Prolog

208 4 0
                                    

01.11 2014 14:30

- Wszystkiego najlepszego! Ktoś tutaj ma 17 urodziny! - Nagle usłyszałaś czyjś głos, odpoczywając w swoim pokoju po długim dniu w szkole.
Zeszłaś po schodach na dół. Był to twój ojciec - Tony Stark.
- Hej, tato. Jednak pamiętałeś.
- Oczywiście. Jak mogłem zapomnieć?! To jest dla ciebie - odpowiedział, dając ci małą szkatółkę do ręki.
- O, dziękuję. Co to jest?
- Otwórz.
Zdjęłaś zawiązaną w kokardkę tasiemkę i podniosłaś wieczko. Twoim oczom ukazała się piękna bransoletka, która podobała ci się odkąd sięgasz pamięcią. Popatrzyłaś na ojca wzrokiem mówiącym coś w stylu „Serio to dla mnie?".
- Podoba ci się?
- I to jak! - wykrzyknęłaś, ponownie spoglądając na biżuterię.
- Serio, dziękuję, tato.
- Spoko, potem będziesz musiała za to umyć okna.
- A idź ty! - odpowiedziałaś i podeszłaś leniwie do kuchni.
- Nie no, żartuję. Jak było w szkole?
- Nudno i dziwnie.
- Znowu ci się nie udało?
Odwróciłaś się, patrząc jak kot co próbuje wyżulić pięć złoty i westchnęłaś.
- To jest niewykonalne.
- Za moich czasów nikt nie patrzył na wygląd i takie tam...
- Dawno i nieprawda - przerwałaś.
- Chcę tylko powiedzieć, że może on nie jest ciebie wart i musisz sobie odpuścić. Wiesz ile jest chłopaków na świecie?
- No ile?
- Dużo.
- Ohoho, no kto by pomyślał - odpowiedziałaś sarkastycznie, otwierając szafkę i wyciągając pudełko z ciastkami.
- Zostaw, to dla gości - powiedział, ściągając płaszcz. - Kontynuując mówię, że dzisiaj przyjdą do ciebie towarzysze i w tym taki jeden starszy przystojniak. A ty lubisz starszych i przystojnych.
Niechętnie odłożyłaś pudełko z słodkościami na swoje miejsce i zamknęłaś szafkę.
- Na pewno nie będzie lepszy. Poza tym, czemu ja o tym nie wiem? Miałeś nie robić dużej imprezy.
- Kto powiedział, że będzie duża? To tylko pare osób.
- ile?
- No tak może jakieś trzydzieści.
- Co? Miało być maksymalnie piętnaście, a to jest dwa razy mniej...
- Albo i więcej - przerwał ci Tony, odwieszając swój płaszcz na wieszak w korytarzu.
- Nie to żeby mnie coś to obchodziło, ale kim jest i jak się nazywa? - zapytałaś.
- Ale kto?
- No ten chłopak, co tak go chwalisz.
- James, taki znajomy znajomego.
- A jak PAN James ma na nazwisko?
- Barnes.
- Okeeej...
Kojarzyłaś to imię, ale nie wiedziałaś skąd.
- Coś nie tak?
- Nie. Czemu miałoby być nie tak?
- Wyglądasz jakbyś nie pierwszy raz usłyszała to imię i teraz coś układała w głowie.
Bo tak jest.
- Nie, nie, wszystko okej - odpowiedziałaś z sztucznym uśmiechem.
Wzięłaś cukierka z miski, która leżała na blacie kuchennym i poszłaś prędko na górę.
- Mówiłem, że masz nie podjadać!
Nie odpowiadając popędziłaś do swojego pokoju.

Czytałaś książkę do momentu, aż ktoś zadzwonił do drzwi.
Co jest? Przecież dopiero 16, a goście powinni być o 17.
Nie przeciągając zerwałaś się na równe nogi i zeszłaś na dół.
- Otworzysz? Jeszcze rozkładam stół - Usłyszałaś głos ojca zza szklanych drzwi prowadzących do ogrodu.
- Już otwieram! - krzyknęłaś w odpowiedzi i podeszłaś do drzwi, otwierając je.
Przed sobą ujrzałaś dosyć wysokiego, młodego bruneta. Włosy miał dosyć krótko ścięte i niebiesko-szare piękne oczy. Domyśliłaś się, że to James, lecz dlaczego przyszedł wcześniej? Po paru chwilach dziwnemu przyglądaniu się sobie nawzajem przerwałaś tą ciszę, otrząsając się:
- Emm no tak... Witaj... Wejdź.
Bez słowa wszedł, powoli przeszedł przez korytarz, salon i zmierzał do wejścia do ogrodu, a ty podążałaś za nim nawijając i zadawając pytania, lecz zdawało się jakby on nic nie słyszał.
- To ty jesteś James, co nie? Słyszałam trochę o tobie, ale inaczej sobie cię wyobrażałam. Skąd jesteś? Albo inaczej. Ja jestem...
Nagle odwrócił się patrząc ci w oczy i cicho powiedział lekko podnosząc brwi:
- Wiem.
Tylko tyle? Ok, to mi się nie podoba, przychodzi o wiele za wcześnie, wchodzi do mojego domu tak bez słowa i jedyne co odważył się powiedzieć to to, że wie jak mam na imię? Lubię tajemniczość, ale ten typ nie jest TYM normalnym, chociaż muszę stwierdzić, że tata nie kłamał, był nawet ładny...
Znowu bez słowa otworzył sobie drzwi do ogrodu i podszedł do Tony'ego. Jego kamienny wyraz twarzy przeistoczył się w lekki uśmiech. Przywitali się jakby byli najlepszymi przyjaciółmi od dawna.
To wszystko jest jakieś dziwne.
Podeszłaś do nich ze zdziwionym wyrazem twarzy. Tony zauważył to, więc zaczął:
- Abby to jest James, James to jest Abby. Zapewne już się poznaliście. Przyszedł wcześniej, żeby mi pomóc, nie wspominałem ci?
- Nie - Szybko i zdecydowanie odpowiedziałaś na pytanie taty.
- No to teraz mówię, pan Barnes przyszedł, żeby mi pomóc.
- Nie wiedziałam, że potrzebujesz pomocy. Mogłam przecież ci pomóc - odpowiedziałaś, odwróciłaś się i szybkim marszem popędziłaś do swojego pokoju.
Ojciec podał śrubokręt mężczyźnie i pobiegł za tobą.

Plan B - Barnes ||  Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz