-49-

512 22 0
                                    

SKIP TIME CZWARTEK RANO

POV LEXY:

L - Marcin chodź już, bo musimy wyjeżdżać!! - krzyknęłam do chłopaka, który siedział w łazience już dobre 15 minut.

M - Zaraz przyjdę, daj mi dosłownie chwilkę.

L - Nie zaraz tylko już!

M - Spokojnie Lexunia. 

Chłopak szybko wybiegł z łazienki i szybko biegnąc w moją stronę chwycił swoją walizkę oraz kluczyki leżące na komodzie.

L - Wszystko masz?

M - Tak mam, możemy już jechać.

L - Super.

Wzięłam moją torebkę i wychodząc z mieszkania brunet przepuścił mnie w drzwiach po czym nakazał mi zamknąć mieszkanie.

M - Ale na pewno wszystko zabrałaś?

L - O mnie się nie martw, bo brałam te najpotrzebniejsze rzeczy, a po drugie główne pakowanie odbędzie się w Kościerzynie więc oto jestem spokojna. 

M - No dobra, to skoro tak sądzisz to choć już, bo do nocy nie zdążymy dojechać.

L - Spokojnie misiaczku-pysiaczku.

M - Ooo ja Ciebie też kocham małpeczko.

L - 😊

Odpowiedziałam chłopakowi uśmiechem i po chwili Marcin zapakował nasze rzeczy do samochodu, a ja w tym czasie do niego wsiadłam. Zapięłam pasy bezpieczeństwa i po około 3 minutach na miejscu kierowcy zasiadł brunet.

L - Jedziemy? - spytałam podekscytowana, ale chłopak o dziwo milczał, a dodatkowo chował swoją twarz w dłoniach.

M - Tak jasne. - odpowiedział kompletnie bez emocji.

Zdziwiło mnie jego zachowanie.

Przecież jeszcze wczoraj, dzisiaj rano czy nawet kilka sekund temu był taki pozytywny, uśmiechnięty, pełen energii, a teraz zupełne jego przeciwieństwo.

Był taki szary i bez wyrazu.


POV MARCIN:

Dopiero kiedy wsiedliśmy do auta uświadomiłem sobie, że Lexy za parę godzin wyjeżdża do Stanów. Co prawda powinienem się cieszyć szczęściem mojej dziewczyny, ale poczucie, że nie będzie ze mną u boku w te święta sprawiły, że poczułem małe ukłucie w sercu. Dodatkowo zrobiło mi się cholernie smutno na serduszku, a z oka wypłynęła pojedyncza łza.

L - Ej Dubi co jest??

M - Nic.

L - Przecież widzę.

Wiedziałem, że nie uda mi się tego dłużej ukrywać przed dziewczyną więc postanowiłem otworzyć się przed nią z moim bólem.


POV LEXY:

L - Ej Dubi co jest?? - spytałam gdy zauważyłam jak na jego prawy policzek wypłynęła krystalicznie, czysta strużka słonej wody.

M - Nic. - szepnął.

L - Przecież widzę.

Gdy to powiedziałam chłopak spojrzał w moje oczy. Za nic w świecie nie odwróciłam wzroku tylko nadal wnikliwie spoglądałam na niego.

L - A więc co się stało? - ponownie spytałam ocierając jeszcze większą liczbę jego łez.

M - Nic konkretnego się nie stało poza tym, że po prostu będę za Tobą cholernie tęsknił i nadal nie mogę w to uwierzyć, że nie będziemy razem w te święta.

Nie dziwię się, że w tym momencie zrobiło mu się przykro, bo i mi samej się to udzieliło. Nie widziałam innej opcji niż ponowne przytulenie Dubiego. Lewą ręką przyciągnęłam delikatnie jego szyję łapiąc tym samym za kark. Przysunęłam go najbliżej jak umiałam, a on się temu bezgranicznie poddał. Objął mnie swoim ramionami, a ja uczyniłam to samo. 

Miałam poczucie jakby czas się zatrzymał. I nie wiem ile czasu spędziliśmy w takiej pozycji, ale to nie było w tym momencie jakoś bardzo istotne. Ważne było dla mnie to co działo się tu i teraz. 

L - Marcin...? 

M - Tak? 

L - Jeśli, aż tak bardzo Ci zależy to nie musimy tam wcale jechać.

M - Ale o czym Ty mówisz kochanie, bo nie rozumiem co masz na myśli?

L - Mówię, że jeśli bardzo chcesz to możemy nie jechać do Kościerzyny, a co za tym idzie nie wyjadę do Stanów i nie pojadę do rodziny na święta.

M - Przestań! - krzyknął chłopak przez co nieco się przestraszyłam. 


POV MARCIN: 

M - Spokojnie nie musisz się mnie nie bać. - powiedziałem kiedy zauważyłem, że dziewczyna nieco się przestraszyła. - Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa, bo w końcu święta to rodzinny czas, a Ty masz prawo tam wyjechać. Tam jest twój dom, Twoja rodzina. 

L - Ale tu też jest moja rodzina gdyż jest tu moja mama, rodzeństwo i przede wszystkim jesteś Ty. 

M - Naprawdę zaliczasz mnie do rodziny? - spytałem. 

L - Oczywiście, przecież sam powiedziałeś, że kiedyś stworzymy wspólną rodzinę co nie oznacza, że nie możesz do niej należeć już teraz. - przemówiła.  

M - 😊 - uśmiechnąłem się i po chwili dodałem. - A mówiłem Ci dziś, że Cię kocham?

L - Nie.

M - To powiem Ci to teraz. Kocham Cię, kocham Cię, koch...

Nie dokończyłem, ponieważ brunetka złączyła nasze usta w pocałunku. 

Nasze oddechy z każdą chwilą stawały się szybsze i oboje przelaliśmy w ten pocałunek ogromne pokłady emocji. Nie czekając dłużej zacząłem delikatnie drażnić dolną wargę dziewczyny moim językiem przez co w upływie krótkich sekund otrzymałem wstęp, który tak bardzo pragnąłem uzyskać. Nie umiałem postąpić inaczej.

I kto by się spodziewał, że taka sytuacja tak na nas wpłynie i, że zakończy się jakże fantastycznym, a zarazem namiętnym pocałunkiem? Chyba nikt tego nie przepuszczał jednak wiedziałem, że mimo to byłem w tym momencie niezwykle szczęśliwy. 


POV LEXY:

Całowaliśmy się coraz bardziej zachłannie gdy nagle Marcin się ode mnie oderwał i usiadł przodem do szyby auta. Nie wiedziałam zbytnio co robić więc zdecydowałam się uczynić to samo. Kątem oka widziałam, że był o wiele szczęśliwszy niż przed momentem, co sprawiło, że na mojej twarzy również zagościł szeroki uśmiech.

Staliśmy jeszcze chwilkę pod moim apartamentowcem gdy w końcu szatyn odpalił samochód i w początkowej ciszy odjechaliśmy z parkingu. 


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

HEJKA!👀✨

Dzisiaj na krótko, bo chcę was poinformować, że tak jak pisałam w poprzedniej notatce premiera drugiego tomu nastąpi w połowie listopada! Co nie oznacza możliwości pojawienia się go wcześniej lub ewentualnie troszkę później.

Dlatego też zachęcam do czytania notatek szczególnie w okresie listopada gdzie będzie więcej informacji na ten temat.

Tymczasem na dzisiaj to tyle, trzymajcie się, udanego Halloween (o ile świętujecie) i do zobaczenia w kolejnym rozdziale!💋




✨NOWY POCZĄTEK✨ - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz