Rozdział 1

3.7K 85 7
                                    

Kiedy jesteś jedyną kobietą w śród samych fiótów w pracy, to oczywiste, że masz przejebane. To oczywiste, że musisz pracować dwa razy więcej. To oczywiste, że musisz wykazać się większą kreatywnością. To oczywiste, że oni zwracają tylko uwagę na twój wygląd i strój a nie na wiedzę jaką posiadasz.

Na szczęście mnie to już nie dotyczyło. Kiedy jesteś panią prezes. Te same fiuty biegają dookoła ciebie, nie ty dookoła nich.

Dlatego z wielką satysfakcją i jeszcze większym uśmiechem na ustach odrzuciłam przychodzące połączenie. Kiedy mój kierowca zatrzymał się przed kamienicą mojej mamy. Schowałam telefon do torebki, po czym wysiadłam. Z niedowierzaniem popatrzyłam na różową fasadę budynku, w której mieszkała. Nie mogłam pojąć, jakim cudem zmieniła wielką willę na coś takiego?

Nie chcąc kazać jej na siebie czekać od razu weszłam do środka. Rozpromieniona blondynka czekała na mnie w środku. Nie była sama, bo z jakimś nieznanym mi kolesiem. 

– Cześć kochanie. – Pocałowała mnie w policzek, po czym mnie uścisnęła.

– Cześć. – Opowiedziałam z dozą niepewności.  Kładąc moją torebkę na kanapę. – Julka to jest właśnie Harry, o którym ci tyle opowiadałam. – Z nieufnością podałam mu dłoń.

– Miło mi cię w końcu poznać. 

– Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego. – Mruknęłam pod nosem.

– Julka! – Mama zgromiła mnie wzrokiem. Nic nie mogłam na to poradzić. Za każdym razem reagowałam dokładnie tak samo, na jej nowych partnerów. Bo niezliczoną ilość razy przez nich płakała. Mimo to znów twierdziła, że się zakochała. Widziałam to po jej rozanielonych oczach i szerokim uśmiechu. Jak dla mnie miłością tego nie można było nazwać, bo ona po postu nie istnieje. Pieprzone motyle w brzuchu? Co to w ogóle jest? To czysty masochizm z jej strony. 


 – Słyszałem, że jesteś panią prezes. – Zmrużyłam powieki. Przeniosłam wzrok na mamę,  która raptownie nabrała wody w usta.

–  Ile razy mówiłam, byś nie opowiadała o mnie byle komu? – Nienawidziłam, gdy to robiła. Nawet jeśli z jest strony była to chęć pochwalenia się swoją córką.

– Julianno, przeginasz! – Zawsze tak mnie nazywała, kiedy była na mnie zła. – To nie jest byle kto, to mój narzeczony.

–  Narzeczony? – Zrobiłam wielkie oczy, niedowierzając własnym uszom. – Ile się znacie?

–  Nooo.. – Zaczęła się jąkać. Nie przypominam sobie by ostatnio wspominała imię tego mężczyzny w naszych rozmowach. Więc nie mogli znać się długo, więc skąd ten pomysł z narzeczeństwem?

– Musze już iść, obowiązki mnie wzywają. – Chwyciłam za torebkę. Odwróciłam się na pięcie, wkurwiona skierowałam się w stronę wyjściowych drzwi.  To była ta ważna sprawa, dla której mnie tu dziś ściągnęła. Nie mogłam w to uwierzyć.

–  Poczekaj, dopiero co przyszłaś! – Zawołała za mną. Zatrzymałam się tuż przy drzwiach.

–  Muszę już iść. – Odwróciłam się do niej. – Zapomniałam o ważnym spotkaniu.

– Właśnie teraz? – Nie potrafiła ukryć zawodu. Nie lubiłam jej tego robić, jednocześnie nie mogłam zostać na obiedzie, na który mnie zaprosiła.  To popołudnie mogłoby zakończyć się katastrofalnie dla nas wszystkich. Nie chciałam się nią kłócić. Wolałam przeczekać, aż się odkocha i sprawy wrócą do normalności, by ponownie mogła się w kimś innym zakochać. To było jak toczące się, koło które nie miało szans się zatrzymać. Od czasu do czasu zmieniali się tylko jego pasażerowie. 

To była tragikomiczna sytuacja, bo ona nigdy się nie nauczy na własnych błędach. Zbyt szybko oddaje swoje serce na tacy, przez co zostaje wykorzystana. Bo kiedy dasz komuś palec zechce całą rękę. Tak jest w jej przypadku.

– Tak. – Starałam się zachować względny spokój. – Call do mnie dzwonił, jak do ciebie jechałam. – To akurat nie było kłamstwo. Cała reszta i owszem była, ale kłamstwo w słusznej sprawie nie jest złe.

            – Julia. Proszę zostań z nami. zjedzmy razem obiad. Później wrócisz do swoich obowiązków.

– Mam na imię Julie. – Odparłam nad wyraz spokojnym tonem.

            – Dla mnie zawsze będziesz Julią lub Julcią z dwoma kucykami. Moją małą blondyneczką. – Pogładziła mnie po włosach. Nienawidziłam, gdy ktoś ich dotykał. Przypomniała jej o tym moja skwaszona mina. Szybko odsunęła dłoń.

            – Naprawdę muszę już wracać, przyjechałam tylko dosłownie na chwilę. Mamy urwanie głowy w firmie. Call szaleje – Pocałowałam ją w policzek na pożegnanie.  – gratuluję zaręczyn. – Powiedziałam to wbrew sobie.

            – Dziękuje. – Podziękowała z ekscytacją w głosie. Zupełnie nie wyczuła sarkazmu w moim.

Pożegnałam się z nią i wyszłam. Jeszcze chwila, a udusiłabym się tam. Wsiadłam do czarnego bentleya czekającego na mnie przy chodniku.

            – Dokąd teraz jedziemy? – Zapytał mój kierowca.

            – Do biura. –  Odpowiedziałam spoglądając na ulice kolorową jak tęcza. W szary i ponury dzień taki jak dziś mogłaby rozweselić, ale nie mnie. Nie po tej bombie, którą zaserwowała mi mama. Nagle moja komórka ponownie wydała dźwięk. Wyciągnęłam ją z torebki. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojego pieprzonego przyrodniego braciszka.

            – Tak? – Zapytałam od niechcenia, przystawiając telefon do ucha.

            – Jakie kurwa tak! Gdzie jesteś? – Zapytał wrzeszcząc do telefonu.

            – W drodze do biura – Odpowiedziałam spokojnie i opanowanie. Osobnikowi po drugiej stronie też przydałby się spokój. – Co się tak ciskasz?

            – Od piętnastu minut czekamy na szanowną panią prezes, w sali konferencyjnej. I ty się jeszcze pytasz? – Wykrzyczał. Odsunęłam nieco telefon od ucha.

            – Z jakiej okazji to spotkanie? O którym nic nie wiem? – Poprawiłam się nerwowo na skórzanym siedzeniu.

            – Jak to, nic nie wiesz? Nie wierzę! – Ryknął.  – Jakim cudem mój ojciec dał ci większość udziałów w firmie? – Usłyszałam piknięcie, przerwanego połączenia.

Niegrzeczna Pani Prezes Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz