Przez otworzone okno wlatywało ciepłe, letnie powietrze. Promyki słońca oświetlały mrok w pokoju. Na łóżku owinięta kocem leżała mała dziewczynka. Wokół niej latały pyłki, a obok łóżka leżało martwe ciało. Kobiety. Wokół ciała porozrzucane były pigułki i maści różnego rodzaju, oraz zielone szkła. Cały pokój wydawał się opuszczony i sprawiał wrażenie, jakby nikt od dawna do niego nie zaglądał. Były w nim tylko dwa okna, jedno małe biurko z szuflada, dwa małe łóżka, które zamiast kołdry miały prześcieradło i jedna wielka szafę, w której były wszystkie ,,cenne" rzeczy dla ludzi którzy tam mieszkali. Dziewczynka pod kocem cała się trzęsła i chlipała cichutko, wspominając czasy w których żyła szczęśliwie. Łapała motyle na łące a nieopodal pod drzewem siedziała mama czytając książkę.
- Mamo patrz! Ten jest taki duży! O! Odleciał! - krzyczała rudowłosa dziewczynka.
- Widzę, piękny. - mruknęła matka, nawet nie odwracając wzroku od książki.
- O ten! Jaki piękny! Ale...Co to za kolor? - krzyczała dalej.
- Jaki? A ten. To żółty, nie wiesz? - odparła mama.
- Znam tylko sześć kolorów. - odpowiedziała niczym nie przejęta dziewczynka. - Ale teraz znam już siedem! - wykrzyknęła po chwili z szerokim uśmiechem na twarzy. Mama tylko się zaśmiała, po czym spojrzała na żółtego motyla.
- Wiesz kochanie, żółty to najpiękniejszy kolor jaki jest na tym świecie. Oznacza radość, ciepło, pogodność, piękno...Wszystko o czym marzymy, prawda? - mówiła mama z błyskiem w oczach. dziewczynka popatrzyła się pytająco na co mama odparła.
- Eh nie ważne kochanie, kiedyś zrozumiesz że żółty to nasz kolor. - powiedziała zrezygnowana i wróciła do czytania.
- Masz rację! - Nagle wykrzyknęła dziewczynka. - Mi też się bardzo podoba! - dodała z szerokim uśmiechem pokazując przy tym szczerbate zęby. Mama zachichotała pod nosem po czym wstała i powiedziała.
- Kochanie, cieszę się, że jesteśmy do siebie takie podobne, ja też jak byłam mała lubiłam bawić się ganiając motylki na łące, uwielbiałam kolor żółty i lubiłam spędzać czas w łonie natury. - Mówiła z uśmiechem podchodząc do niej. - Ale obiecaj mi jedno. - dodała kucając przy dziewczynce. - Nigdy, przenigdy nie mów nikomu o naszej rodzinie, nie ważne co by się stało. - mówiła przybierając poważny ton głosu.
- Ale czemu? - zapytała dziewczynka.
- Od tego zależeć będzie nasza przyszłość - wyjawiła matka.
- Moja twoja i taty? - zapytała.
- Tak kwiatuszku, moja twoja i ojca. - zapewniała.
- W takim razie mi też coś obiecaj. - powiedziała szeptem dziewczynka. - Nigdy nie przestawaj tu ze mną wychodzić! Możemy mieć nawet sto dziewięćset lat, ale musimy tu wychodzić! - Nagle powiedziała dziewczynka. Mama zdziwiła się i to bardzo słowami córki.
- No dobrze...- dodała z promiennym uśmiechem.- Będziemy tu wychodzić jak najczęściej, a ty będziesz się bawić a ja ci towarzyszyć, może być? - powiedziała.
- Tak!!! - wykrzyknęła dziewczynka i zaczęła biegać wokół mamy. Mama po chwili do niej dołączyła i razem biegały w kółko śmiejąc się przy tym i świetnie bawiąc.
Dziewczynka wspominała te chwile ze łzami w oczach, jednak nie myśli jej nie opuściły. Pamiętała jak dzieci z okolicy śmiały się z niej i z jej mamy, że ma nienormalnych rodziców, i że jej mama to wariatka i jest chora psychicznie. Za każdym razem gdy dziewczynka po ,,zabawie" z innymi dziećmi przychodziła z płaczem do domu i jej to mówiła mama tylko śmiała się i nie kontynuowała tematu, więc wyzwiska które były kierowane bezpośrednio do jej mamy tak naprawdę najbardziej raniły ją. Dziewczynka nie jedno krotnie słyszała również teksty o niej, że ciągle chodzi w tych samych łachmanach i że śmierdzi biedotą za każdym razem gdy drugi raz z rzędu przychodziła na podwórko w tym samym sweterku. Jednak nie to było najgorsze. Najgorszy był jej ojciec. Pamiętała jak wracał z baru opity i nudziło mu się, więc znęcał się nad jej matka i nią. Jednak pewnego razu ojciec wrócił później niż zwykle i był bardziej nafaszerowany jak to mówiła ciotka dziewczyny niż zwykle. Zdenerwował się że jego żona zamiast pracować bawi się z córką, więc wziął dziecko za ramię i wyrzucił na balkon zastawiając krzesłem tak, że dziewczynka na balkonie nie była wstanie go otworzyć, później zwrócił się do matki, z oczami promieniującymi furią, jednak mama tego jednak nie zauważyła, bo wzięła nie uszytą jeszcze sukienkę i ze śmiechem zaczęła bawić się nią w samolot, a ojciec tylko przyglądał się temu z pogardą, w krótce nie wytrzymał i uderzył matkę z całej siły w twarz tak że upadła na podłogę dwa metry od niego. Dziewczynka tylko płakała i krzyczała, ale nic to nie dało. Matka wstała i popatrzyła się niewinnie w stronę ojca.
- Co ja ci zrobiłam, Martin? - zapytała się niczym nie przejęta. Ojciec tylko warknął w odpowiedzi i uderzył matkę w twarz tak że rozpłaszczyła się na podłodze.
- Już wiem. - powiedziała z błyskiem w oku matka podnosząc się na kolana i układając ręce jak do modlitwy. - Ty jesteś żeby zabrać mnie do Boga? - Wykrzyknęła matka. - Wiesz że to mój czas, wiesz, że to moje przeznaczenie, jesteś Boski! - krzyczała dalej pociągając go za koszulkę. Ojciec popatrzył się na nią wzrokiem jakby chciał ja zabić, ale nic nie powiedział. Po chwili wziął leżącą butelkę po piwie na podłodze i powiedział.
- Tak. Przyszedłem zabrać cię do twojego ,,boga"! - Wrzasnął i okładał butelką twarz matki. Dziewczynka wrzeszczała i napierała drzwi, ale to nic nie dawało. Czuła się tak jakby nie istniała. Po kilku minutach, gdy uderzanie i kopanie mu się znudziło, ponownie wziął butelkę do rąk. Matka ostatkiem sił wstała i wyjąkała.
- Jeśli faktycznie odejdę, t-to wiedz, ż-że trafię d-do nieba i-
- Żryj to! Zasłużyłaś na śmierć! - Wykrzyczał ojciec, po czym zamachnął się i rzucił butelkę w twarz kobiety z taką siłą, że rozbryznęła jej się na twarzy, a kawałki szkła pobijały do twarzy. Kobieta zupełnie bezwładnie upadła na podłogę.
- NIE!!! - wrzasnęła dziewczyna i kopnęła szybę tak, że się rozbiła. Dziecko wpadło do środka, upadając na kolana, resztką sił czołgała się w stronę matki. Ojciec dał sobie spokój i wziął kurtkę i telefon ze stołu, po czym wyszedł z malutkiego mieszkania zatrzaskując drzwi.
- Nie!! Mamo! - krzyczała dalej dziewczynka doczołgująca się w stronę mamy.
- K-kochanie... - powiedziała nagle matka. Dziewczynka dotknęła policzka mamy.
- Mamo.... - jęknęła dziewczynka.
- I ty ze mną tam trafisz, o-obiecuję. - wyjąkała matka po czym zamknęła oczy.
- Mamo?! MAMO!!! - krzyczała dziewczynka trącając bezwładne ciało matki.
- Słyszysz mnie?! - Wrzeszczała. - Obudź się, mamusiu! Pamiętasz, obiecałaś, że będziemy zawsze wychodzić na łąki! Mamo...obiecałaś...

CZYTASZ
Sadist
RandomSiema, z tego co wiadomo usunęłam (prawie) wszystkie opowiadania, więc proszę. Po za tym mam jakiś tam pomysł, może to nie będzie wyśmienite ale liczą się chęci ;) I uwagi: trochę brutalnie, dużo błędów, cringe i kontrowersyjny pogląd na świat ( o m...