XI. Wyznanie

139 19 1
                                    

Mathilde siedziała w kawiarni czekając na Ginette. Wiedziała, że nie powinna się z nią spotykać, ale dziewczyna od tygodni nie potrafiła pogodzić się z odrzuceniem i wciąż i wciąż nachodziła Mathilde.

– Witaj - powiedziała wchodząc do kawiarni i nachylając się nad kochanką, aby złożyć na jej policzku czuły pocałunek. Mathilde odsunęła się jednak dosyć gwałtownie tym samym ściągając na nie wzrok innych ludzi znajdujących się w pomieszczeniu. Ginette usiadła w końcu na przeciwko brunetki i podparła podbródek na dłoniach z uwagą obserwując Mathilde.

– Po co rozmawiałaś z Yvette? - wypaliła zirytowana.

– Słucham? - odparła zaskoczona.

– Rozmawiałaś z nią, byłaś u niej? I co jej nagadałaś?!

– Mathide, posłuchaj - zaśmiała się nerwowo - Nie obchodzi mnie ona na tyle, żebym sama z siebie do niej poszła. To ona przylazła do mnie, zaatakowała mnie. Gdyby nie mój współlokator to pewnie zabiłaby mnie w moim własnym mieszkaniu.

– O czym ty mówisz? - zmrużyła oczy i schowała trzęsące się dłonie pod stół.

– Pobiła mnie, stąd mam siniaka pod okiem i rozciętą wargę - dopiero teraz Mathilde to zauważyła. Problem polegał na tym, że nie potrafiła sobie wyobrazić Yvette jak z kimś się bije. To do niej było zupełnie niepodobne.

– Nie wierzę ci. Powiedziałaś jej, że to ja cię uwiodłam!

– A nie było tak? - uśmiechnęła się zalotnie.

Mathilde zaczerwienia się i oparła się o krzesło.

– Nie do końca - odpowiedziała w końcu.

– Skoro tak twierdzisz - Ginette wzruszyła ramionami i przez kilka sekund między nimi zapanowała niezręczna cisza, którą ostatecznie przerwała Mathilde.

– Nie możemy się więcej spotykać. Wiem, że już to mówiłam, ale chyba nie za bardzo wtedy zrozumiałaś. Muszę poukładać sobie w głowie - zrobiła dziwny ruch rękoma nad głową - ten bałagan. Ginette przełknęła głośno ślinę, a w jej oczach zalśniły łzy - Przepraszam - dodała.

– Myślałam, że ci na mnie zależy - Mathilde westchnęła i nachyliła się nad stołem. Jej kochanka wyglądała w tamtym momencie jak małe, zagubione dziecko.

– Zależy - przyznała, dotykając lekko jej dłoni - Ale muszę odzyskać Yvette.

Ginette wstała gwałtownie wywracając krzesło i zabierając z wieszaka swój żółty płaszcz wyszła z kawiarni. Mathilde chciała za nią pobiec, ale wiedziała, że to i tak nie będzie miało już sensu. Goście kawiarni przyglądali się tej scenie ze zdziwieniem i szeptali między sobą rzeczy, których Mathilde nie mogła usłyszeć. Uregulowała płatność za swoją kawę i aby nie czuć piekącego wstydu na twarzy czym prędzej stamtąd wyszła.

Spacerowała alejkami parku, chłonąc pierwsze wiosenne promienie słońca. Miała do siebie wyrzuty, że znów kogoś skrzywdziła, ale wiedziała także, że musiała zakończyć znajomość z Ginette, dla własnego dobra. Tak czy siak kontynuowanie tego byłoby niemożliwe. Wciąż w jej głowie pojawiał się obraz Yvette stojącej w progu garderoby. Gdyby tylko zdobyła się na odwagę, aby zerwać z Ginette wcześniej nie doszłoby do tego wszystkiego.

Wieczorem poszła do pracy. Bar oświetlało nikłe światło, w środku nie było zbyt wielu ludzi a ona sama nie miała ochoty śpiewać. Środek tygodnia zawsze taki był. Mało klientów, a jeśli już się jakiś pojawił to tylko po to aby upić się i poobmacywać kelnerki.

Niedziela jest ponura

Me godzinny bezsenne,

Najdroższa, niezliczone cienie

Dzieli nas przepaść [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz