Nie pozostało już nic do załatwienia. Na jego koncie leżała pokaźna suma pieniędzy po sprzedaży mieszkania, wszystkie dokumenty zostały uregulowane, a jaszczurkę wraz z całym wyposażeniem oddał na stałe córce sąsiadki, która i tak uwielbiała to stworzenie. Wszystkie papiery były uporządkowane, poza pewnym fioletowym zbiorem listów, który finalnie się nie znalazł, nawet mimo spakowania wszystkich rzeczy. Ougai mówił, że ma go u siebie. Ango pozostało tylko wierzyć w te słowa. Ostatnie listy pozostawił dzisiaj na biurku bladym świtem wraz z jednym zaproszeniem na ich ślub, po czym pojechał doprowadzić do regulacji ostatnie sprawunki. Powróciwszy pół godziny temu do mieszkania, po raz ostatni i po ostatnią torbę, kiedy rozejrzał się po pustych meblach, nie stwierdził już nic więcej. Na biurku nie było już żadnych pozostałości. Jakby nigdy ich nie było.
Zdał klucz dozorcy, z lekkim zakłopotaniem odpowiadając mężczyźnie na pytania o jego strój. Ango miał na sobie śnieżnobiały garnitur z elementami czerni, które w ciekawy sposób kontrastowały ze sobą, dodatkowo kołnierz zawierał hafty złotą, elegancką nicią. Europejski strój, ale w kolorze, u Japończyków, żałobnym, więc skonfundowany mężczyzna za ladą pytał, czy to na pewno na ślub, czy może jednak na pogrzeb. Ango upierał się przy pierwszej opcji, wiedząc jednak, że odpowiedź nie jest już taka oczywista.
Czas wyruszać. Widział Yokohamę po raz ostatni, to miasto tętniące życiem, pełne niebezpieczeństw i szemranych interesów. To miasto go ukształtowało i to z nim na koniec musiał się pożegnać. Ale miasto nie zmieni się, kiedy wyjedzie z niego jeden obywatel. Co najwyżej paru innych obywateli by się zdziwiło jego zniknięciem, jednak wszyscy, którzy zwracali na niego uwagę, dostali informację, że był już w Europie. Nikt go nie będzie szukał. Nikt nie będzie zadawał pytań. Może za kilka miesięcy spróbują nawiązać kontakt i po czasie stwierdzą, że niejaki Sakaguchi Ango odciął się od całej swojej przeszłości, zaczynając gdzieś inne życie z innym mężczyzną.
Bo przecież właśnie tak było. Właśnie ku temu zmierzał, właśnie taki był plan.
Miał już wsiadać do samochodu, ale blada sylwetka mignęła mu kątem oka. Przymknął oczy i rozejrzał się raz jeszcze. Ougai stanął naprzeciw niego, wychylił się i cmoknął go w policzek.
- Jedź spokojnie - rzekł cicho i uśmiechnął się - Będę czekał na miejscu.
Ango zastanawiał się, czy Ougai nie chciał jechać u jego boku, jednak ten już odszedł i gdzieś zniknął w tłumie. Nie zadając więcej zbędnych pytań, okularnik sam wsiadł do samochodu i ruszył.
Wszystko było przygotowane. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. To ten dzień, najważniejszy, przełomowy dla niego. Dzień, kiedy miał wreszcie przestać tęsknić i dołączyć do ukochanego. Odrzucić doczesne życie i zacząć żyć inaczej, na nowo. Tak długo na to czekał, że aż nie docierało do niego, że to już, że to dzisiaj.
Lasy i łąki mijały mu za oknem szybko, pogoda sprzyjała jeździe samochodem. Darował sobie muzykę, jechał w ciszy, kontemplując to wszystko. Ougai objawił mu się po raz pierwszy wiele lat temu, właściwie niedługo po tym, kiedy on opuścił mafię w akompaniamencie wyzwisk ze „zdrajca" na czele. Przepraszał go, prosił, by Ango mimo tego wszystkiego jakoś się trzymał. Potem już stale mu towarzyszył, również wtedy, kiedy pan Mori nawiązał z nim potajemnie kontakt i wciągnął w swoje gierki. Sakaguchi nigdy formalnie nie wrócił do mafii, nie pracował w ich budynku, za bardzo starał się tam też nie pokazywać. Szakal Mafijny początkowo popełnił błąd i fatygował go do siebie, szybko jednak się zorientował, że jego podwładni nie darzą okularnika szacunkiem i tenże był zwyczajnie w tym budynku zagrożony. Wtedy znaleźli kawiarnię, w której widywali się regularnie, z przerwami na wyjazdy urzędnika w sprawach służbowych.
CZYTASZ
[BSD] Czarny ślub na deskach teatru
FanficJak głęboko trzeba wierzyć w wyobraźnię, by stała się ona jawą? Kolejne opowiadanie z nieistniejącym shipem, kolejny angst, pierwszy raz zostawiam dwa zakończenia. Polecam czytać w domu~ Beta-Read: Szczot_Fraser, D.G. Okładka od smol.tish