{Chifuyu jest mój}

312 20 45
                                    

Baji pov:

Rano wstałem dość wcześniej niż zwykle, więc wykonałem moją codzienną rutynę i w pośpiechu ubrałem pierwsze lepsze buty i podążyłem w stronę szpitala.Stwierdziłem że ten idiota może sobie jeszcze słodko drzemać w łóżku szpitalnym, więc stwierdziłem że przejdę się do mikey'a spotkać się z nim i z siostrą.No cóż gdybym znowu siedział przy nim jak wczoraj dostałbym w łeb  dwa razy mocniej.

Przy drzwiach mikey'ego zobaczyłem Drakena wchodzącego do środka, więc szybko podbiegłem do niego i razem weszliśmy do mieszkania.Dom był dość łady lecz muszę przyznać że byłem tu pierwszy raz odkąd go wyremontowali więc poszedłem za Kenem do pokoju emmy. Gdy  weszliśmy do środka nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu, co jak co ale nie na codzień widzi się umalowanego mikey'ego w sukience. 

-ZOSTAWCIE MNIE JUŻ-wykrzyczał z wielkim oburzeniem mikey .

-Nudzi wam się?-odparłem by uratować mikey'ego z tej porąbanej sytuacji a on podbiegł do drakena skacząc na niego.

Mikey z przerażeniem patrzył na dziewczyny a one zaśmiały się głośno. 

-Nie byłeś na ostatnim spotkaniu-powiedział przerażającym głosem mikey, spoglądając na mnie jakby chciał mnie zabić.

-O CHOLERA ZAPOMNIAŁEM-wykrzyczałem po czym powiedziałem o całej sytuacji z chifuyu a oni wybłagali mnie żebym zabrał ich ze sobą do szpitala.

W drodze mikey stwierdził że ma ochotę na lody a więc szybko skierowaliśmy się do pierwszej lepszej kawiarnii.

-Czemu tu niema wafelka!-powiedział z wielkim obrarzeniem na twarzy po czy draken magicznie wyciągnął wafelek z pod swojej koszuli.Ciekawe co on jeszcze tam trzyma.

Przy wejściu do szpitala zauważyliśmy chifuyu zapierdalającego na wózku jak idiota po korytarzu.Wiedzieliśmy co to oznacza.

-JA TEŻ TAK CHCE-powiedział z błyskiem w oku niski chłopak w japonkach.

-Nie-odparliśmy wszyscy jednocześnie, po czym zaśmialiśmy się.

Chifuyu gdy nas zauważył próbował spierdolić ale zawołałem jego imię i już nie było odwrotu. Wiedziałem że potem mi się dostanie ale w tej chwili miałem w to szczerze wyjebane.

-CHIFUUUUYUUUUUUU- podbiegł do niego chłopak z małym kucykiem z tyłu i zaczął opowiadać co się dzieje w toman. Po dosłownie 5 minutach mikey powiedział że wczoraj dobierali bajiemu vice-kapitana a mina chifuyu nie była już taka sama po czym odszedł bez słowa do swojej sali.

-Pójdę za nim-odparłem szybko nie zastanawiając się jak zareaguje chifuyu.

-Zastąpiłeś mnie tak? hah a ja głupi myślałem że uda nam się odbudować nasze relacje-odpowiedział załamującym się głosem.

-Kurwa chifuyu wysłuchaj mnie błagam.

-Dobrze-odparł ze spokojem w głosie.-przecież miałeś prawo mieć znaleźć kogoś takiego jak ja...oczym ja mówię w tym momencie...-widziałem jego zaszklone oczy a on szybkim ruchem mnie przytulił.Byłem zdziwiony całą tą sytuacją bo myślałem że dalej czuje do mnie obrzydzenie bo tym co mu zrobiłem.

-Proszę...więcej mnie nie zostawiaj.

-Obiecuje, rozmawiałeś z lekarzem, kiedy ma się odbyć operacja?-odparłem szybko żeby zmienić temat.

-Jutro-wyszeptał ledwo słyszalnie  z przerażeniem w głosie.

-Spokojnie, będzie dobrze.

-A jak coś ci się stanie?!-znowu wybuchnął płaczem a ja już nie wiedziałem jak go uspokoić.

-Twoje zdrowie jest dla mnie najważniejsze, nie przejmuj się mną.

Poczułem jak chłopak powoli przestaje płakać a ja uświadomiłem mu żeby spotkał się z resztą na co pokiwał głową.

-Oi chifuyu! Wypłakałeś się już do swojego ukochanego?-wchodząc do sali powiedział to wysoki chłopak z warkoczem a wszyscy tylko gwałtownie się zaśmiali.-Rozważ ponowne dołączenie do toman gdy wyzdrowiejesz.

-Dobrze pomyśle nad tym-blondyn uśmiechnął się do niego by zmienić temat ich rozmowy.

-Cieszymy się że Baji ci pomoże-uśmiechnęła się blondynka.

-O ile sam przy tym nie zginie-odparła szybko Yuri po czym poczuła zdenerwowany wzrok swojego brata.-Żartowałam oczywiście nie ma się czego bać, baji możemy porozmawiać?

-Jasne-odpowiedziałem dziewczynie po czym poszedłem z nią na korytarz.

-Co ty odpierdalasz?!-Spytałem się, gwałtownie ciągnąc dziewczynę z ramię,-przepraszam, wiem że się martwisz ale...

-Nie pozwalam ci....-wyszeptała ledwo słyszalnie.-nie chce cię stracić tak jak naszego ojca-widziałem jak po jej policzkach zaczęły spływać łzy więc szybkim ruchem ją przytuliłem.

-Spokojnie, będzie  dobrze nie martw się-mino moich słów dziewczyna się nie uspokoiła wiedziałem jak przeżyła śmierć ojca i wiedziałem że muszę ją wspierać.

Dałem znać reszcie żebyśmy zostawili chifuyu w spokoju ponieważ musi odpoczywać przed operacją a oni pożegnali się i wyszli.Pod szpitalem rozdzieliliśmy się i każdy poszedł w swoje strony a yuri poszła zgarnąć swoje rzeczy bo obiecałem jej że obejrzymy razem film.

Po wejściu do mieszkania pobawiłem się chwilę z moim futrzakiem a chwilę później wyłożyłem różne chipsy i słodycze na stół.Oczywiście dodałem jeszcze butelkę wina bo na trzeźwo nie przetrwałbym komedii romantycznej.

Już w połowie filmu byłem całkowicie pijany a moja siostra już spała więc postanowiłem że wyjdę zapalić przed dom.Naglę zaczęło mi się kręcić w głowie a moje nogi były jak z waty.Wiedziałem tylko jedno, ktoś mi coś dosypał do alkoholu.

Gdy się obudziłem byłem przywiązany do krzesła i nie mogłem się ruszyć. Nie wiedziałem co się dzieje a po chwili przypomniałem sobie co się stało zanim zemdlałem. Próbowałem krzyczeć lecz czułem że moje gardło było strasznie wypalone ilością wypitego alkoholu i odrobiną nikotyny.

-Śpiąca księżniczka wstała? Miałem nadzieje że pośpisz trochę dłużej-słyszałem czyiś głos, wydawał się znajomy lecz po chwili pokazał się przed moimi oczami.Nie wiedziałem co mam myśleć, byłem zszokowany tym co zobaczyłem i co najgorsze dalej małem problem wypowiedzieć chociaż jedno słowo.-Szkoda że i tak nic nie powiesz-zaśmiał się i nagle popatrzył na mnie przerażającym wzrokiem przykładając mi nóż do gardła.

-Chfuyu jest mój wiesz o tym?-znowu zaczął się śmiać po czym wbił mi nóż w ręce przywiązane z tyłu krzesła.Chciałem krzyczeć lecz nie mogłem byłem cholernie przestraszony że może zrobić coś strasznego chifuyu.

-Jest godzina 15 czyli ta w której miała się odbyć operacja ale jakie to przykre że się tam nie pojawisz-Byłem strasznie wkurwiony wiedziałem że coś czuł do chifuyu ale to jest już kurwa przesada my się tyko przyjaźnimy.

-Chifuyu cię znienawidzi bo kto by uwieżył człowiekowi który dzień przed operacją został porwany, osobiście tego dopilnuje a teraz pobawmy się trochę baji- uśmiechnął się i zaczął mi strzelać w stopy, chciałem zdechnąć lecz obiecałem chifuyu że go nie zostawię musze dotrzymać słowa.

-Zginiesz Kazutora- tylko na tyle było mnie stać po czym zemdlałem z bólu

-------------------------------------------------------

Sorki taki mały polsat heh <3

A więc tutaj akcja zaczyna się rozkręcać i mam nadzieje że rozdzialik się podoba jak macie jakieś uwagi piszcie śmiało życzę smacznej kawusi  ^^

(Możliwe że rozdział 4 pojawi się pod wieczór ale na razie mam w chuj zadań lecz postaram się wyrobić z tym wszystkim)

{Wspomnienie z przeszłości}-BajifuyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz