CHWILA OBECNA:
– Nessa? Kochanie? Gdzie jesteś?!
Leżąca na miękkiej kanapie i z białym kotem na brzuchu dziewczyna niechętnie uchyliła powieki, spod których mimo panującego w pomieszczeniu półmroku błysnęła intensywnym błękitem łąka niezapominajek. Znając swoją matkę wolała się nie odzywać za szybko i broń Boże nie zdradzać przez to swej lokalizacji.
Życie i bez tego było przecież cholernie męczące.
A nuż kobieta skupi się na innym z miliona pomysłów, galopujących stadami przez jej nad wyraz kreatywny (czytaj: rozproszony) umysł i chwilowo przynajmniej odpuści nękanie nimi swojej nastoletniej córki. Do czego miała wrodzoną oraz trenowaną z uporem przez siedemnaście lat życia jedynaczki tendencję, no niestety.
Pomysł był może i dobry, ale nie wypalił, do czego Nessa też już zdążyła przywyknąć. Rodzicielka właśnie wparowała do salonu, zapalając z rozmachem światło i potykając się o krawędź pastelowego dywanu. Cała ona!
Bynajmniej jej to zresztą nie zraziło, wręcz przeciwnie. Zaśmiała się tylko pod nosem i zadowolona z widoku poszukiwanej latorośli padła na bujany fotel.
– Tu jesteś, skarbie! Czemu się nie odzywasz?
Dziewczyna również podciągnęła się do pozycji półsiedzącej, uspokajając automatycznie nieco tą zmianą konfiguracji obrażoną kotkę, po czym rzuciła matce zrezygnowane spojrzenie.
– Co tam? – zapytała ostrożnie, pomijając taktownie część o nieodzywaniu się.
– Wiesz, muszę ci coś powiedzieć... – Wyraźnie zaaferowana i podekscytowana kobieta zawiesiła tajemniczo głos, a w duszy jej biednej córki zawyła syrena strażacka.
Już ona znała takie zajawki swojej zwariowanej rodzicielki. Nie było dobrze, to na pewno.
Pytanie, jak bardzo było źle?!
– Szczerze to chciałam jeszcze z tym poczekać, ale... – Znów zastanawiająca pauza.
– Poczekać z czym? – Napięcie w głosie nastolatki było wyczuwalne niczym cytryna w herbacie. I równie jak ona kwaśne.
Nawet kotka je zauważyła i zaczęła się wiercić dość rozpaczliwie, wyraźnie próbując umknąć z zacieśniających się nieświadomie objęć swojej pani. Lola nade wszystko ceniła sobie komfort i nie lubiła się niepotrzebnie stresować.
– No więc... Więc tego... Bo wiesz... – Matka ewidentnie kluczyła, choć wciąż aż wylewały się z niej entuzjazm i podniecenie. Nessa oczyma wyobraźni już prawie widziała tę tęczową kałużę, powstającą na drewnianym parkiecie.
– No właśnie nic nie wiem i chyba coraz bardziej bym chciała, żeby tak zostało – poinformowała ją chłodno i bez większej nadziei na spełnienie tego życzenia córka.
CZYTASZ
Ice Breaking ✔️
Romance"- Co to znaczy, że 'gdzie i kiedy zechcesz'? - zdenerwowała się Nessa, ale River tylko uśmiechnął się wrednie i zapytał: - Którego słowa nie zrozumiałaś, skarbie? - Dupek! - Owszem. To jak, całujesz i zostajesz? Czy nie całujesz i wychodzisz?" UWA...