teraz bym była. Zresztą, zmieńmy temat, proszę.

- Oczywiście - przyznała i delikatnie dotknęła dłoni Mathilde, którą ta miała położoną na stole. Ginette zreflektowała się jednak i zabrała dłoń - Przepraszam - dodała, upijając łyk herbaty.

Rozmawiały jeszcze przez niemal godzinę i gdy na dworze zapadł zmrok, postanowiły się pożegnać. Stały przed kawiarnią, trzęsąc się z zimna i emocji.

- Spotkamy się jeszcze? - zapytała nagle Ginette i niepewnym ruchem pogładziła Mathilde po policzku.

- Ginette... - jęknęła, przymykając oczy. Miała cudownie delikatne dłonie - Nie wiem czy to dobry pomysł.

- Gdybyś jednak zmieniła zdanie...

- Napiszę do ciebie - dodała.

- Mogę cię chociaż odprowadzić do domu?

Chciała zaprotestować, ale dawno nie czuła się w czyimś towarzystwie tak błogo. Przekalkulowała w głowie, że Yvette zapewne wróci za ponad dwie godziny do domu, ponieważ w szkole odbywały się dzisiaj zebrania z rodzicami. Nie było więc możliwości, aby zobaczyła je razem.

- Dobrze - kiwnęła głową i obie ruszyły w stronę mieszkania Mathilde.

Po drodze wspominały dawne koleżanki z sierocińca, pierwsze zapalone razem papierosy. Śmiały się w niebogłosy, prawie tak jakby obie wypiły butelkę wina i alkohol zaczął szumieć im w głowach.

Dzieli nas przepaść [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz