Biegłam ile tchu i sił w nogach. Stopy miałam bose i czułam na nich każdą mokrą kroplę rosy, mech i trawę. Biegłam przez gęsty las, mijając po kolei podobne do siebie drzewa. Znowu przyśpieszyłam, czując delikatny ból w klatce piersiowej, coraz trudniej mi się oddychało, a nogi nie chciały nadążać, choć umysł wysyłał sygnały do biegu. Brałam głębokie oddechy, co trochę oglądając się za siebie.
Wiedziałam, że mnie gonił, a ja uciekałam z desperacją wypisaną na twarzy. Strach i adrenalina napędzały moje ciało i umysł. Co trochę oglądałam się za siebie, zastanawiając się jak daleko był mój prześladowca. Z całych sił zaciskałam ręce w pięści i zęby, żeby wycisnąć z siebie ostatnie resztki sił i zmusić nogi do jeszcze choćby kilku metrów szybkiego biegu.
Chłodne i wilgotne powietrze smagało mi twarz i odkryte plecy. Byłam ubrana jedynie w letnią sukienkę, a wokoło panował zmierzch i chłód bijący od lasu.
Dyszałam ciężko próbując złapać oddech, gdy usłyszałam gdzieś z boku, odgłos łamanych gałęzi. Gęsia skórka obsypała mi ciało, jak na zawołanie, a serce niemal podskoczyło do gardła. Czułam na ciele każdy włos, jak stawał dęba ze strachu.
Z całego serca nie chciałam, żeby mnie dogonił, ale mój organizm był coraz słabszy i coraz bardziej zmęczony, a nogi odmawiały już posłuszeństwa.
Odczuwając na sobie jego zimny oddech, biegłam jeszcze spory kawałek, depcząc po liściach i gałęziach. Drogę oświetlał mi jedynie świecący ponad koronami księżyc. Co chwilę oglądałam się za siebie, kontrolując jak blisko mnie był.
Nagle dobiegłam do sporych rozmiarów jeziora. Zatrzymałam się przy brzegu, oddychając szybko ze zmęczenia. Patrząc na równą taflę wody, zastanawiałam się co zrobić. Czy uciekać dalej lądem i narazić się na złapanie, czy spróbować zamaskować swój trop w wodzie.
Nie myśląc wiele, odchyliłam rosnące trzciny i weszłam raźnie do wody, która ku mojemu zdziwieniu była letnia. Stawiałam niepewnie kroki, pokonując ciemne jezioro. Dno było piaszczyste, nierówne, bałam się, że stawiając nieuważnie kroki potknę się, albo zrobię sobie krzywdę.
Szłam przez jezioro w milczeniu, nasłuchując i cały czas rozglądając się po bokach. Dookoła panowała głęboka cisza, przerywana jedynie odgłosem wody. Czasami tylko jakieś zwierzę odzywało się przeciągle w oddali. Woda robiła się coraz głębsza, po krótkim, ale żwawym marszu sięgała mi do pasa. Patrzyłam na to z powątpiewaniem, ale szłam przed siebie.
Niespodziewanie poczułam, na swojej kostce czyjąś zimną rękę, która pociągnęła mnie zdecydowanie w dół. Czując paniczne bicie serca, wylądowałam całkowicie pod wodą. Krztusiłam się i dusiłam masą wody, która wdarła mi się do płuc. Machałam desperacko dłońmi chcąc wybić się na powierzchnię, ale bez skutku.
Ktoś ciągnął mnie mocno na dno i raczej nie zamierzał przestać. Mącąc wodę i chcąc złapać powietrze, błagałam bezgłośnie o pomoc.
***
Obudziłam się z głośnym krzykiem, wijąc się po splątanej pościeli. Niespodziewanie poczułam na ręce czyjąś zimną dłoń. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą zmartwionego Kasjana. Patrzył na mnie uważnie.
- Skarbie, to tylko sen. Spokojnie - odezwał się do mnie.
Mimo obecności Kasjana przy mnie, nadal czułam przerażenie, a mój umysł odtwarzał obrazy z ostatniego koszmaru. Ciężko było mi uspokoić oddech i opanować emocje.
- Dziękuję, że jesteś ze mną - popatrzyłam na niego z wdzięcznością.
- Postaram się być przy tobie zawsze - rzekł, a potem westchnął. Złożył pocałunek na moim czole i po chwili ciszy odezwał się znowu. - Co masz dzisiaj w planach?
CZYTASZ
Do ostatniej kropli krwi Tom III ✔️
RomansaTOM III POWIEŚCI WYSŁANNICY DIABŁA!!!! Alicja i Kasjan zaczynają wspólne życie. Od ich zaręczyn mija kilka miesięcy, a świeżo upieczeni narzeczeni, planują wystawny ślub. Ich przygotowania do tego dnia, obfitują w problemy i trudności, z którymi będ...