fifty five

1.9K 87 32
                                    

10 lat później

Każdy dzień spędzany w towarzystwie mojej rodziny był dla mnie największym szczęściem jakie mogłem dostać od losu. Miłość, którą siebie nawzajem darzyliśmy również nigdy nie wygasła, wręcz przeciwnie – rosła w siłę. Mam już prawie czterdzieści lat, mam dorastającą, siedemnastoletnią córkę oraz psa, który jest z nami od dziesięciu lat. Na dodatek miałem też męża, cudownego i opiekuńczego, który zajmował się nami najlepiej jak potrafił. Wiele ludzi, którzy nas spotykają, pierwsze co mówią, to że widać jak bardzo jesteśmy związani. Ja, Yoora oraz Jimin.

Wzięliśmy ślub dokładnie pięć lat temu, tym samym Jimin stał się prawnym opiekunem Yoory, która uznała to za najlepszy prezent od wszechświata i nie mogła przestać o tym mówić wszystkim swoim przyjaciołom, a nawet opublikowała w sieci filmik o tym jak się cieszy, że ma w końcu dwóch opiekunów, a nie tylko jednego. Cieszyła się, że w końcu we trójkę mamy to samo nazwisko i że Jimin może jej pisać zwolnienia z wychowania fizycznego.

Jimin i Yoora z każdym dniem stawali się sobie bliżsi, o wielu rzeczach potrafiła rozmawiać tylko z nim, jemu powiedziała o swojej pierwszej miesiączce, o swoim pierwszym zawodzie miłosnym i o tym, że ma złamane serce. Na początku byłem zazdrosny, ponieważ to w końcu ja jestem jej prawdziwym ojcem. Jednak później zrozumiałem, że Yoora widzi w nim oczy matki, która odeszła tak wcześnie i nie mogła jej się zwierzyć z tych wszystkich problemów. Cieszyłem się, że ona też zauważyła to podobieństwo, że nie byłem sam.

Obejrzałem się i spojrzałem na pogrążone we śnie dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Uśmiechnąłem się i znowu zwróciłem wzrok na drogę przed sobą. Oparłem prawy łokieć na kokpicie i ziewnąłem krótko. Skręciłem w lewo i jechałem dalej, słuchając nawigacji. Nuciłem pod nosem piosenki z playlistę, którą przygotowała Yoora. Były to w większości piosenki popowe, ale nie były takie złe, większość była nawet bardzo przyjemna. Aż nagle usłyszałem wyjątkową piosenkę.

Był to utwór, do którego tańczyłem z Jiminem za każdym razem w kuchni, gdy leciał w radiu. Zawsze do tańca ciągnąłem również Yoorę i razem tańczyliśmy całą piosenkę. Podgłośniłem troszkę radio i zacząłem wystukiwać rytm palcem na kierownicy. Zacząłem też cicho podśpiewywać słowa pod nosem i dalej jechałem przed siebie. Stając na czerwonym świetle, ponownie odwróciłem się, żeby zobaczyć, jak miewają się moje skarby – dalej spali.

Długo spaliśmy razem w łóżku, ale dużo poradników rodzicielskich mówiło, że to bardzo dobrze zarówno dla dziecka jak i rodzica – budowała się większa więź między dzieckiem a rodzicem. Nadal zdarzają się noce, kiedy zasypiamy we trójkę na kanapie, oglądając film w salonie. Zazwyczaj pierwszy budzę się ja, więc przenoszę najpierw Yoorę do łóżka do pokoju, a następnie Jimina, który niezmiennie był lekki jak piórko, może to dlatego że zmienił miejsce pracy.

Rok po naszych strasznych doświadczeniach, kupiłem mały budynek w dzielnicy Nowon*, odnowiłem go i prawie gotowy oddałem Jiminowi. Wtedy otworzył swoją szkołę tańca – Mins. Pamiętam jak tamtego dnia na zmianę wyzywał mnie, płakał ze szczęścia i dziękował za wszystko. Chłopak na początku utworzył jedną grupę, którą prowadził, a wraz z rosnącym zainteresowaniem kolejne trzy, zatrudniając jeszcze dwóch nauczycieli tańca. Yoora oczywiście też chodziła na zajęcia, a Jimin czuł się zobowiązany, że musi ją dalej uczyć, twierdząc, że balet to nie dziedzina, którą można tak rzucić z dnia na dzień.

Tak mijały nam powoli wszystkie ostatnie lata. Zaczęliśmy od niewinnego związku, który szybko przerodził się w poważny i odpowiedzialny. Niczego nie żałowałem. Nie żałowałem, że zaprosiłem Jimina na pierwszą randkę, nie żałowałem też pierwszego pocałunku na łyżwach, ani pierwszego razu po kilku lampkach wina. Nie żałowałem też ani jednej kłótni, które nas zbliżały do siebie, ani żadnego poświecenia, które udowadniały naszą miłość. Byliśmy niepokonani, jak mawiała moja mama.

Second Chance ⚜ yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz