Rozdział 10

1.4K 39 3
                                    




-Dzień dobry. Przynieś mi herbatę. – powiedziałam idąc do swojego biura. Po wejściu do środka moją uwagę przykuł bukiet czerwonych róż stojących na stoliku. Zdjęłam z siebie czarny płaszcz po czym cisnęłam nim na sofę. Sięgnęłam po karteczkę wciśniętą pomiędzy czerwonymi pąkami.
Tylko inicjał M.
Byłam pewna, że Malcolm dał sobie już spokój. Jak widać nie do końca. Wszystko szło zgodnie z planem. Samolot będzie gotowy za jakieś pięć miesięcy. Bardzo bym chciałaby, by można było to przyspieszyć. Niestety tak to nie działa.

    - Jak ty dziś kurewsko dobrze wyglądasz.- usłyszałam podekscytowany głos Sama za sobą.

         -Kurewsko? Czy dobrze? Bo to są dwa różne pojęcia. - zaśmiałam się. Zostawiłam liścik na stoliku, po czym usiadłam przy biurku.

         -Jedno i drugie pani prezes.- postawił filiżankę parującej herbaty obok mnie. –Pani prezes nie powinna być dziś w pracy później? Czy to ja coś pomyliłem?

Zgadza się miałam być dziś później. Obudził mnie telefon z samego rana. Podekscytowana mama poinformowała mnie o zmianie planów. Ze słonecznej Hiszpanii jadą prosto do Polski. Nie była tam od naszego wyjazdu. Dlatego kiedy to usłyszałam byłam zszokowana. Popijając kawę i jedząc siadanie. Słuchałam jej opowieści. Gdzie to nie byli i co nie widzieli. Wydawała się być szczęśliwa i przekonana, że jej zła passa do facetów dobiegła końca.  Harry jest tym jednym jedynym...

Nie chciałam psuć jej entuzjazmu. Miłość nie istniej. To tylko zauroczenie, które minie prędzej czy później. Sama dobrze powinna o tym wiedzieć. Tyle razy sparzyła się przez facetów. Jak widać nic ją to nie nauczyło.

         Skoro już wstałam postanowiłam jechać wcześniej do biura niż planowałam.

- Jak mam cię dziś nie zerznąć? Hmmm..- wyszeptał mi do ucha niskim seksownym głosem.

         -Normalne.- rzuciłam obojętnym tonem.-  zajmij się pracą. Co dziś mamy? – otworzyłam laptopa. Miałam na sobie czerwoną kopertową sukienkę zawiązywaną w pasie. Z długim rękawkiem i falbanką na dole. Do tego długie czarne kozaki do połowy uda na cienkiej szpilce. Na szyi ukochany czarny satynowy czoker. Wyglądałam seksownie i tak się dziś czułam.

         -Julie... – rozmasowywał moje spięte ramiona i pocałował mnie w obojczyk. Odchylam głowę na bok. Wtedy Sam wsunął mi dłoń pod sukienkę i czerwony koronkowy stanik objął moją pierś. Potrzebowałam chwili relaksu. Prawdziwe bzykanko to nie to samo, co mój wibrator. Ostatnio była u mnie posucha.

         -Zamknij drzwi. – powiedziałam podniecony głosem. – nie chcę niespodzianek.

         -Poczekaj chwilę odbiorę. – powiedział, kiedy był przy drzwiach. Wyszedł, a ja w tym czasie zdjęłam z siebie majtki.

         -Nie możesz tam wejść.- krzyczał Sama.

         -Gówno mnie to obchodzi!- ktoś mu odpowiedział głośno i donośnie. Nagle do gabinetu wparował Wiking. Miał na sobie białą przybrudzoną koszulkę i czarne poszarpane jeansy na kolanach i udzie. Poczułam skurcze w dole brzucha, kiedy przypomniałam sobie jego słowa.

         - Czasem lubię pobrudzić sobie rączki. – tylko, że wtedy był rozbawiony teraz wyglądał na wściekłego.

         -Był pan umówiony?- zapytałam profesjonalnym tonem. Dyskretnie zakładając majtki.

         -Nie. Proszę pani.- rzucił jadowitym tonem. 

         -Musisz się pan pierwsze umówić.- usiadłam na fotelu.

Niegrzeczna Pani Prezes Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz