45. Ostatni sprawiedliwy w Qinghe. p.2

77 18 5
                                    


Siedział w ciszy i uważnie go słuchał. Był wdzięczny, że Mingjue się zgodził i dał wiarę jego słowom. Chociaż ciężko będzie go przekonać do swoich racji i ustaleń.

- Liderze, możesz mnie prosić o co tylko chcesz. Spełnie każdą prośbę i każde życzenie. - skwitował po czym wstał z miejsca aby podejść do drzwi.

Poprosił zaraz kilku żołnierzy o wymianę łóżka dla Lidera.

- Jeśli chodzi o wino muszę odmówić. Wolałbym aby Lider zredukował ilość wypitego alkoholu, przynajmniej proszę pozostać trzeźwym przez ten czas. Jeśli będzie Lider pijany, może być łatwo Liderem manipulować. Proszę dać mi kilka dni i udowodnię jak było naprawdę. Chociaż prawda może być bolesna. - przyznał i szepnął - Uważaj komu ufasz... Sprawdzaj swoje posiłki i nie noś nic czego nie sprawdzisz. To jest duży spisek... Musisz mi zaufać i być ostrożny. - podał mężczyźnie kolejną porcję mięsa.

- Nie. - powiedział Jue, gdy strażnicy chcieli wynieść łóżko - Nie zabiera... - zamilkł na chwilę przymykając oczy, kogo on próbował oszukać. Meng Yao do niego nie wróci, a słysząc słowa swojego generała, zastanawiał się czy właśnie po to został przywrócony do życia? By ktoś mógł spiskować przeciwko niemu? Tylko na bogów po co? - Dobrze. Weźcie je, postawcie je gdziekolwiek indziej, bylem nie musiał go oglądać. - szczerze wątpił, by to miało jakoś pomóc, musiałby chyba całkowicie zmienić Fangzi na coś innego.

Nie miał powodu by nie ufać swojemu dowódcy, to był jeden z tych ludzi, którym mógłby spokojnie powierzyć swoje życie. Nie bardzo tylko wiedział jak ma poradzić sobie bez alkoholu. Zaraz też przyjął chłopca od mamki i zaczął delikatnie kołysać w ramionach, opierając się wygodnie. Wbił wzrok w ścianę przed sobą i wpatrywał się w nią pustym wzrokiem.

Generałowi ciężko było patrzeć na to jak jego lider się męczy, a miał wrażenie, że wręcz się wykańcza. Westchnął ciężko i z bólem serca patrzył na tego, którego lata świetności właśnie minęły. Przyglądał mu się w milczeniu, aż w końcu pokręcił głową i rozmasował twarz swoimi dłońmi.

- Liderze, czy mogę Ci jakoś pomóc w obecnej sytuacji abyś poczuł się lepiej? - zapytał spokojnie - Kiedyś często graliśmy w szachy, może mała rozgrywka poprawi ci nastrój?

Mingjue spojrzał na niego umęczonym wzrokiem. Domyślał się jak musiał wyglądać i pierwszy raz w życiu nic mógł na to poradzić. Miał wrażenie, że cały jego ogień w nim zgasł, nie zostało nic z dawnego lidera i nie mógł nawet wykrzesać z siebie odrobiny nienawiści która napędzałaby go do działania, tak jak ostatnim razem. Gdy Meng Yao zdradził go pierwszy raz to nie było jeszcze tak bolesne, ale sytuacja między nimi wyglądała wtedy inaczej. Teraz uwierzył, że młodszy coś do niego czuł, a gdy okazało się, że to wszystko kłamstwo, to Mingjue wewnętrznie umarł.

Pokręcił jedynie głową i podniósł się z poduszek, by ruszyć w stronę wniesionego właśnie łóżka.

- Przygotuj odpowiednio Huaisanga, myślę, że powinien przejąć władzę nad sektą. Możesz odejść. - powiedział spokojnie, wolał przebywać samemu.

Generał chciał jak najlepiej, ale nie mógł robić nic na siłę. Pokłonił się starszemu z szacunkiem.

- Dziękuję Liderze za zaufanie. Odmeldowuje się. - powiedział spokojnie, po czym wyszedł Fangzi wydając jeszcze polecenia kilku strażnikom. Po tym wrócił do Huaisanga i wskazał mu miejsce na uboczu, gdy udało mu się go odciągnąć na bok ukłonił się przed nim.

- Liderze. Mingjue wydał rozkaz abym przeszkolił cię w byciu liderem. Oficjalnie rezygnuje ze swojego stanowiska i oddaje ci sektę z powrotem. Nie życzy sobie towarzystwa w tym momencie. - powiedział spokojnie.

Gdy został odciągnięty na bok, Sang nie miał najlepszych przeczuć, ale nie były one, aż tak tragiczne.

- Co?! O nie! Ja sobie z nim zaraz porozmawiam. Dość tej żałoby po tym niewydarzonym karaluchu. A Ty po prostu przyjąłeś rozkaz, zamiast doprowadzić swojego lidera do porządku? - fuknął na niego wściekły, nie wyobrażał sobie, by znów musiał się zajmować sektą, nie po to sprowadzał brata znów na ten świat, by musieć zajmować się sektą i jeszcze niańczyć tamtego. Poprawił szaty i ruszył w kierunku Fangzi, nie zamierzał poddawać się bez walki.

Generał złapał młodszego za nadgarstek dość mocno i pociągnął zaraz unieruchamiając przy ścianie.

Sang wydał z siebie głuche jęknięcie, gdy zdążył się ze ścianą. Spojrzał nieco przerażonym wzrokiem na generała. Nie bardzo wiedząc co tu się dzieje. Nikt nigdy nie zachowywał się tak w stosunku do niego.

- Wiem co robię. - powiedział spokojnie i rzeczowo - Wiem co jest mu potrzebne, a ty zachowujesz się jak rozpieszczony gówniarz. - syknął - Weź się w garść dzieciaku i zajmij się sektą jak należy, albo wszyscy będą mieli cię za nic i zdepczą jak robaka. Jesteś niewdzięczny. Ale niedługo odpokutujesz za swój brak wdzięczności. - obiecał mu na ucho - Lepiej wróć do siebie i nie zbliżaj się do Fangzi, aż nie wyrażę na to zgody

Gdy został puszczony, młodszy zaczął rozmasowywać swój nadgarstek, spojrzał na mężczyznę gniewnie.

- Jeśli mam przejść sektę to wypadałoby okazać szacunek liderowi, generale. - syknął do niego, nie miał zamiaru się tak łatwo poddawać. Nie był byle sługą, by jakiś generał tak nim pomiatał - Nie będę przyjmował od ciebie rozkazów. Jestem paniczem Nie i nie pozwolę sobie na takie traktowanie. - spojrzał na tamtego lekko mrużąc oczy. Nie mógł pozwolić sobie na to by go zastraszono, a raczej nie mógł pokazać po sobie, że mężczyźnie się to udało.

Generał spojrzał na niego krytycznie. Teraz przynajmniej nie będzie mu żal, kiedy ostatecznie zostanie mu wymierzona kara.

- Więc zachowuj się jak na Panicza albo Lidera przystało. - rzucił do niego oschle - Jestem prawą ręką twojego brata. Dostałem rozkaz zrobienia z ciebie prawdziwego lidera i mam zamiar to zrobić. Jeśli masz zamiar iść do niego teraz będę zmuszony odmówić i odprowadzić cię do pokoju. Skoro zachowujesz się jak dziecko, będę traktować cię jak dziecko. - odparł i wskazał mu drogę do jego pokoju.

Sang zmierzył mężczyznę wzrokiem, ten nie wyglądał jakby żartował. Fuknął pod nosem i obrażony ruszył do siebie, skoro nie może porozmawiać z bratem teraz zrobi to z samego rana. Nie zamierzał być liderem i już. Wszedł do swojego Difang i wściekle kopnął stolik, rozsypując po podłodze papiery. Zaraz też przy nim usiadł i napisał do A-Chenga, obawiał się, że będzie potrzebował wsparcia mężczyzny, jeśli generał się na niego uwziął, liczył też po cichu na to, że ten pomoże wytłumaczyć Mingjue, że Yao nie był wart jego uwagi.

Przy okazji odpisał na list do Xichena, jedno krótkie proste "Nie.". Chciał z tym poczekać jeszcze jakiś czas, ale obawiał się, że jeśli generał weźmie sobie do serca zrobienie z niego lidera, to później może być zbyt zmęczony by podrobić pismo Mingjue.

Odłożył osobno list do lidera sekty Lan i władował się do swojego łóżka.

MDZS - Nie Mingjue x Jin GuangyaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz