Rozdział 14

100 8 0
                                    

Przyjęcie przeniosło się do willi z powodu rozszalałej burzy.

- Zdecydowanie muszę wracać do Nowo- Anglii.

- Polecimy gdy tylko poczujesz się lepiej.- powiedział książę.

- Ale ja już się lepiej czuję, nic mi nie jest, natychmiast wracajmy, dziękuję za gościnne w tym domu, ale muszę natychmiast wracać.

- Jak tak to pilne dla ciebie, to możemy ruszać jutro.

- Ja naprawdę muszę teraz, nie mogę czekać.

- Więc jak sobie życzysz, ale samolot przyleci dopiero jutro, przy takiej pogodzie jak się nie uspokoi możemy nawet czekać dwa dni.

- Nie mogę tyle czekać, wezmę lot błyskawiczny jeśli taki istnieje. - powiedziałam z poddenerwowaniem.

- Proszę ujrzyj jednego z moich helikopterów. - zaproponował Russo.

- Dziękuję, ale nie mogę.. nie umiem tym sterować i nie chcę rozbić ci tak drogiego środka transportu.

- Mam jeszcze trzy w garażu nie krępuj się.- dalej się uparł.

- Dziękuję powinnam się jakoś odwdzięczyć?

- Za sam przyjazd dziękuję, Dzięki tobie ślub się odbył i żona nie zwiała mi z przed ołtarza.

Bezwłocznie wpadając do mojej sypialni, w pośpiechu wzięłam walizkę, była w połowie spakowana więc tylko weszłam do łazienki przebrałam  się w wygodne ciuchy i za chwilę stałam gotowa do odjazdu.

- Na pewno nie chcesz najpierw odpocząć, lub się posilić?- zapytała udając zatroskana Angel.

- Nie mam czasu.

- Weź na drogę prowiant, wszystko ci przygotowano i witaminy powinnaś je zażyć.

- Dziękuję, chętnie bym jeszcze została ale siła wyższa.

- Miło że mogliśmy cię poznać, obyś częściej nas odwiedzała i nie żegnamy po raz pierwszy ani ostani.

- Mam taką nadzieję do miłego zobaczenia.- uścisnęłam na pożegnanie oby nigdy.

- Przy takiej pogodzie aż strach wyjeżdżać, burza rozszalała się na dobre. - popatrzył przez okno Ash.

- Ma dobrego pilota, nie w takich warunkach latałem.

- Uważajcie na siebie.- powiedziała Angel.

Benedict i ja wsiedliśmy do helikoptera, w raz z dwoma przybocznymi, polecieli wzdłuż oceanu, warunki pogodowe nie były najlepsze i leciało się jeszcze więcej niż zwykle w sześć godzin, dotarliśmy w dziesięć, ale jakimś cudem wysiedliśmy prosto na lotnisku. Tam ktoś puścił cynka już czekały flesze.

- Jeszcze raz dziękuję nie wiem jak mam ci dziękować. Przepraszam że to w dzień wesela zawracam ci głowę ale sprawa jest poważna.

- Podziękowaniem będzie dla mnie twoje kolejne odwiedziny, masz zaproszenie na wakacje i nie przyjmuje odmów.

- Nie chcesz przeczekać tej pogody, dla ciebie zorganizują wszystko.

- Najwyżej przeczekam w hotelu.

- Zaproponowałabym ci moje mieszkanie, ale muszę jechać do szpitala.

- To coś poważnego?

- Mam nadzieje że nie.

- Może potrzebujesz na szybko limuzyn albo jakiegoś środka transportu?

- I tak wystarczająco dużo pomogłeś, zamówię taksówkę.

Lady Lawyer | Tom HiddlestonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz