🐴
Wprost nie mógł uwierzyć, że on coś takiego zrobił. Był królem, pieprzonym królem Toonvalnee; mającym na sobie odpowiedzialność za cały kraj, rządzącym wieloma ludźmi pod sobą, posiadającym silne podstawy świetnego, dżentelmenśkiego wychowania, a zachował się jak zwykły prostak, cham i burak! Jak on mógł, na litość boską, zaszyć się w bibliotece z nieznaną mu dziewczyną i jeszcze tak nią okręcić, że wpadła w jego ramiona, ochoczo poddając się atmosferze?! Jak mógł doprowadzić do tego, że siedziała na jego kolanach, całując się z nim zapamiętale?! Dlaczego w ogóle zapuścił swoje ręce w rejony jej ciepłego, idealnie pasującego w jego dłonie ciała?! Co w niego wstąpiło?! Nigdy, przenigdy nie zachował się w taki sposób, ale szalejący w krwi alkohol oraz podniosła chwila balu sprawiły, że zapomniał o tym, kim był.
Jasne, ty durny baranie, zwal wszystko na alkohol.
Mimo iż próbował, nie potrafił zmyć obrazu pięknej, tajemniczej nieznajomej w srebrnej sukience, która urzekła go swoim niewinnym wyglądem, kiedy stała w jego bibliotece, uroczo marszcząc czoło, gdy czytała. Zaintrygowała go już w momencie pojawienia się w sali balowej u boku Austina, który milczał jak grób, kiedy zapytał go po jej uciecze, kim była. Dziewczyna przyciągała wzrok już z drugiego końca pomieszczenia, ale nie wydawała się zainteresowana, by z nim porozmawiać, czy stanąć w kolejce do bycia narzeczoną króla. Według niego uciekała tam, gdzie nie sięgał jego wzrok, kręcąc się nieustannie w otoczeniu księcia. Dlatego był tak bardzo zdziwiony słowami kuzyna, który kazał mu pójść do biblioteki, bo na pewno tam zniknęła „srebrna panna”, jak ją to określił. Początkowo nie zamierzał nic robić, ale potem stwierdził, że jemu też się coś należy i pocałował dziewczynę z czystego kaprysu; by zrobić na złość rodzicom, którzy na niego liczyli. I na moment zbuntować się przeciwko królewskiemu, sztywnemu wychowaniu.
— Alexander — powiedziała głośno towarzysząca mu kobieta.
— Hm? — mruknął chłopak.
Potrząsnął głową, zerkając na trzymaną w dłoni łyżeczkę, którą kręcił w powietrzu obok filiżanki z kawą stojącą na spodku. Skrzywił się, odkładając sztuciec w idealnej linii obok talerza, a następnie spojrzał w lewo na siedzącą obok niego matkę. Patrzyła na niego z pobłażaniem, trzymając palce na uchu filiżanki.
— Coś ci zawraca głowę, synu? — zapytała, uśmiechając się pogodnie.
— Pewnie jakaś panna szczególnie zainteresowała naszego króla — odparł William, dołączając do nich podczas późnego śniadania. — Widzisz, mówiłem ci, że wystarczy jeden wieczór, żeby się zauroczyć.
Alexander uśmiechnął się kącikiem ust, przesuwając językiem po zębach. Cóż, dziadek wiele się nie pomylił. Chyba faktycznie go zauroczyła. Zaintrygowała, ale czym, nie miał cholernego pojęcia.