- Zmieniłaś zamki?
- Spodziewałeś się, że w każdej chwili będziesz mógł sobie wejść tutaj, jak do siebie? - pytam, opierając się o framugę, w taki sposób, żeby mój eks nie mógł wejść do środka.
- Mika... Jeszcze miesiąc temu tutaj mieszkałem. Nie da się dwóch lat wyrzucić z pamięci.
- Trzech - poprawiam go.
Słyszę za sobą jakiś hałas w pokoju Cypriana. Powstrzymuje się, żeby nie spojrzeć w tamtym kierunku.
- Czego chcesz?
- Yyy, przyszedłem po resztę swoich rzeczy.
- Po co konkretnie? Jeszcze ich nie spakowałam.
Miałam się tym zająć dwa tygodnie temu razem z Niną, ale odkąd mnie wystawiła, nie miałam do tego głowy. W szafie w przedpokoju jest jeszcze trochę jego ubrań, w salonie parę gratów i pewnie jakieś dokumenty w komodzie. W naszej... Poprawka w mojej sypialni nie ma już nic, co by do niego należało. Pozbyłam się każdej skarpetki i każdego kłaczka, który by mi o nim przypomniał. Wspólne zdjęcia wylądowały w śmietniku, choć miałam ochotę je potargać, a potem spalić w zlewie. Kto wiem, czy gdybym wypiła jeszcze jedną lampkę wina, to bym tego nie zrobiła. Niestety butelka wina zbyt szybko się skończyła i nie wprowadziła mnie w taki nastrój, żeby robić aż takie dramy.
- Yyy - jąka się po raz kolejny. - Pozwól, że sam sobie to wezmę.
- Przyniosę ci. Co potrzebujesz?
- Mika...
- Nie nazywaj mnie tak! - podnoszę głos. Nie ma prawa mnie już tak nazywać.
Bawi się kluczami i patrzy wszędzie, tylko nie na mnie.
- Wpuść mnie, wezmę z salonu to, co mi potrzebne, a po resztę rzeczy wrócę innym razem.
Niechętnie wpuszczam go do środka. Mogłabym być uparta. Mogłabym postawić warunek, że albo mi powie, co mam mu przynieść, albo niech spada, ale po kłótni z Estebanem chce mieć to jak najszybciej z głowy. Idę za nim i patrzę, jak podchodzi do komody. Szpera w niej i wyjmuje jakieś papiery i coś jeszcze. Kiedy dociera do mnie, co to jest, czuję, jak zaczyna szumieć mi w uszach.
- Powiedz, że to nie jest to, o czym myślę!
Patrzy na mnie zbolałym wzrokiem.
- Przecież nie może się zmarnować - mówi w końcu.
Ręce zaczynają mi drżeć. Nie wierzę w to, co się dzieje. Nie wierzę, że Bartek wykupił tę wycieczkę, o której tyle rozmawialiśmy. Ale folder w jego ręku świadczy o jednym, a jego słowa to potwierdzają. Musiał zrobić to za moimi plecami. To miała być niespodzianka dla mnie, a teraz...
- Bierzesz ze sobą Kingę?
- Przepraszam Mika - mówi cicho.
- Na wycieczkę moich marzeń zabierasz ją, a nie mnie - mamroczę. - O Boże! Wy nadal jesteście razem?! To nie był zwykły romans...
Jest to dla mnie cios. Sądziłam, że po spotykają się jeszcze parę razy, a potem dadzą sobie spokój. Kinga nie była w jego typie. Gustu sąsiadki nie znałam, bo nigdy nie byłyśmy blisko, choć obie mieszkałyśmy tutaj od urodzenia.
Może nie łudziłam się, że Bartek do mnie wróci, ale kilka razy fantazjowałam o tym, że zjawia się na progu mojego mieszkania, kajając się. Dzisiaj od progu wiedziałam, że nie jest to ten dzień. Mogłam się tego spodziewać, gdyż tuż po tym, jak ich nakryłam, oboje zniknęli. To, że Barek się wyprowadził, nie tłumacząc się, to jedno. Spakowała większość swoich rzeczy, gdy byłam w pracy i tyle go widziałam. Nie raczył spojrzeć mi w oczy i przeprosić. Myślał, że głupim smsem załatwi sprawę.
CZYTASZ
"Współlokator mimo woli"
רומנטיקהONA - żyjąca na pełnych obrotach, impulsywna, rodowita Tarnowianka, która nigdy nie wyjechała dalej niż 50 km, choć pracuje w biurze podróży. ON - cichy i gburowaty trzydziestoparolatek. Czy zyskuje przy bliższym poznaniu? Przyjechał właśnie do ob...