-Jak się czujesz Reki?-Jak największe gówno.
-Za kilka minut idę się szykować, a pielęgniarka cię przygotuję. Potrzebujesz czegoś? Może chcesz pogadać?-Zapytał Souta, a ja czułem jak ze stresu ściska mnie w brzuchu. Dobrze wiedziałem, że strata nogi nie jest taka straszna, że dzięki temu będę żył. Po prostu ta świadomość, że nie będę mógł jeździć na desce mnie dobijała. Znowu zrobiło mi się gorąco, zbierało mi się na atak paniki, ale nie chciałem tego po sobie pokazywać.
-Nie da się wyciąć samego guza? Przecież nie trzeba ucinać całej nogi, proszę Cię!
-Reki, rozmawialiśmy już o tym. Będzie dobrze, nie martw się. Będziesz zdrowy, wszystko wyjdzie na prosto.
Westchnąłem, a na mojej twarzy pojawił się smutny uśmiech. Dałem ręce przed siebie, a lekarz mnie przytulił. Tego właśnie w tej chwili potrzebowałem.
Było zimno, a deszcz lał jak z cebra. Souta już wyszedł, a ja w mojej dłoni trzymałem telefon.
W dniu mojej randki z Soutą, Langa do mnie zadzwonił. Byłem w szoku, więc nie oddzwoniłem, ani nie odpisałem. Kiedy więc teraz trzymałem urządzenie, aby uspokoić mamę oraz Cherrego i jego chłopaka, mój smartfon znowu zadzwonił.
Wesoła muzyczka wybrzmiewała, a ja odebrałem. Może zrobiłem to impulsywnie, ale musiałem.
-Reki? Hej-Usłyszałem głos w słuchawce. Był lekko zachrypnięty, chłopak chyba miał katar.
-Hej.
-Wrócisz do domu? Proszę, musimy porozmawiać.
-Teraz nie mogę. Może za kilka tygodni, zobaczymy jeszcze.
-To ja przyjdę do Ciebie. Gdzie jesteś? Mogę już przyjechać-Odrzekł, a w jego głosie dało się wyłapać zmartwienie.
-Langa, to nie jest dobry moment, oddzwonię później.
-To wszystko moja wina! Nie ignoruj mnie, ja chce się pogodzić, nie mów, że ty nie!
-Ale to naprawdę nie jest dobry moment. To nie jest rozmowa na telefon-Powiedziałem, a do sali weszła pielęgniarka-Muszę kończyć, do później!-Odrzekłem, oraz od razu się rozłączyłem.
Kaia pozwoliła mi ostatni raz przejść się po oddziale. Mimo tego, że po chemii czułem się otępiały, oraz ledwo żywy, chciałem to zrobić. Ostatni raz przejść się na swoich własnych, dwóch nogach. Po kilkuminutowym spacerze położyłem się na łóżku, a dziewczyna wraz z drugą pielęgniarką zaczęły wieźć mnie na sale zabiegową. Uspokajały mnie, że wszystko będzie dobrze, że z pewnością wyzdrowieję. Wjechaliśmy na salę, położyłem się na łóżku operacyjnym, a wokół mnie zebrali się lekarze. Wśród nich stał Souta, który stanął obok. Zaczął się do mnie pocieszającą uśmiechać, oraz głaskać po głowie.
-Ale wyzdrowieję, tak? Będzie dobrze?-Pytałem, czując zbierające się w oczach łzy. Miałem nie płakać, ale niektóre emocje za długo siedziały w moim sercu.
-Aniołku, ładnie zamknij oczka, oraz licz do dwudziestu.
-Ale Souta...
-Ciii.....
Anestozjolog przyłożył maskę do moich ust.
Moje oczy same się zamknęły.
Obudziłem się, nie wiedząc gdzie jestem, oraz kim jestem. Czułem się tak, jakbym był na silnych narkotykach. Tlen był mi dostarczany przez maseczkę, ale nie czułem, że oddycham. Miałem wrażenie, że płuca robią to za mnie. Chciałem się podnieść, ale na moje próby tylko jęknąłem. Nie miałem na nic siły. Zmusiłem się jednak do podniesienia głowy, oraz rozejrzenia po sali.
Obok mnie siedziała moja mama, a wraz z nią Langa. Było już trochę ciemno, oboje chyba spali. Głowa chłopaka była na moim łóżku, trzymał mnie za ręce. Mama zaś spała na drugim krześle.
Spojrzałem na swoje nogi. Jednej oczywiście nie było.
Znowu jęknąłem, oraz chciałem ruszyć swoimi rękoma. Kiedy jednak to zrobiłem, niebieskowłosy chłopak się obudził. Spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, oraz mnie przytulił. Nie wiedziałem jak zareagować, więc leżałem w bezruchu. Cały świat się kręcił, możliwe, że ta dwójka była tylko moją halucynacją.
Jednak w momencie, w którym poczułem uścisk Kanadyjczyka wiedziałem, że nie śnię.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam, czemu mi nie powiedziałeś głupku?! Przecież dowiedziałeś się tak dawno temu, twoja mama mi wszystko powiedziała! Aż tak mnie nienawidzisz?!-Krzyknął zmartwiony, a ja otworzyłem usta. Chciałem coś powiedzieć, ale słowa nie wychodziły z moich ust. Do sali weszła pielęgniarka, która widząc to, że się obudziłem, zawołała lekarza.
Pogłaskałem Langę po włosach, przypominając sobie, jak miękkie były. Gdy byliśmy nastolatkami, oraz dopiero zaczynaliśmy ze sobą chodzić, często to robiłem. Odprężało mnie to. Teraz znowu to zrobiłem, a efekt był ten sam.
Znowu przed oczami zrobiło mi się czarno, oraz zasnąłem. Usłyszałem nawoływanie mojego imienia, a ja po prostu chciałem spać. Byłem strasznie zmęczony. Nie tylko chemią i narkozą. Byłem zmęczony tym wszystkim.
Tym razem obudził mnie silny ból. Było mi jednocześnie strasznie zimno, ale też gorąco. Ciężej mi się oddychało, ale dalej miałem na sobie maseczkę. Nie wiem ile minęło czasu, ale w sali byłem tylko z Langą. Gdy zobaczył że się obudziłem, od razu poszedł do lekarza, a ja wyciągnąłem rękę w jego stronę, z nadzieją, że ze mną zostanie.
-Gorączka często się zdarza, nie ma co panikować. Masz osłabiony organizm, trzeba tu jeszcze podać leki przeciwbólowe. Coś Cię jeszcze boli, Reki?-Zapytał mój lekarz, a ja pokiwałem głową na nie.
Minęło kilka minut, a leki przeciwbólowe zaczęły działać. Wypiłem dwie szklanki wody, a Langa się nie odzywał. Siedzieliśmy w ciszy, na dworze dalej było ciemno.
-Gdzie mama?-Zapytałem, a on podniósł głowę.
-Kazałem jej jechać do hotelu się wyspać. Bardzo się o Ciebie martwiła, kilka nocy nie spała z nerwów.
-Dziękuję.
-Reki, ja...
-Też Cię przepraszam. Powinienem Ci powiedzieć o moim stanie.
CZYTASZ
Chewed cigarette | rekixlanga
Fanfic||FANFICTION WOLNE OD SPOJLERÓW|| Kiedy Reki ma nowotwór, Langa przeżywa żałobę po stracie swojej mamy, a ich relacja zaczyna coraz bardziej się psuć. |fanfik z anime Sk8 the Infinity, główne paringi; RekixLanga, CherryxJoe| Sk8 - #2 - 14.01.21 Rek...