Rozdział 2

1K 46 22
                                    

Ku zdziwieniu Scarlett, Sakura naprawdę spotykała się z tym chłopakiem. Chociaż zazwyczaj wracali do domu pijani po mocnej imprezie, co nieco denerowawało Scarlett, bo dziewczyna chodziła codziennie do pracy. Scarlett pracowała w wielkiej korporacji, sama nie wiedziała dlaczego, jako kierownicza oddziału reklamowego. Firma była wielka, ludzie irytujący i pracy tak dużo, że Scarlett po całym dniu siadała nad wszystkimi dokumentami z lampką wina. Ben jednak okazał się miłym chłopakiem, który wychodził chwilę po śniadaniu.

— Wiem, że masz teraz dużo czasu odkąd odeszłaś z tamtego biura, Sara, ale naprawdę, może powinnaś trochę się opanować. — powiedziała Scarlett, opierając się o szafkę kuchenną, głową ją bolała odkąd się obudziła i czuła się jakby wyszła z grobu, przez to, że nie mogła spać w nocy.

— Wiem, wiem. — powiedziała Sara — Ale co ja mogę zrobić, Scarlett? Lubię tego chłopaka, jest taki uroczy. — odparła dziewczyna.

— Nie mówię, że macie się rozstać. Cieszę się, że masz chłopaka...

— To nie mój chłopak. — zaprzeczyła od razu — To mój... kolega.

— Aha, w tak czy inaczej, cieszę się że masz... kolegę, któremu możesz ufać, ale pamiętaj, że ja od poniedziałku do piątku muszę wstawać o piątej. — powiedziała Scarlett.

— Rozumiem. — powiedziała Sara — Ale jego współlokator też pracuje od rana i Ben twierdzi, że po całym dniu też jest nieco poirytowany. — dodała.

— Który to?

— Ten rudzielec. Nie rozumiem o co Benowi chodzi, gdy wyszłam rano z pokoju to był dla mnie bardzo miły i nawet zaproponował, że zrobi mi kawę. Chociaż nie jestem pewna czy wiedział kim jestem. — powiedziała Sara — Ale tak czy siak, miły chłopak.

— A ta para?

— Val i Fallon. Są całkiem mili, bardzo rozsądni. Nie wiem gdzie pracują, ale wiem, że są razem już od jakiegoś czasu i, że on jest z Włoch, a ona z Nowego Jorku i poznali się, gdy przyjechali do Egiptu szukać pracy. - wyjaśniła Sakura — Mam wrażenie, że to nieco pokręcone. — dodała.

— Muszę lecieć, zaraz się spóźnię. — powiedziała Scarlett, biorąc torebkę i wybiegła z mieszkania.

Krople deszczu spływały po jej czarnej, skurzanej kurtce i jej włosy były tak mokre, że wyglądała jak mocno przemoczony szczur. Wysuszyła jednak włosy za pomocą różdżki i weszła do swojego biura. Wjechała na siódme piętro i od razu usiadła przy swoim biurku, gdzie leżał stos dokumentów, od których zrobiło się jej niedobrze.

— Miło panią widzieć, pani Neggira. —  powiedziała Haley, jej asystentka — Mogę Ci coś przenieść?

— Tak... poproszę mocną kawę. — odparła biorąc dlugopis do ręki.

Z racji tego, że to było mugolskie miejsce nie mogła tak po prostu zaczarować długopisy aby sam składał podpisy na papierach, więc Scarlett musiała to robić własnoręcznie, a było tego tak dużo, że skończyła dopiero o jedenastej, a wtedy przeniesiona jej jeszcze dwa stosy dokumentów do podpisania i projektów do zatwierdzenia. Gdy reszta jej współpracowników plotkowała i piła kawę w kafeterii ona podpisywała chyba tysięczny dokument. Ręka jej już odpadała i miała ochotę otworzyć okno i wrzucić wszystkie dokumenty przez nie.

— Hej piękna. — powiedziała Sasha wchodząc do jej biura — Przyniosłam Ci herbatę, nie możesz pić za dużo kawy.

— Dziękuję. — powiedziała Scarlett uśmiechając się lekko.

— Masz dużo pracy, co? — zapytał Sasha patrząc z nie smakiem na te papiery.

— Zachciało mi się awansu, to mam. — powiedziała Scarlett.

— Jest piątek! Nie chciałabyś się gdzie rozerwać? — zapytała.

— Chciałabym, ale nie mogę. — powiedziała Scarlett — Muszę to dokończyć, bo inaczej w poniedziałek jeszcze bardziej nie będzie mi się chciało tego robić. — wyjaśniła.

— Czasami się naprawdę przepracowujesz, a jesteś taka wyluzowana przez większość czasu. — powiedziała Sasha kręcąc głową.

— Bywa i tak. — zgodziła się Scarlett składając podpis, nawet nie czytając zawartości kartki.

— Zdajesz sobie sprawę, że prawdopodobnie wykonujesz pracę kogoś innego? — zapytała Sasha podnosząc brwi do góry.

— Tak. — mruknęła Scarlett — Ale to ja mam weekendy wolne. — powiedziała uśmiechając się i puszczając przyjaciółce oczko.

Gdy Scarlett w końcu wróciła do mieszkania było dość późno i nawet nie zwróciła uwagi na to, żeby zajrzeć do Sary, a udała się położyć do łóżka. Następnego ranka w kuchni już siedział Ben i Sara, którzy uśmiechnęli się promiennie do Scarlett.

— Piękny dzień. — skomentował Ben.

— W rzeczy samej. — szepnęła zaczynając robić sobie kawę.

Nie zdążyła nawet porządnie zjeść śniadania, gdy ktoś zapukał do drzwi, gdy Scarlett otworzyła drzwi, podniosła brwi do góry widząc nonszalancko opartego o ścianę chłopaka, którego rude włosy były związane w kucyk, a w uchu kołysał się kolczyk.

— Cześć. — powiedział pogodnie — Zastałem może Bena?

— Tu jestem Bill! — zawołał entuzjastycznie Ben machając do niego ręką.

— Serio? Gdzie, nie widzę? — zapytał sarkastycznie Bill.

— Hej, to podziałało tylko raz! — zawołał z wyrzutem Ben biorąc swoje rzeczy, pocałował Sarę w usta i wyszedł z mieszkania.

— Przepraszam za kłopot. — powiedział Bill uśmiechając się do Scarlett, a ona poczuła jakby kolana się pod nią ugięły.

— Ten chłopak jest dziwnie znajomy. — powiedziała Scarlett, gdy chłopaki się oddalili.

— Ee... Nie wiem. — powiedziała Sara wzruszając ramionami — Może chodziłaś z nim do szkoły.

— Może. Nie mogę sobie teraz przypomnieć. — powiedziała.

Nie dawało jej jednak to spokoju. Nie miała zielonego pojęcia skąd kojarzy Billa, a on miał ten sam problem. Jej twarz była dla mnie znajoma i skądś znał ten uśmiech, ale nie miał pojęcia skąd.

The Night We Met | Bill Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz