29. Idealizm

130 19 0
                                    

   Jiae wypowiedział te słowa niezbyt świadomie. Hoseok zamilknął i tępo wpatrywał się w naszego syna jakby chcąc żeby wyjaśnił mu coś jeszcze.
   — Co powiedział? — spytał.
   — Ale to już kiedyś...
   Mały nie miał poczucia czasu. Ostatnie czego bym chciał to właśnie tego, żeby Hoseok dowiedział się o tym, że oficjalnie spotykam się z Jungkookiem. Musiałem jakoś podejść Jiae i wytłumaczyć mu, żeby trzymał swoją buzię na kłódkę zanim stanie się najgorsze.
   — Jiae, chciałbyś pójść polatać wieczorem?
   — Ale ja słabo latam... — szepnął niechętnie Jiae kręcąc się wokół mnie.
   — Dlatego chciałbym polatać z tobą, aby ciebie nauczyć.
   Przygryzłem dolną wargę nie wiedząc czy mam się wtrącać. Objąłem ramieniem Jiae, aby przestał się tak wiercić, bo zdążyłem zauważyć, że rozmowa z własnym ojcem jest dla niego lada wyzwaniem.
   — Ale ja nie umiem się szybko uczyć... — szeptał dalej.
   — Posłuchaj, mamy dużo czasu i nikt nie powiedział, że za pierwszym razem masz się nauczyć, bo...
   — A tatuś też pójdzie? — spytał spoglądając na mnie i lekko potrząsnął za moją rękę.
   — Nie kochanie, ja nie pójdę.
   Jiae zmarszczył brwi. Wiedziałem, że moja odpowiedź go nie zadowoliła, bo jeżeli chodzi o spotykanie się z Hoseokiem, to oczekiwał ode mnie mojej obecności.
   — Nie mogę iść. Muszę zostać z tatusiem i go bronić. — oświadczył całkiem poważnie.
   — Jiae, co ty mówisz...? — szepnąłem zszokowany zduszonym głosem.
   — To jak chcesz bronić tatę, skoro nie umiesz latać? — spytał go spokojnie Hoseok.
   Gdy przestał bawić się w idealnego ojca zawiesił na mnie swój wzrok. Zmarszczyłem brwi będąc tym zirytowany, aż w którymś momencie zbliżył dłoń do mojej twarzy, którą odtrąciłem. Nie pamiętam tego, czy przyglądałem się sobie dzisiaj w lustrze. Za to po jego minie mogłem domyśleć się, że Jungkook zostawił na mojej dolnej wardze jakiś ślad.

   ***

   — Do lochow.
   Tymi słowami mój brat Leerim chciał zakończyć debatę jeżeli chodzi o zachowanie matki Hoseoka wobec mnie. Musiałem w tym uczestniczyć. Zależało mi na tym, aby pokazać jej swoją pozycję, którą myślała że doszczętnie straciłem. Teraz stojąc obok przyszłego władcy czułem się pewniej. Wystarczyło założyć na siebie odpowiedni ubiór, żeby spuściła wzrok, a mnie to satysfakcjonowało. Obok niej stał jej mąż, a gdzieś w dali Hoseok nie wypowiedając nawet żadnego słowa stali nieruchomo.
   — Ale jak to do lochow?! — spytała zszokowana. — Wasza wysokość?!
   Oczywiście, że nie byliśmy przy tym tylko w piątkę. Inny poddany powtórzył wypowiedziane wcześniej słowa Leerima uwzględniając najbardziej to, jak umyślnie sprowadziła na mnie niebezpieczeństwo i naraziła przy tym bezpieczeństwo Jiae. Rim umyślnie nie wspomniał wtedy o Jioh'u, aby wiadomość o jego istnieniu nie poszła wyżej.
   Ona zaczęła histeryzować i krzyczeć na swojego męża i Hoseoka. Miała żal o to, że nie stają w jej obronie, kiedy oni z takim doświadczeniem i wiedzą wiedzieli, że to nic nie da. Zaczynałem zastanawiać się, czy dziadek Jiae w ogóle wiedział o jej zamiarach.
   — Najgorszą dla niej karą będzie zakaz zbliżania się do mojego syna. — rzekłem oficjalnie patrząc na nią z podwyższenia. — Przez twoje nieodpowiedzialne podejście mogłoby go tutaj nie być, więc dla ciebie go już nie będzie. Gdy dorośnie dowie się o twoim czynie, bo nie będę mydlił oczu własnemu dziecku. Mój syn zasługuje na  szczerość i miłość od osób które go kochają.
   Leerim spojrzał na mnie i chociaż wcześniej mu to powiedziałem, to najwidoczniej te słowa nie dotarły do jego świadomości.
   — Nie możesz tego zrobić Hoseokowi! — krzyknęła, po czym po chwili poprawiła się zwracając się do mnie z tytułem.
   Dlaczego pląta w to Hoseoka? Nie rozumie prostych słów? Wiedziałem, że w tym momencie on spojrzał w moim kierunku, bo mogłem również i go w to wszystko wmieszać.
   — Nie wspomniałem ani słowem o generale. — oświadczyłem.
   Ona nie mogła się pogodzić z ogłoszoną tym razem przeze mnie dożywotnią karą. Leerim zatwierdził wszystko przystając na moje warunki. Zaczynałem uwielbiać to, w jaki sposób wzdychał niby znudzony całym tym przedstawieniem. Tylko ja wiedziałem, jak początki są dla niego bardzo trudne.
   — Będzie tak jak chce mój brat. To moje ostatnie słowo.
   Kłaniając się delikatnie przed Leerimem miałem zamiar opuścić salę tronową. Zagryzłem zęby gdy zorientowałem się, że Hoseok kroczy tuż za mną.
   — Chcesz mi powiedzieć, że to zbyt surowa kara? — powiedziałem oschle, nie zatrzymując się.
   Zaczynał robić się okropny upał, przez co miałem ochotę zrzucić warstwy ciuchów. Ostatnie czego bym chciał, to właśnie rozmowy z nim. Nie miałem na to ochoty.
   — Nie.
   Nie?
   Aż się zatrzymałem, a przez wielkie okna znajdujące się na korytarzu mogłem dostrzec burzowe chmury. Tak, niech pada i się ochłodzi. Moje myśli szybko zeszły na bok widząc na ogrodzie Jiae, walczącego z jego jednym z dwóch strażników. Oczywiście, że nie walczyli na serio, on po prostu wolał poprosić o naukę swoją niańkę, niż własnego ojca.
   — Nie wiedziałem o jej zamiarach.
   Prawie zapomniałem o jego obecności, aż musiał się odezwać.
   — To nie jest teraz istotne. Dlaczego za mną łazisz?
   — Yoongi...
   Wstrzymałem oddech, gdy Jiae upadł niebezpiecznie na ziemię. Bolało mnie to, gdy jeszcze nie potrafił umiejętnie korzystać ze swoich skrzydeł, jednak tamten dając mu fory nie nauczyłby go niczego. Jiae musiał mieć świadomość z umiejętności jakie posiadał i na ile go stać. Nie mógł być karmiony kłamstwami, co ostatecznie mogłoby go kiedyś zgubić.
   — Nie lubi gdy obserwuje jego treningi... — szepnąłem bardziej sam do siebie wzdychając.
   — Yoongi posłuchaj...
   — Nie był dla niego zbyt ostry? — spytałem tylko dlatego, że pewnie też obserwował to wszystko przez okno.
   — Nie, ale chciałbym ci coś powiedzieć.
   Zmarszczyłem nos, gdy tylko usłyszałem jego słowa i spojrzałem w jego kierunku. Stał zaledwie cztery kroki ode mnie, a jego wzrok sprawił, że po moim ciele przeszły dreszcze niepokoju.
   — Jeżeli chcesz ze mną rozmawiać to tylko o Jiae, doceń to.
   — To ja nie potrafiłem docenić ciebie, gdy chciałem to zrobić okazało się, że jesteś w ciąży z tym...
   On wykonał krok do przodu, a ja jak automat cofnąłem się. Przygryzłem dolną wargę i przymknąłem na chwilę oczy. Dłonią dałem mu sygnał, żeby się nie zbliżał.
   — To mnie przerosło... — szepnął ciężko łapiąc oddech.
   — Nie chcę słuchać twoich słów!
   Hoseok nerwowo poruszył głową, przez co mogłem stwierdzić, że nie takiej relacji z mojej strony się spodziewał. Wyciągnął w moim kierunku rękę, bełkocząc coś pod nosem.
   — Wybacz, że nie potrafiłem okazać ci moich uczuć. Chciałem ciebie chronić, chciałem chronić Jiae, ale to wszystko... Yoongi, twoje miejsce jest u mojego boku, ja...
   Świat zawirował mi przed oczami. Do płuc dochodziło za mało tlenu. Zatoczyłem się, przez co musiałem przytrzymać się ściany, żeby nie upaść. Nie chciałem, by wprowadzał w mojej głowie ponowny haos.
   — Książę koronny zabronił generałowi zbliżać się do jego brata. — usłyszałem donośny głos.
   Był to mój ulubiony strażnik, który kroczył aktualnie za Jiae. Stanął przede mną zagradzając drogę Hoseokowi.
   — Czy mój brat kazał ci wypowiedzieć te słowa? — spytałem czując ogromną kulę w gardle. —  Po tym wszystkim śmiesz jeszcze sugerować gdzie jest moje miejsce?! — krzyknąłem.
   Nie mogłem na niego spojrzeć. Jego słowa dotknęły mnie i otworzyły na nowo rany, które nigdy nie miały zamiaru się na dobre zagoić. Kątem oka mogłem dostrzec to, jak zaprzecza.
   — Brat księcia zabronił mi się zbliżać...
   — Właśnie generał łamie ten zakaz... — rzekł ostro tamten.
   Całe szczęście, że stał pomiędzy nami. Dzięki temu w jakiś sposób czułem się bezpieczniej. Teraz wiedziałem, że będę musiał również powrócić do starych zwyczajów i własnej służby.
   — Książę Leerim nie kazał mi niczego powiedzieć.
   — Mój brat jasno powiedział, że generał nie jest odpowiednim kandydatem na mojego partnera życiowego. Jasno przedstawił swoje stanowisko w tej sprawie. — oświadczyłem.
   Próbowałem być spokojny, ale moja klatka piersiowa z niebezpieczną szybkością poruszała się w górę i w dół. Ten potworny ból rozsadzał mnie od środka. Bałem się tego, że pójdzie do Rima. Bałem się tego, że zmieni zdanie. Dlaczego tak się bałem, kiedy powinienem wierzyć w to, że będzie dobrze?
   — Jiae... — zaczął, jednak nie dokończył od razu. — Jiae zasługuje na nas obu.
   — Miał nas obu, a to zostawiło na nim piętno. Nie dostrzegłeś zmian jakie u niego zaszły? Bym zapomniał, przecież ledwo znasz własne dziecko. Za to doskonałe pamiętam każde słowo, które wypowiedziałeś w tamtym domu.
   Było mi ciężko wspominać tamte chwile, a jeszcze gorzej te w których Hoseok nie był do końca stabilny i próbował zrekompensować niektóre swoje czyny. Gdyby nie ciąża...

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz