3. Popełniacie Ogromny Błąd.

255 47 14
                                    

Przez dłuższą chwilę nikt w salonie się nie odzywał. Bill i Rose chyba też byli zaskoczeni słowami rodziców. Myślałam, że karą będzie szlaban czy zabranie telefonów, bo zawsze tak było, a oni wyjeżdżają z przeprowadzką.

– To co słyszałaś, pakujcie swoje rzeczy i zaraz wyjeżdżamy. – odpowiedziała mama nawet na mnie nie patrząc.

Jeśli oni myślą, że ja tak z dnia na dzień przeprowadzę się do Nowego Jorku to są w ogromnym błędzie. W ogóle nie mam zamiaru przeprowadzać się z Burlington, więc nie rozumiem o co im chodzi.

– Nikt wam nie zabroni wyjechać, ale my tu zostajemy. – rzuciłam stanowczym tonem krzyżując ręce na piersi.

Wychodzi na to, że będę musiała dziś poprosić Paul'a o pomoc. Skoro oni chcą nas stąd wywieźć, to pewnie zabranie mojej siostry z domu będzie jeszcze trudniejsze.

– Przypomnę ci, że Rose ma szesnaście lat, a ty osiemnastu jeszcze nie masz. – zaczął tata zbliżając się do nas. – Bill jest dorosły, ale nie obchodzi nas to. Wracamy do Nowego Jorku i nie chce słyszeć żadnych sprzeciwów. – dodał patrząc na każdego po kolei.

Przed wejściem obiecałam sobie, że nie będę niepotrzebnie wszczynać kłótni, ale cofam to. Nie ma żadnej opcji, że po tym co się stało opuścimy naszych przyjaciół i Burlington.

– Nigdzie nie jedziemy. – burknął Bill nie spuszczając wzroku z taty.

– To, że nie mam osiemnastu lat nie jest żadnym problemem. Zrobię wszystko, żeby zabrać stąd Rose, bo nie pozwolę, żeby wychowywała się w tak chorej rodzinie. – powiedziałam na jednym wdechu, łapiąc moją siostrę za rękę.

Wiedziałam, że to dopiero początek kłótni, ale już miałam ochotę wybuchnąć i wytknąć im każdy błąd, który popełnili. Nigdy się nami nie interesowali. Nigdy nie dali nam dobrego przykładu czy dobrej rady. Nigdy nie było ich, gdy potrzebowaliśmy rozmowy, a teraz chcą zgrywać kochających rodziców?

To śmieszne i żałosne jednocześnie.

– Posłuchaj... – zaczęła mama, ale szybko jej przerwałam.

– Nie będę was słuchać, zostajemy tutaj i koniec. – warknęłam chłodnym tonem.

– Ale my was nie pytamy czy wyjeżdżacie. Jesteśmy waszymi rodzicami, więc liczy się nasze zdanie, a nie wasze. – powiedział ze spokojem tata.

– Mam gdzieś wasze zdanie, zostajemy tutaj. – warknęłam po raz kolejny, po czym chciałam odjeść, ale gdy tylko się obróciłam tata mocno złapał mnie za rękę.

Byłam pewna, że w ciągu pięciu minut wybuchnę, a gdy to się stanie oni już nigdy więcej nie zobaczą mnie, Rose i Billa.

– To boli, puść mnie. – mruknęłam na co tata tylko się zaśmiał.

– Ludzi, których wczoraj krzywdziliście też bolało, ale nie zwracaliście na to uwagi. – wtrąciła się mama patrząc mi prosto w oczy.

Serio? To jedyny argument, który sobie przygotowali?

– Powiedziała, żebyś ją puścił, więc zrób to. – rzucił ze złością Bill podchodząc bliżej taty.

– Nie mów mi co mam robić gówniarzu.

– Puść ją albo źle się to dla ciebie skończy.

– Uderzysz własnego ojca?

– Od dawna nim dla mnie nie jesteś.

– Nie zgrywajcie teraz wspaniałych rodziców, bo nigdy nimi nie byliście. – zaczęłam podniesionym tonem wyrywając się z uścisku taty. – Nienawidzimy was tak bardzo, jak to tylko możliwe. Zawsze mieliście nas w dupie, a gdy znaleźliśmy ludzi, dla których jesteśmy ważni, to chcecie nam ich odebrać, bo się zmieniliśmy? Z niczego nie cieszę się tak bardzo, jak z tej zmiany. Nie obchodzi mnie to, ilu ludzi wczoraj skrzywdziłam. Chroniłam tych, na których mi zależy i gdybym miała wziąć broń drugi raz w rękę, to bez wahania bym ją wzięła i zabiła każdego, kto próbowałby skrzywdzić tych, których kocham. Nigdzie z wami nie pojedziemy, bo od dawna nie traktujemy was, jak rodziców. Przez was nie żyje Susan, wujek Travis pewnie też zginął przez was, Laura uciekła z kraju. Macie przed nami tajemnice przez, które nasza kuzynka się powiesiła i wy nam gadacie o tym, że krzywdzimy ludzi? Brzydzę się wami i przysięgam, że zrobię wszystko, żeby zabrać Rose z tego popierdolonego domu, jeszcze w tym tygodniu!

Po moich słowach w salonie na dłuższą chwilę zapanowała cisza. Powiedziałam to wszystko patrząc im prosto w oczy. Nie odwróciłam wzroku nawet na sekundę. Nie obchodziło mnie to czy przesadziłam, czy nie. Mogłam powiedzieć o wiele więcej, ale jakoś się powstrzymałam.

– Nie będziemy wchodzić z wami w dyskusje na temat tego jakimi rodzicami jesteśmy. Pakujcie się albo sami pójdziemy was spakować i siłą zaciągniemy was do samochodu. – powiedział tata nie spuszczając ze mnie wzroku.

Kurwa, oni naprawdę nie potrafią przyjąć do siebie wiadomości, że my nigdzie nie wyjeżdżamy?

– Róbcie co chcecie. – zaczęła Rose, wyciągając z kieszeni telefon. – Spakujcie nam ubrania, zabierzcie telefony, samochody. Cokolwiek zrobicie my tu zostaniemy. Emma, napisze do Wendy, żeby po nas przyjechała. – dodała zerkając na mnie kątem oka.

– Do nikogo nie napiszesz. – warknął tata po czym chciał zabrać Rose telefon, ale zanim to zrobił Bill złapał go za rękę.

– Powtórzę po raz ostatni. Zostawcie nas w spokoju, bo inaczej będziemy gadać. – burknął mój brat patrząc na niego morderczym spojrzeniem.

– Nie mów tak do mnie, bo pożałujesz tego. – rzucił mężczyzna podchodząc zbyt blisko Billa.

Na reakcje nie trzeba było długo czekać. Bill chwilę po słowach ojca, głośno się zaśmiał, a następnie mocno go odepchnął przez co ten prawie upadł. Szybko wzięłam Rose za rękę i odeszłyśmy kawałek dalej. Nie chciałam, żeby któraś z nas przypadkiem oberwała.

– Wiem więcej niż ci się wydaje. Jeśli mnie dotkniesz dowie się o tym cała Ameryka. – warknął chłopak tonem tak chłodnym, że przeszyły po mnie dreszcze.

Ojciec przez kilka sekund analizował słowa mojego brata. Wydawało mi się, że był przestraszony, ale nie wiedziałam czy bał się Billa, czy tego co powiedział. Raczej Billa, bo z tego co wiem, na razie nie znamy ich tajemnic. Znaczy ja nie znam, ale Bill pewnie też, bo gdyby coś wiedział, to od razu by mi powiedział.

– Okej, skoro tak bardzo chcecie tu zostać i zniszczyć sobie życie to wasza sprawa. – zaczęła mama patrząc po kolei na każdego z nas. – Zabierajcie swoje rzeczy i nie chcemy was tu widzieć. Samochodów wam nie zabierzemy, bo to były prezenty, ale nie dostaniecie już od nas ani grosza. Tylko później nie przychodźcie do nas z płaczem. Wasze życia, wasze wybory. My już nie mamy dzieci. – dodała kobieta, a następnie opuściła salon.

Muszę przyznać, że tego się nie spodziewałam. Myślałam, że będziemy się kłócić co najmniej kilka godzin, a oni tak po prostu odpuścili. Jeśli dobrze zrozumiałam to co powiedzieli, to nie będę musiała gadać z Paulem. Nie mówili, że Rose ma z nimi zostać. Wręcz przeciwnie, jasno dali nam do zrozumienia, że nie mają już dzieci.

Cóż, przynajmniej w końcu będziemy mieli spokój.

– Napisz do Wendy, żeby nie przyjeżdżała. Spakujemy swoje rzeczy i nigdy więcej się tu nie pojawimy. – powiedziałam z uśmiechem patrząc na Rose.

– Czyli wyprowadzamy się? – zapytała dziewczyna patrząc mi prosto w oczy.

– Tak. – odpowiedziałam głaszcząc ją po głowie.

– W końcu. – mruknęła mocno mnie przytulając.

– Popełniacie ogromny błąd. – rzucił jeszcze tata poważnym tonem po czym opuścił salon.

~~~

Hejka kochani❤️ Dawno się nie widzieliśmy bo aż tydzień xD Dziękuję za to że czytacie drugą część i uwierzcie że ona będzie dużo mocniejsza niż pierwsza❤️ Chyba nie mam wam nic więcej dziś do powiedzenia❤️ Zapraszam was na mój kanał na YT❤️

Link do YT:
https://youtube.com/channel/UCc8TJzmarS-pK0ESn4oVoLg

Kocham i do następnego❤️❤️❤️

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz