1

28 5 1
                                    


Można by powiedzieć "dzień jak co dzień", ale czy na pewno 31 października jest najzwyklejszym dniem w roku? Szczerze? Dla Harry'ego jak najbardziej. Nigdy nie rozumiał co ciekawego jest w tym "święcie". Przebieranie się za różnego rodzaju postacie, wychodzenie po nocach na ulicę po to by zebrać tylko kilka cukierków. Nie którzy nawet uważali, że w ostatni dzień tego właśnie miesiąca na ziemię schodzą duchy, czy coś w tern deseń. Ideowcy . Czy ludzie na prawdę nie mają już w co wierzyć? -pomyślał.

W jednej chwili drzwi do jego pokoju gwałtownie się otworzyły, nieomal odbijając się od ściany. Leniwie spojrzał w tamtym kierunku, a widząc swego rozentuzjowanego przyjaciela niemal natychmiast nasunął kołdrę pod sam nos, udając że śpi.

- Wstawaj! Jak zobaczysz to co na dzisiaj przygotowałem, to padniesz! - Nie patyczkując się, jednym szybkim ruchem szatyn ściągnął pościel ze swego kolegi. Nie przyjemny dreszcz przeszedł po jego ciele, zmuszając do zmiany pozycji na siedzącą. Nie kryjąc swojego zmęczenia przetarł zaspane oczy, głośno ziewając.

- Jestem za stary na te dziecinady. . . Zresztą ty też - odruchowo odpowiedział nie znając nawet ani jednej rzeczy, którą na dzisiaj jego przyjaciel sobie zaplanował. Casper należał do fanatyków tej zabawy. Od dziecka ciągał czarnowłosego za sobą na "łowy", później na imprezy, horrory i tak dalej, ale jako ciężko stąpający po ziemi domator, jakoś nigdy nie potrafił znaleźć w tym wszystkim frajdy.

- Tym razem przygotowałem coś na prawdę świetnego, zobaczysz!

- Yhmmm.. już nie mogę się doczekać..

- Sam zobaczysz, że w Halloween dzieją się różne paranormalne rzeczy. Poza tym zaraz spóźnisz się do pracy. - niemiał pojęcie o co mu chodzi, akurat dzisiejszego dnia zaczynał zmianę później i był święcie przekonany, że ma jeszcze sporo czasu. Mimo to automatycznie pochwycił leżący na szafce nocnej telefon w celu sprawdzenia godziny.

- Za dwadzieścia jedenasta?! Dlaczego budzik nie zadzwonił?! - w momencie stanął na ziemi, zgarniając z niej pierwszy lepszy zestaw ciuchów.

- Tak jak mówiłem, aura Halloween . . - z tymi słowami opuścił pomieszczenie, zostawiając go w nim kompletnie samego i nie bynajmniej skołowanego. Harry mógł podejrzewać go o wiele rzeczy, ale nie sądził, że będzie planował popsuć mu dzień już samym spóźnieniem się do pracy. Ah ten człowiek chyba nigdy nie dorośnie. Nie wiele myśląc, wybiegł z mieszkania, cudem zdążając na ostatni autobus.

Miejscem w którym pracował była niewielka knajpa, a w zasadzie bistro. Można by rzec, że to wcale nie praca, tylko zajęcie tymczasowe, z którym młody student nie powinien wiązać dalekiej przyszłości. Jednak Harry lubił to miejsce i powoli zaczynał nie wyobrażać sobie życia, bez przychodzenia właśnie tutaj. Doceniał małą kawiarenkę za spokój i ład jaki tam panował, za to, że podczas przerwy w której nie obsługiwał klientów, miał czas dla siebie, na uspokojenie się i nadrabianie materiału, którego nie zdążył opanować w domu.

W chwili, w której wpadł niczym burza do lokalu, nie marzył o niczym innym jak tylko o tym by dzisiaj był właśnie "spokojny" dzień, jednak jego nadzieje zostały zburzone w momencie kiedy jego ciało zderzyło się z ciałem wiedźmy. Wybałuszył oczy do przodu, nie zgrabnie wymijając przebierańca, wtedy dostrzegł, że pomieszczenie jest wypełnione takimi osobami. Z pewnym niesmakiem wywiązał swój roboczy fartuch, zajmując stanowisko przy ladzie.

Jak się okazało, po przedpołudniowej fali wzmożonego ruchu, bistro całkowicie opustoszało. Harry tego dnia miał samotną zmianę, nie chciał więc marnować przymusowej przerwy na bezczynne nic nierobienie. Zabrał się zatem do powolnego sprzątania zaplecza, bacznie nasłuchując, czy w międzyczasie nikt nie przyszedł.

One shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz