62🐍

3.3K 544 130
                                    

Jenna nie była pewna, jak czuła się po rozmowie z bratem. Z jednej strony dodał jej nieco odwagi, bo uświadomił jej, że naprawdę umiała troszczyć się o wszystko, co kochała... A z drugiej strony to wciąż był jej bliźniak kochający ją bezwarunkowo, a nie obca osoba, która jednak musiała coś w niej zobaczyć, by coś do niej poczuć - a Jenna wątpiła, czy to "coś" posiadała.

Pomimo serdeczego zaproszenia od Rogera, siostra odmówiła mu wizyty w domu, zapowiadając jednak, że wktótce wpadnie na obiad. Po spacerze chciała pobyć chwilę sama; wiedząc, że Jacob był u Newta, udała się do swojego mieszkania.

Poszła do swojej sypialni, gdzie znajdowało się spore lustro. Jenna rozwiązała włosy, zdjęła płaszcz i stanęła przed nim, by przyjrzeć się swojemu odbiciu.

Popatrzyła w oczy samej sobie, a wtedy ogarnął ją niewypowiedziany smutek. Odgarnęła wszystkie włosy do tyłu, spoglądając na swoją twarz, a to wyjątkowo ją załamało.

Wiedziała, że nie była najpiękniejsza, ani najmłodsza - nawet jeśli w duchu czuła inaczej, wyglądu nie dało się oszukać. Miała trzydzieści lat; większość znajomych w jej wieku już nie przejmowała się wyglądem, bo mieli swoje drugie połowy, niektórzy też dzieci, i to o nie dbali najbardziej.

Jenna była ostatnią osobą, która chciałaby zostać kurą domową, lecz nie zmieniało to tego, że pragnęła miłości. Ostatnio docierało to do niej bardziej niż kiedykolwiek, bo zrozumiała, że Martina nigdy nie kochała... Ani on jej.

To też po części przez niego widziała w swoim wyglądzie wiele mankamentów. Pomijając to, że porównywała się do pięknej Lety, usłyszała kiedyś rozmowę Martina z jednym z jego podwładnych. Była po włosku, jednak mówili na tyle wolno, że Jenna zdołała zrozumieć sens ich rozmowy nawet dzięki swojej niewielkiej znajomości języka.

- Szefie, o co chodzi z tą Jenną? Ona nie jest ani ładna, ani zgrabna, nie ma cyc..

- Nie zadawaj pytań, jak chcesz żyć, Matteo - przerwał mu Martin, pospiesznie odchodząc.

To była tylko tamta krótka wypowiedź, ale wpłynęła na Jennę na lata. O niej właśnie myślała, stojąc przed lustrem i widząc niemalże kompletny brak biustu, przeciętną twarz, nijakie ciało...

Poprawiła włosy, które również, w jej mniemaniu, nie wyglądały najlepiej. Przywołało to inne wspomnienie: gdy, jak była mała, matka na siłę naciągała i związywała je kokardami, co zawsze wyjątkowo ją bolało. Przez długi czas marzyła tylko o tym, by je rozpuścić, jednak tamte wydarzenia podświadomie tak bardzo na nią wpłynęły, że do dziś często nosiła je związane.

Nie podobała jej się także jej szyja i dekolt, o które, jak twierdziła matka, powinna dbać tak samo szczególnie jak o twarz - a dawno już tego nie robiła. To samo tyczyło się dłoni, wyjątkowo brzydkich, poranionych, niechronionych rękawiczkami, choć i to Albine często jej zalecała.

Jenna nawet nie wiedziała, kiedy nabawiła się tylu kompleksów; zazwyczaj aż tak nie przejmowała się wyglądem, albo chowała się za swoim niewyparzonym językiem... Lecz wtedy pierwszy raz szczerze chciała się komuś podobać i zaczęła rozumieć, że to może nie być proste.

Myślami wróciła do tego przeklętego zdjęcia w gazecie, które wywołało w niej tyle emocji. Tam Leta wyglądała olśniewająco, a Newt został przedstawiony jako wybitny magizoolog, autor książki...

A kim ona była?

Jak dotąd raczej zbiegiem.

- Gdzie mnie do niego? - szepnęła sama do siebie, opierając czoło o lodowatą taflę lustra. - Ja do niego pasuję tylko jako wąż...

W tym samym czasie w mieszkaniu Newta zrobił się ruch niczym na targowisku. Scamander z pomocą Jacoba i Nagini próbował wszystko przygotować na tę wcześniej nieplanowaną randkę, zdeterminowany wreszcie coś zmienić w ich relacji.

- Dobra, musimy teraz przećwiczyć, co jej powiesz - powiedział Jacob, stając przed Newtem w kuchni. - Jak ją skomplementujesz?

- Że... - Newt nie miał absolutnie żadnego pomysłu, dlatego wypalił:

- Że ma oczy jak sala... Że ma oczy? Ładne, znaczy?

- Nie! Nie! Nie! - zawołał Jacob, kręcąc głową. - Musisz tak bardziej... Z uczuciem. Tak, żeby wiedziała, że nie mówisz jej o tych oczach bez powodu, ale też nie przez tę sal...

- Mogę ja? - przerwała mu Nagini, podchodząc do Jacoba i próbując go uspokoić. - Powiedz mi, co ci się w niej podoba. Tak na pierwszy rzut oka, z wyglądu - dodała w stronę Newta.

Gdy chodziło o tamto pytanie, nie musiał się długo zastanawiać.

- No... Włosy. Są jak macki marmita.

Jacob złapał się za czoło, lecz Nagini się uśmiechała.

- Kontynuuj.

- I jak ona nosi tę koszulę, tę do spania, to tu... - Wskazał na swój obojczyk. - Tu to tak ładnie...

- Czyli obojczyki - stwierdziła, sięgając po coś za sobą. - Dalej.

- Obojczyki? - powtórzył zrezygnowany Jacob, jednak Nagini go zignorwała, skupiona na czymś, co leżało na stole.

- Te oczy jak salamandry... I dłonie ma takie... Po zwierzętach, znaczy ma blizny po opiece nad zwierzętami i wiem, że ona je kocha, i ma ten mały tatuaż z wężem - o, jako wąż też wygląda ładnie...

Było widać gołym okiem, że Newt był już w swoim świecie, a w głowie miał tylko sylwetkę Jenny.

- Wystarczy, bo co za dużo, to też niezdrowo... - stwierdziła Nagini, a jej odezwanie się wybudziło go z transu. - Masz teraz całą listę komplementów pod ręką - dodała, wręczając mu, jak się okazało, kartkę, na której wszystko zapisała.

- Ale co? I jak ja mam jej to powiedzieć? - zapytał zaskoczony, przyjmując kartkę.

- Tak samo, jak mi, tylko w formie "ty". Tylko nie czytaj z kartki, bo wyjdzie nieszczerze, to jest jedynie dla sytuacji kryzysowej - odparła Nagini. - A teraz trzeba wyciągnąć drugą kartkę, tym razem na komplementy nie o wyglądzie. Bo wiesz, że nie możesz mówić tylko o jej wyglądzie, prawda?

Newt spojrzał na kartkę, a potem gdzieś w nieokreśloną dal i uśmiechnął się.

- Z tymi to chyba... To chyba sobie poradzę.

- Świetnie, genialnie, gadka załatwiona, ale jeszcze musisz się w coś ubrać - zauważył Jacob, a Nagoni pokiwała głową.

- Z tym się zgodzę.

- A... Tak jest źle? - zapytał Newt, wskazując na swoją wymiętą koszulę, w której przed chwilą karmił zwierzęta i nieco przemoczone spodnie.

- Źle - powiedzieli Jacob i Nagini jednocześnie.

- Mógłbyś ułożyć włosy - zasugerowała dziewczyna, wskazując na jego przemoczoną po karmieniu kelpii czuprynę.

- O, to, to. I pokaż, co masz w szafie - powiedział Kowalski. - Zaraz znajdziemy ci jakąś ładną koszulę, ładne spodnie, muszkę, o, poubierasz się i będziesz wyglądał niesamowicie, i Jenna będzie twoja, i wszyscy będą zadowoleni.

Wytresuj sobie węża • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz