Uchyliłem powoli oczy, pozwalając im przyzwyczaić się do białego, wręcz promieniującego jasnością, pokoju.
Był on pusty, nic, oprócz białego łóżka, na którym leżałem, w nim się nie znajdowało.- Co jest...
Wstałem z białej pościeli i podszedłem do, równie białych, co wszystko wokół, drzwi.
Nacisnąłem klamkę, wychodząc na korytarz, równie śnieżnobiały.-Tobiasz~~~- to był głos... Kubira?
Rozejrzałem się wokoło, szukając miejsca, skąd pochodził głos, jednak nic nie zauważyłem.
-Tobiasz~~~- znów to samo.
-Kubir? Kubir!- próbowałem go zawołać.
Zacząłem chodzić w te i we wte po tym wielkim domu, szukając czegokolwiek, jednak nawet drzwi tam żadnych nie było.
Jednak po chwili zauważyłem czarne jak węgiel drzwi, stojące na samym końcu długiego korytarza, wrota.
Bez zbędnych ceregieli udałem się w ich stronę, stając przed nimi.
Odetchnąłem ciężko i otworzyłem tajemnicze drzwi.
Pokój, do którego wszedłem był tak samo jasny, jak reszta domu.
Rozejrzałem się po nim, a to, co tam zobaczyłem, przyprawiło mnie o dreszcze.
Na tej białej jak śnieg podłodze spoczywał Kuba... mój Kuba...
Podbiegłem do niego w mgnieniu oka, przytulając go do piersi.
Krwawił. Mocno krwawił.
Położyłem rękę na jego czoło. Zimne.
To samo z dłońmi.
Oddychał, ale ledwo.
Łzy stanęły mi w oczach.-On za kilka chwil umrze- ten głos.
Wstałem, odwracając się do źródła znienawidzonego przeze mnie głosu.
-Ty... - krew się we mnie buzowała.
Wziąłem mojego chłopaka na ręce, tuląc go ze wszystkich sił, i potrzyłem na tego
PIERDOLONEGO CHUJA.-Co mu zrobiłeś?!
-Ja? Nic. On nam sobie to zrobił. Ja mu tylko pomogłem- wredny uśmieszek zawitał na jego plugawej mordzie- Fajnie było na to patrzeć.
-Czemu?! Czemu ty go tak bardzo nienawidzisz?! Jesteś pierdolnąć kurwą. Zostawiłeś go dla tamtego! Czego kurwa jeszcze chcesz?! - wpadłem w furię.
-Już mówiłem- cały czas stał na oparty o ścianę- jeśli ja go nie mogę mieć, nikt nie będzie. I słowa dotrzymałem.
Zrobiłem się blady.
Czy Kubir sam się... z-zabił...?-Nigdy na niego nie zasługiwałeś! Kubir to najkochańsza osoba na świecie! Jest opiekuńczy i mądry. A ty go zraniłeś. Bawiłeś się nim. Był dla ciebie tylko zabawką.
-Co z tego? I tak dziś umrze!- po prostu odsónął się od ściany i wyszedł z pokoju.
Stałem zdziwiony, jednak po chwili usiadłem, kładąc chłopaka na moich kolanach.
-Nie rób mi tego błagam...- łzy zaczęły spływać po moich policzkach- Nie zostawiaj mnie... Proszę...
-T-tobiasz- głuchy głos, dochodzący z obiektu w moich objęciach, odbił się echem po pokoju.
-Kubir! Błagam nie opuszczaj mnie...
-Ni-ie mam-m zamia-a-aru- położył dłoń na mojej klatce piersiowej w miejscu serca- Za-awsze będ-dę przy-y tobi-ie...
CZYTASZ
Ukryć prawdę [Tobiasz X Kubir] [Tobir]
Conto\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\ Zapłakany chłopak stanął na krawędzi życia i śmierci. Przegrał. Znowu. Tym razem nie ma ratunku. Ciemność zwyciężyła. -Nie skacz!- osoba, na której kiedyś mu tak bardzo zależałoz ustała zaraz za...