Rozdział 6

449 24 63
                                    

- Lloyd??

Wszyscy wpatrywaliśmy się w blondyna w milczeniu. Takiego obrotu spraw nikt się nie spodziewał. Na pewno nie ja.
- Kim jest Lloyd? - spytał chłopak głosem kompletnie wypranym z emocji. To nie był Lloyd, którego kochałam.
- Lloyd nie wygłupiaj się - powiedziałam, ignorując mocny ból brzucha.
- Obawiam się, że on się nie wygłupia - oznajmił Zane, a po moim policzku spłynęła łza.

- W takim razie powie nam, co tu się dzieje - stwierdził Cole i zaczął podchodzić do Lloyda, gotowy do walki
- Niedoczekanie - rzucił blondyn i upuścił na ziemię jakieś dwie metalowe kule, z których zaczął wydobywać się bardzo gęsty dym. Powstała ogromna chmura, w której nikt nic nie widział.
Słyszałam jedynie przekrzykiwania moich przyjaciół.

Po chwili wiatr rozwiał dym. Lecz Lloyda już nie było.
- Gdzie on jest? - rzucił Kai.
- Uciekł - oznajmił Cole.
- DLACZEGO GO NIKT NIE ZŁAPAŁ?!?? - krzyczał Jay.
- Uspokójcie się - rozkazała Nya.

- Wszystko w porządku Rumi? - spytała Skylor, kucając przy mnie.
- Ja... Nie wiem - powiedziałam ze łzami w oczach - Nigdy nie czułam takiego bólu. Co się ze mną dzieje?
- Nie wiem, ale dowiemy się. Obiecuję - powiedziała - Dasz radę wstać?
- Nie. Za bardzo boli.

- O nie. To niemożliwe. To nie może być prawda - usłyszałam nagle jakiś głos. Spojrzałam w tamtą stronę, a cała reszta zamilkła i zrobiła to samo. Zobaczyliśmy Pana E trzymającego wózek inwalidzki, na którym siedział przerażony Borg. Trzymał coś w rękach i nie odrywał od tego przedmiotu wzroku.

- Panie Borg coś się stało? - spytała Pixal, widocznie zaniepokojona zachowaniem swojego stwórcy - Panie Borg?
- To moja wina. To wszystko moja wina - powiedział mężczyzna.
- Ale o co chodzi?

Borg nie odezwał się, tylko wyciągnął przed siebie dłoń, w której trzymał przedmiot. Zauważyłam co to było. Trzymał ten dziwny miecz Lloyda. Blondyn najwyraźniej zapomniał go zabrać. Mężczyzna uruchomił miecz i naszym oczom ukazały się dwa energetyczne ostrza.
- Ty wiesz od kogo Lloyd miał ten miecz, prawda? - spytałam, powoli wstając. Mężczyzna pokiwał głową, wyłączając miecz.
- Chodźmy może na Perłę - zaproponował Zane - Tu już raczej nie ma co ratować.

- Od kogo Lloyd miał ten miecz? - spytałam, gdy lecieliśmy już Perłą w stronę centrum.
- Od mojej córki - odparł Borg i zwiesił głowę.
- Nigdy nie mówiłeś, że miałeś dzieci - powiedziałam ostrożnie po chwili ciszy. Wolałam szybko kontynuować rozmowę, zanim Kai albo Jay zaczną wrzeszczeć.
- Bo nigdy nie musiałem o tym mówić - oznajmił ponuro - Ale widzę, że w końcu przyszedł na to czas.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz mówić - powiedziała Nya.
- Muszę. Inaczej nie uratujecie przyjaciela.
- W takim razie zamieniamy się w słuch - powiedziałam, poprawiając się na krześle. Ból na szczęście minął, ale dalej czułam pewien strach i dyskomfort. Najgorsze jednak było to, że dziewczyny mogły mieć rację. Ale czy ja tego chcę? Albo czy podołam sama?

- 25 lat temu poznałem pewną dziewczynę - zaczął mężczyzna - Piękną i mądrą dziewczynę. Martę. Tak wyszło, że się zakochaliśmy. Oboje mieliśmy mnóstwo pomysłów i zmysł techniczny. W wielu kwestiach rozumieliśmy się bez słów. Zaskoczyło mnie nawet to, że nie przeszkadzała jej moja niepełnosprawność. Po czterech latach zdecydowaliśmy się na ślub. Byliśmy ze sobą szczęśliwi. Pewnego dnia Marta powiedziała, że chce zostać matką. Z powodu mojej niepełnosprawności, musieliśmy skorzystać z porady lekarza, ale wszystko poszło dobrze i już miesiąc później Marta była w ciąży. Jak się później okazało, były to bliźniaki. Dziewczynka i chłopiec. Byliśmy szczęśliwi, choć owszem trochę się baliśmy. Lecz happy ending nie był nam pisany. Pojawiły się pewne komplikacje i...i Marta.....zmarła przy porodzie - Borg przerwał, ściągając okulary i przecierając oczy - Do dziś nikt nie wie, co się stało. Dzieci urodziły się całe i zdrowe. Zostały pod moją opieką. Ale nie było mi łatwo. Kiedy miały 8 lat okazało się, że Kait jest bardzo inteligentna. Miała ogromny potencjał. Markus był jej przeciwieństwem. Sprawiał problemy, nie słuchał się i wszystkim dokuczał. Nie wiedziałem, jak do niego dotrzeć. I wtedy wpadłem na pomysł. Pomysł, którego żałuję do dzisiaj. Oddałem go do szkoły dla niegrzecznych chłopców, z nadzieją, że się zmieni, a sam zająłem się rozwojem Kait. W wieku 15 lat stworzyła prototyp tego miecza. Działający prototyp. Lecz musiała porzucić ten projekt, gdyż komisja uznała go za zbyt niebezpieczny. W wieku 17 lat Kait dowiedziała się, co tak naprawdę stało się z jej bratem. Była wściekła. Uciekła z domu. Poszukiwania niestety nic nie dały. Zniknęła bez śladu. Okazało się również, że kilka dni później ze szkoły dla niegrzecznych chłopców uciekł także Markus. Do tej pory ich nie znaleziono, a ja straciłem już nadzieję. Aż do teraz, gdy znalazłem ten miecz. To na pewno miecz jej roboty.

Zapadła cisza. Nikt nie spodziewał się takiej historii.
- Ja wiem jak to wygląda i co sobie teraz o mnie myślicie - dodał Borg.
- Każdy popełnia błędy - przerwałam mu - Jesteśmy ludźmi, to normalne.
- Ale to przeze mnie znowu są kłopoty.
- Może i tak, ale wygląda na to, że także i dzięki temu Lloyd żyje - powiedziałam - Nie zapominaj o tym.
- Borg znajdziemy ich i dostaniesz szansę na po rozmawianie z nimi - powiedziała Nya.

- Dotarliśmy - oznajmiła nagle Pixal i pobiegła na mostek.
- Znajdziemy ich - powtórzyła Nya.
- Nie trudźcie się specjalnie - powiedział mężczyzna, w którym już dawno zgasła nadzieja - Ja już straciłem nadzieję. Trzy lata to szmat czasu.
Po tych słowach wyjechał z pomieszczenia, a za nim wyszli Violet i Pan E.

POV Lloyd

Oni mnie znali. Wiedzą kim byłem. Ale w takim razie dlaczego szefowa mi nie powiedziała? Celowo chciała coś przede mną ukryć, czy chciała mnie przed czymś uchronić? Nie mogę im zdradzić, że coś wiem, bo może się to źle skończyć. Muszę udawać.

Po kilku godzinach dotarłem do jednej z naszych kryjówek, z której szybko dostanę się do bazy. Musiałem iść pieszo, żeby nikt mnie nie namierzył, choć każdy samotny wędrowiec na pustyni jest dość podejrzany. Byłem wycieńczony i spragniony, ale nie mogę tego pokazywać. Muszę wytrwać inaczej nie skończy się to dla mnie dobrze.

Odszukałem duży głaz, rozejrzałem się, czy nikogo nie ma w okolicy, po czym wcisnąłem ledwo widoczny przycisk. Zaraz obok mnie otworzył się ukryty w piasku właz, a pod nim zobaczyłem tunel w dół i drabinę. Wszedłem do środka, zamykając za sobą właz.

POV Kait

- Misja zakończona sukcesem szefowo - oznajmił Clayton, wychodząc z pojazdu - Nie było tego za wiele, ale zawsze coś.
Zaraz za nim wysiadł Garry, Mac, Lizzie, Alicia i Lahni. Zaczęli wyciągać z pojazdów torby z bronią. Lecz coś mi tu nie pasowało.
- Gdzie jest Ll...Sierra? - spytałam.
- Został w tyle, bo zrobiło się dość nieciekawie - oznajmił mężczyzna - Pojawili się ninja, a on powiedział, że ich zatrzyma, żebyśmy mogli uciec z bronią. Na spokojnie szefowo, wróci.
- Mieliście go nie zostawiać samego - powiedziałam, czując, że po moich plecach spływa zimny pot - Zwłaszcza jeśli są tam ninja.
- W przeciwnym razie złapaliby nas wszystkich - rzucił Clayton - Sama go zachwalasz, więc o co się martwisz? Wróci. Zresztą sama kazałaś go zabrać.
- Nie tym tonem poruczniku Karn - skarciłam go - Chyba się zapominasz. A ja wydałam rozkaz, który złamaliście, więc nie zrzucaj winy na mnie za twoją niekompetencję. Proszę dokończyć rozładunek i przygotować szczegółowy raport.

Po tych słowach odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do centrum dowodzenia wściekła na Claytona jak nigdy.

Ninjago Przebaczenie 3 Niespodziewany Wróg [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz