CH.3 "Dom"

22 1 43
                                    

*Pov.: Hinata*

Odkąd kochasie matki wyrzucili mnie z mojego własnego.. no właśnie... czego? domu?
Czy tak wygląda każdy dom? Czy w każdym jest tyle kłótni i cierpienia?

Jeżeli tak, to nie chce mieć takiego domu.. Te miejsce, które jest moim "domem" zawsze było pełne nienawiści, cierpienia, alkoholu, kłótni, płaczu... odkąd sięgam pamięcią, nigdy, ale to nigdy nie czułem swego rodzaju bliskości z tym miejscem a także z tą "rodziną". Kiedy moi równieśnicy z uśmiechem wracali do swoich domów, ja byłem przerażony na samą myśl powrotu do niego. Tak długo zwlekałem z powrotami do tego miejsca, że potrafiłem wrócić o północy, aby tylko matka spała.

Ponieważ, jeśli wróciłem kiedy ona nie spała to za każdym razem dostawałem po ryju.

Szczęście w nieszczęściu, że matka się mną kompletnie nie interesuje, dzięki temu nawet jeśli mnie wyrzuca z "domu" to ja i tak mam sposób, aby nie siedzieć na dworze.

Jednym z sposobów "włamania" się do tego miejsca jest drzewo i otwarte okno. A mnianowicie....

Za moim "domem" jest sporego rozmiaru drzewo, które jakimś dziwnym trafem jest za oknem mojego pokoju.

Wdrapuje się na nie i wchodze bezpiecznie do środka, całe szczęście, że zawsze okno jest przymknięte!

A drugim sposobem jest poprostu zapasowy klucz w głębokiej, okrągłej dziupli tego drzewa i pod doniczką, przed głównym wejściem.

Jakby tego było mało to w tej dziupli chowam zapas pieniędzy, pare batonów, butelek wody i szczelnie zabezpieczone przed wilgocią itd ubrania na zmianę.

Jak to mówią.. ostrożności nigdy za wiele a przezorny zawsze ubezpieczony, tak więc ta dziupla jest zakryta mchem.

*Time Skip*

Siedzę już w swoim pokoju do którego wszedłem za pomocą drzewa. Z dołu słychać bardzo.. nieciekawe odgłosy... nawet nie chce wiedzieć co oni tam wyrabiają...

Wiem, że matka nie będzie zaglądać do mojego pokoju, lecz wrazie "W" wolę zamknąć drzwi na zamek. Jak chciałem tak zrobiłem i mogłem w spokoju się umyć i pójść spać... Dziękuję Ci Boże, pokój z prywatną łazienką!

Wziąłem potrzebne rzeczy na zmianę i ruszyłem do łazienki na szybki prysznic.

Kiedy na moje nagie ciało spływał strumień ciepłej wody to było takie przyjemne i kojące.. Dzisiejszy dzień dał mi ostro popalić, na szczęście już się kończy...

- Kageyama-san... chciałbym Cię już zobaczyć... jeszcze pare godzin... - powiedziałem sam do siebie smutno.

Przy okazji umyłem jeszcze włosy a po wyjściu z prysznica, umyłem zęby i ubrałem się w piżamę.

Położyłem się na łóżku, było już dosyć stare, jak zresztą wszystko w tym domu.
Mój pokój był dosyć mały i ponury... ciemne, szare oddrapane ściany, stare lekko zniszczone biurko, szafeczka nocna. Szafa dosyć duża i staroświecka. Półki na ścianach, które świeciły pustką. Na biurku przybory szkolne, stary laptop, zeszyty i lampka. Jedynie co nie było ponure i zniszczone w tym pokoju to sufit, który został urządzony tak, aby imitował nocne gwieździste niebo.

- Piękne... - szepnąłem sam do siebie. - Zupełnie jak twoje oczy, Kageyama-san. - dodałem równocześnie delikatnie się rumieniąc.

Dużo czasu nie minęło, aż wkońcu udałem się w objęcia Morfeusza.

*Time Skip - next day*

Obudziłem się wcześnie rano, jeszcze przed tym cholernym budzikiem...
No cóż, skoro już wstałem to się przyszykuję do szkoły.

Alone [KageHina]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz