🎃 🎃 🎃
🎵🎶 datte HAPPY HALLOWEEN itazura shichau zo DING DONG DANG acchi mo kocchi mo TRICK OR TREAT kyandii wa kurenai no 🎶🎵
Sasuke odwrócił głowę, gdy minęła go grupka dzieciaków niosąca ze sobą głośnik Bluetooth, z którego pobrzmiewała jakaś azjatycka piosenka. Nie chciał patrzeć na ich kolorowe i fikuśne stroje, a tym bardziej na szczęśliwe twarze. Podciągnął nogi bardziej pod siebie, pociągając przy tym nosem, i wbił tępe spojrzenie w ciemną taflę jeziora znajdującego się na wprost przed nim. Na początku, kiedy tu przyszedł, dławił się łzami. Teraz jednak wypłakał już cały zapas łez, jakim dysponował, i jedyne, co mu się lało po twarzy to gluty wypływające z nosa.
- Grosza daaj wiedźminowi - usłyszał nad sobą fałszujący głos, więc zerknął z obawą na nowoprzybyłą osobę, która mimo jego wzroku dalej śpiewała sobie w najlepsze - Butelką potrząąśnij, o-oooo-o... Ooo!
Facet w przerwie pomiędzy kolejnymi "o" zsunął nieco z twarzy ciemną maseczkę i pociągnął zdrowy łyk z butelki trzymanej w dłoni. Już z daleka jechało od niego alkoholem.
- Ja przepraszam - powiedział drżącym głosem Sasuke, patrząc niepewnie na chwiejącego się mężczyznę - Bardzo ładnie pan śpiewa, ale nie mam przy sobie żadnych pieniędzy.
Mężczyzna łypnął na niego nie do końca przytomnie, żeby po chwili znów łyknąć co nieco z butelki.
- O-oo-oo! - zanucił chrypliwym głosem, przeczesując siwe włosy na głowie, i chwiejnie ruszył w stronę jeziora przed nimi - Grosza daaj wiedźminowi, ob-broń-bbcy ludz-bb...
Końcówka zwrotki nie dotarła już do uszu Sasuke, bo siwowłosy facet dosłownie wszedł do wody przed sobą, ginąc wraz ze swą pijacką pieśnią w ciemnej toni. Chłopak przez chwilę gapił się w szoku przed siebie, nie dowierzając jak to jest w ogóle możliwe, że starszy mężczyzna tak po prostu wszedł jak stał w jezioro.
- Proszę pana...? - zapytał niepewnie, jednak odpowiedziała mu cisza - H-halo...?
Rozejrzał się rozpaczliwie wokół, szukając pomocy, jednak, jak na złość, nigdzie nie widać było ani jednej żywej duszy. Wymykając się we wściekłym humorze z domu nie zabrał ze sobą niczego, nawet komórki, przez co nie mógł teraz nawet zadzwonić na 112 i wezwać pomocy. Zmrużył oczy, patrząc na gładką taflę wody, jednak niczego na niej nie dojrzał. Nic dziwnego - widoczność była dość ograniczona, bo mimo wczesnej pory wokół panował już półmrok, a niebo przysłaniały ciężkie, jesienne chmury.
Sasuke z każdą chwilą wpadał w coraz większą panikę, gdy nadal nikt nie pojawiał się w zasięgu wzroku, a ciemna talfa jeziora pozostawała idealnie niezmącona nawet najmniejszym ruchem. Przełknął boleśnie ślinę, decydując się, że dłużej nie może zwlekać, bo inaczej mężczyzna utonie i on, jako jedyny świadek zdarzenia, będzie za to odpowiedzialny. Ile już minęło odkąd facet wszedł do wody? Minuta? Dwie? Trzy? Nie miał pojęcia, ale nie mógł pozwolić sobie na dalszą bezczynność.
Rozwiązał pośpiesznie sznurówki i zdjął z nóg trampki, do których po chwili dołączyły skarpetki, spodnie i reszta odzienia. Zatrząsł się z zimna, gdy w końcu został w samych bokserkach, jednak dziarsko ruszył w stronę jeziora. Zimny dreszcz przeszedł przez całe jego ciało, gdy tylko zamoczył palec w wodzie.
- Zaciśniesz zęby i dasz radę - mruknął mało przekonująco do siebie - Nie po to tyle lat trenowałeś pływanie, żeby teraz nie być w stanie przepłynąć się kawałek w tę i z powrotem po miejskim jeziorku!
Zagryzł mocno zęby, żeby nie dzwonić nimi z zimna, i ochlapał się cały lodowatą wodą, by nieco oswoić się z jej przerażająco niską temperaturą. Nie pozwolił sobie jednak na dalszą zwłokę, bo naprawdę czas zaczynał być kluczowy. Odetchnął głęboko, po czym nabrał powietrza w usta i dał nura w ciemną toń.