⁂
Pov:George
Była już w sumie noc kiedy w końcu byłem w hotelu, mój szef nawet się na mnie nie patrzył kiedy ja rozmawiałem z recepcją. Wyciągnął tylko rękę abym dał mu klucze od jego apratamentowego pokoju, bo jak inaczej. Przecież "wielki lord" nie może się zniżać do poziomu zwykłego pokoju, miałem w miarę duży i dobrze wyposażony pokój. Był w nowoczesnym stylu, z oddzielną sypialnią, salonem, balkonem, toaletą i drugim pokojem, który chyba pełnił funkcję pokoju relaksu? Dużo obrazów na ścianach wygodne fotele itp. siedziałem właśnie na łóżku wykładając ze swojej walizki najpierw rzeczy, ciuchy poukładam za chwilę. Ważniejsze jest dla mnie to żeby teraz podłączyć laptop do ładowania, może ktoś napisał mi maila albo coś. Niby wszystko przełożyłem ale mam to w zwyczaju, że lubię się upewniać. Kiedy już w końcu wszystko co powinienem był podłączyłem nadeszła pora na rozpakowanie ciuchów.
Wziąłem telefon do ręki i połączyłem go z wcześniej włączonymi słuchawkami bezprzwodowymi, takimi większymi bo lubie głośną muzykę ale nie chce sprawiać kłopotu innym. A więc wracając, włączyłem moje niebieskie słuchawki po czym puściłem sobie piosenkę i zacząłem się rozpakowywać co jakiś czas w środku stając i zaczynając podskakiwać i śpiewać tekst piosenki śmiejąc się przy tym.
-"Baby, you lighy up my world
Like nobody else
The way that you
Flip your hair gets me overwhelmed
But when you smile
At The gound, It ain't hatd to tell
You don't know,
Oh-ou
You don't know,
You're beautiful"-Śmiałem się śpiewając piosenkę i delikatnie przy tym tańcząc i podskakując a jednocześnie pakując ciuchy do dużej szafy obok łóżka. Robiłem to i niestety- nie zauważyłem, że ktoś wszedł do mojego pokoju. A po chwili już czułem czyjąś rękę na moim barku i jak poparzony odskoczyłem wywalając się, słuchawki mi spadły i wpadły gdzieś pod łóżko, chyba się popsuły bo bas w głośniku był na tyle głośny, że gdy ich na sobie nie miałem słychać było aż muzykę jak normalnie z telefonu, a teraz nic.. a muzyki przecież nie wyłączyłem.
Spojrzałem się w górę a tam widzę rozbawioną twarz mojego kochanego szefa. Śmiał się i obserwował jak czerwień na moich policzkach pojawia się w szybkim tempie. Było mi wstyd, ale czekaj. Co on tu robi? W momencie kiedy o tym pomyślałem zdezorientowałem się dość mocno, wstałem i spojrzałem się na niego nie pewnie a ten widząc moją powagę jakby zirytowany tym sam spoważniał i spojrzał się na mnie nieco gardzącym wzrokiem z góry.
-Co szef tu robi?-Spytałem bo chyba sam z Siebie pierwszy nie był wstanie się do mnie odezwać. Ah ta duma nie pozwalająca odezwać się mu takim jak on do kogoś niżej postawionego =D.
-Przyszedłem dlatego, że zaraz jedziemy podpisać papiery.- Stwierdził ignoracyjnym tonem ale- czy my nie mieliśmy podpisywać tego czegoś później?
-A czy nie było to zaplanowane na pojutrze?-
-Nie, przełożyłem na dziś. Nie będę się później przejmować, że zaśpie.- Racja, pewnie chce spędzić czas na Florydzie bawiąc się a nie czekając do momentu kiedy załatwi swoje obowiązki tak jak każdy odpowiedzialny dorosły. Standard.Spotka się pewnie z jakimś towarzystwem wokół, którego kręci się nasza firma i będzie ćpać i pojedzie dla zabawy na handel dziwkami. Kiedyś na początku tej roboty kiedy starał się ze mną dogadać wziął mnie na jedne takie swoje "wyluzowanie się" ale wogóle mi to nie podchodziło. Nawet nie przez fakt, że rzeczy które tam się odwalały były pojebane. Towarzystwo mi nie zbyt pasowało, a on sam mnie bardziej przerażał niż sprawiał wrażenie, że chce się ze mną dogadać.
CZYTASZ
Come on, tell me you love me ||Dreamnotfound
FanfictionDream jest płatnym mordercą, któremu zleca się zabicie pewnego ważnego biznesmena. Kiedy udaje się aby to zrobić zastaje zamiast niego jego zapracowanego asystenta. Co stanie się dalej :> ? ꨄ︎Będzie *może* tu też Karlnapꨄ︎ Okładka i fanarty używane...