Po powrocie z kurii Mateusz za pozwoleniem Możejki udał się do więzienia na widzenie z pewną osobą.
Po 15-stu minutach czekania, klawisz wpuścił na salę Łysego, który po ujrzeniu kapłana stanął w miejscu.
- Ma... Mateusz?
Mężczyzna podbiegł do księdza i przytulił go na powitanie. Niebieskooki bardzo lubił uściski, więc odwzajemnił czuły gest. Po chwili łysol wypuścił Mateusza z objęć i spojrzał na niego radośnie.
- Nie zapomniałeś o mnie! - powiedział szczęśliwym i wzruszonym tonem Łysy.
- O przyjaciołach się nie zapomina. Zwłaszcza tych spod celi!
Duchowny sympatycznie się uśmiechnął i puścił łysolowi oczko, po czym usiadł przy swoim stoliku, do którego dosiadł się również po chwili jego przyjaciel.
- Który gnój tak cię pobił? - spytał poważnym tonem większy.
- Ledwo co pamiętam ich wyglądy. Wiem, że było ich trzech. Klawisz specjalnie wpuścił mnie do ich celi, żeby...
- Nie musisz kończyć. Która to była cela? - spytał mężczyzna bez włosów.
- Wydaje mi się, że ta obok twojej, ale nie jestem pewien...
Po wypowiedzeniu zdania przez proboszcza Łysy zbladł. Mateusz spojrzał na niego z lekkim niepokojem.
- Wszystko w porządku? Tak nagle zbladłeś.
- Mateusz... Ci kolesie, którzy cię pobili, to Paker, Misiek i Łosiek! Najgroźniejsi więźniowie skazani na dożywocie za zabójstwa! To cud, że przeżyłeś starcie z nimi! - sapnął Łysy, po czym zalał się zimnym potem.
- Spokojnie. Jak widać, przeżyłem. Siniaki powoli znikają i przestają boleć. - odpowiedział spokojnie duchowny.
- Dzięki Bogu...
Pomiędzy mężczyznami nastała niezręczna cisza, którą ciężko było w jakikolwiek sposób przerwać. Mateusz przełamał się i zadał Łysemu pytanie.
- To może... Powiesz mi wreszcie jak masz na imię?
- Yyyy... Ja? Cóż... Moje imię jest głupie. Nie lubię go... - odpowiedział niezręcznie napakowany.
- Ojj, no weź! Nie lubię zwracać się do kogoś ksywką. - powiedział kapłan.
- Ehh... W porządku. Tylko się nie śmiej! - mruknął więzień.
- Spokojnie. - rzekł kapłan.
- Więc... Mam na imię Amadeusz. Żenada, co nie?
- Przesadzasz. Każde imię jest ładne. Twoje również, Amadeuszu!
Mateusz uśmiechnął się do Łysego. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech i poklepał księdza po plecach.
- Łysy, wracamy do celi! - burknął klawisz.
Amadeusz niechętnie wstał z krzesła, po czym uściskał na pożegnanie duchownego, a kiedy się odkleił od niego, uśmiechnął się i powiedział:
- Znamy się krótko, ale jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Dziękuję, Matteo.
- Wiem, że niedługo wychodzisz. Zapraszam cię do mnie na plebanię. Tam zawsze będziesz mile widziany. - odpowiedział niebieskooki.
***
Po powrocie z widzenia, wyczerpany Mateusz wrócił na plebanię. Kiedy wszedł do środka, zastał widok, którego się nie spodziewał.
- Niespodzianka! - krzyknęli bliscy Mateusza, którzy czekali na niego w salonie z mini przyjęciem.
Niebieskooki był zaskoczony, szczęśliwy i jednocześnie wzruszony. Zanim cokolwiek udało mu się powiedzieć, podszedł do niego Mietek, który ze łzami w oczach przytulił go tak mocno, że prawie go udusił.
- Proszę księdza... Ja tak bardzo księdza przepraszam! Zwyzywałem księdza od najgorszych i uwierzyłem w księdza winę! Jest mi tak przykro! - jęknął zapłakany policjant.
- Panie Mietku... Wybaczam panu, ale... Udusi mnie pan! - wymamrotał Mateusz.
Nocul puścił niższego i spojrzał na jego pobitą twarz pełną siniaków, przez co jeszcze bardziej zachciało mu się płakać.
- Mietek, nie maż się! - zaśmiał się Możejko, po czym szturchnął potężniejszego w ramię.
- Tak się cieszę, że księdza uniewinnili! A teraz zapraszam wszystkich do stołu na poczęstunek. - powiedziała Natalia.
- Yyyy... A z jakiej to w zasadzie okazji, Natalio? - spytał Mateusz.
- Z okazji twojego powrotu do domu, geniuszu! - mruknął Pluskwa, który lekko i żartobliwie trzepnął Mateusza w łeb.
- Nie ma to jak w domu. - powiedział pod nosem duchowny, po czym zasiadł do stołu.
______________
I tak oto zakończyło się moje krótkie fanfiction. Rozdział jest krótki i nie jest jakiś powalający, ale jest to też trochę spowodowane tym, że nie mam zbytnio nastroju, ze względu na trudną sytuację rodzinną w ostatnim czasie. Mam nadzieję, że rozdział choć trochę się spodobał.
Wspominałam również, że nie jest to ostatnie opowiadanie z ojca Mateusza na tym profilu, bowiem mam zamiar stworzyć nieco dłuższego fanfika o shipie Orest x Mateusz.
Zdradzę jedynie, że fanfik będzie nosił nazwę "W imię...".
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. Do następnego! ❤️
CZYTASZ
Aresztowany - Ojciec Mateusz
FanfictionW szkole podstawowej w Sandomierzu dochodzi do strzelaniny, w której ginie 29 osób, w tym 27 dzieci. W zamach terrorystyczny zostaje wrobiony lubiany przez wszystkich ksiądz Mateusz Żmigrodzki. Policja może i uwierzyła by w jego wersję, gdyby nie je...