SKIP TIME CZWARTEK RANO
POV LEXY:
L - Marcin chodź już, bo musimy wyjeżdżać!! - krzyknęłam do chłopaka, który siedział w łazience już dobre 15 minut.
M - Zaraz przyjdę, daj mi dosłownie chwilkę.
L - Nie zaraz tylko już!
M - Spokojnie Lexunia.
Chłopak szybko wybiegł z łazienki i szybko biegnąc w moją stronę chwycił swoją walizkę oraz kluczyki leżące na komodzie.
L - Wszystko masz?
M - Tak mam, możemy już jechać.
L - Super.
Wzięłam moją torebkę i wychodząc z mieszkania brunet przepuścił mnie w drzwiach po czym nakazał mi zamknąć mieszkanie.
M - Ale na pewno wszystko zabrałaś?
L - O mnie się nie martw, bo brałam te najpotrzebniejsze rzeczy, a po drugie główne pakowanie odbędzie się w Kościerzynie więc oto jestem spokojna.
M - No dobra, to skoro tak sądzisz to choć już, bo do nocy nie zdążymy dojechać.
L - Spokojnie misiaczku-pysiaczku.
M - Ooo ja Ciebie też kocham małpeczko.
L - 😊
Odpowiedziałam chłopakowi uśmiechem i po chwili Marcin zapakował nasze rzeczy do samochodu, a ja w tym czasie do niego wsiadłam. Zapięłam pasy bezpieczeństwa i po około 3 minutach na miejscu kierowcy zasiadł brunet.
L - Jedziemy? - spytałam podekscytowana, ale chłopak o dziwo milczał, a dodatkowo chował swoją twarz w dłoniach.
M - Tak jasne. - odpowiedział kompletnie bez emocji.
Zdziwiło mnie jego zachowanie.
Przecież jeszcze wczoraj, dzisiaj rano czy nawet kilka sekund temu był taki pozytywny, uśmiechnięty, pełen energii, a teraz zupełne jego przeciwieństwo.
Był taki szary i bez wyrazu.
POV MARCIN:
Dopiero kiedy wsiedliśmy do auta uświadomiłem sobie, że Lexy za parę godzin wyjeżdża do Stanów. Co prawda powinienem się cieszyć szczęściem mojej dziewczyny, ale poczucie, że nie będzie ze mną u boku w te święta sprawiły, że poczułem małe ukłucie w sercu. Dodatkowo zrobiło mi się cholernie smutno na serduszku, a z oka wypłynęła pojedyncza łza.
L - Ej Dubi co jest??
M - Nic.
L - Przecież widzę.
Wiedziałem, że nie uda mi się tego dłużej ukrywać przed dziewczyną więc postanowiłem otworzyć się przed nią z moim bólem.
POV LEXY:
L - Ej Dubi co jest?? - spytałam gdy zauważyłam jak na jego prawy policzek wypłynęła krystalicznie, czysta strużka słonej wody.
M - Nic. - szepnął.
L - Przecież widzę.
Gdy to powiedziałam chłopak spojrzał w moje oczy. Za nic w świecie nie odwróciłam wzroku tylko nadal wnikliwie spoglądałam na niego.
L - A więc co się stało? - ponownie spytałam ocierając jeszcze większą liczbę jego łez.
M - Nic konkretnego się nie stało poza tym, że po prostu będę za Tobą cholernie tęsknił i nadal nie mogę w to uwierzyć, że nie będziemy razem w te święta.
Nie dziwię się, że w tym momencie zrobiło mu się przykro, bo i mi samej się to udzieliło. Nie widziałam innej opcji niż ponowne przytulenie Dubiego. Lewą ręką przyciągnęłam delikatnie jego szyję łapiąc tym samym za kark. Przysunęłam go najbliżej jak umiałam, a on się temu bezgranicznie poddał. Objął mnie swoim ramionami, a ja uczyniłam to samo.
Miałam poczucie jakby czas się zatrzymał. I nie wiem ile czasu spędziliśmy w takiej pozycji, ale to nie było w tym momencie jakoś bardzo istotne. Ważne było dla mnie to co działo się tu i teraz.
L - Marcin...?
M - Tak?
L - Jeśli, aż tak bardzo Ci zależy to nie musimy tam wcale jechać.
M - Ale o czym Ty mówisz kochanie, bo nie rozumiem co masz na myśli?
L - Mówię, że jeśli bardzo chcesz to możemy nie jechać do Kościerzyny, a co za tym idzie nie wyjadę do Stanów i nie pojadę do rodziny na święta.
M - Przestań! - krzyknął chłopak przez co nieco się przestraszyłam.
POV MARCIN:
M - Spokojnie nie musisz się mnie nie bać. - powiedziałem kiedy zauważyłem, że dziewczyna nieco się przestraszyła. - Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa, bo w końcu święta to rodzinny czas, a Ty masz prawo tam wyjechać. Tam jest twój dom, Twoja rodzina.
L - Ale tu też jest moja rodzina gdyż jest tu moja mama, rodzeństwo i przede wszystkim jesteś Ty.
M - Naprawdę zaliczasz mnie do rodziny? - spytałem.
L - Oczywiście, przecież sam powiedziałeś, że kiedyś stworzymy wspólną rodzinę co nie oznacza, że nie możesz do niej należeć już teraz. - przemówiła.
M - 😊 - uśmiechnąłem się i po chwili dodałem. - A mówiłem Ci dziś, że Cię kocham?
L - Nie.
M - To powiem Ci to teraz. Kocham Cię, kocham Cię, koch...
Nie dokończyłem, ponieważ brunetka złączyła nasze usta w pocałunku.
Nasze oddechy z każdą chwilą stawały się szybsze i oboje przelaliśmy w ten pocałunek ogromne pokłady emocji. Nie czekając dłużej zacząłem delikatnie drażnić dolną wargę dziewczyny moim językiem przez co w upływie krótkich sekund otrzymałem wstęp, który tak bardzo pragnąłem uzyskać. Nie umiałem postąpić inaczej.
I kto by się spodziewał, że taka sytuacja tak na nas wpłynie i, że zakończy się jakże fantastycznym, a zarazem namiętnym pocałunkiem? Chyba nikt tego nie przepuszczał jednak wiedziałem, że mimo to byłem w tym momencie niezwykle szczęśliwy.
POV LEXY:
Całowaliśmy się coraz bardziej zachłannie gdy nagle Marcin się ode mnie oderwał i usiadł przodem do szyby auta. Nie wiedziałam zbytnio co robić więc zdecydowałam się uczynić to samo. Kątem oka widziałam, że był o wiele szczęśliwszy niż przed momentem, co sprawiło, że na mojej twarzy również zagościł szeroki uśmiech.
Staliśmy jeszcze chwilkę pod moim apartamentowcem gdy w końcu szatyn odpalił samochód i w początkowej ciszy odjechaliśmy z parkingu.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
HEJKA!👀✨
Dzisiaj na krótko, bo chcę was poinformować, że tak jak pisałam w poprzedniej notatce premiera drugiego tomu nastąpi w połowie listopada! Co nie oznacza możliwości pojawienia się go wcześniej lub ewentualnie troszkę później.
Dlatego też zachęcam do czytania notatek szczególnie w okresie listopada gdzie będzie więcej informacji na ten temat.
Tymczasem na dzisiaj to tyle, trzymajcie się, udanego Halloween (o ile świętujecie) i do zobaczenia w kolejnym rozdziale!💋
CZYTASZ
✨NOWY POCZĄTEK✨ - LEXY I MARCIN
Romance19.08.2021r - 21.11.2021r Akcja książki rozpoczyna się kłótnią Lexy i Marcina, która jest na tyle emocjonująca, że dziewczyna opuszcza projekt i tym samym zostawia tutejszych przyjaciół... Ale czy na długo? Czy jej ponowny powrót do stolicy na urod...