I

175 18 9
                                    


Stoję na scenie otoczony falą tłumów a światła reflektorów oślepiają mnie tak samo jak słońce gdy jest w najwyżej osiągalnym punkcie. Co chwilę czuję gwałtowny przypływ adrenaliny w żyłach i z przyjemnością delektuję się tym uczuciem.

- Młody, przestań się ociągać! Mamy jeszcze pół sali do ogarnięcia, a ty marzysz o niebieskich migdałach.

Z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego współpracownika, bo ciężko byłoby go nazwać kolegą. Rudy klepnął mnie po plecach z taką siłą, że o mały włos nie wylądowałem w klęczącej pozie na brudnej wykładzinie sali teatru.

- Już, już. Sprzątam przecież

Oczywiście było to kłamstwo. Przez ostatnie pięć minut bujałem w obłokach.

Zawsze marzyłem o tym, by występować na scenie. Jednak nigdy nie mogłem być taki jak on. Delikatne dłonie szarpiące struny liry pięknie ozdabianej złotem, włosy oświetlone reflektorami niczym słońcem, powiewające jakby na wietrze pomimo braku okien w pomieszczeniu. Był idealny i tego mu zazdrościłem najbardziej.

- Halo, ziemia do Xiao!

Rudy machał swoją dłonią przed moją twarzą. Wyglądał na lekko poirytowanego tym, że musi wykonywać całą pracę samodzielnie, czego nienawidził robić.

Z resztą dziwię się, że jeszcze go nie wywalili z tej roboty. Często omijał swoje zmiany wykorzystując do tego najgłupsze z możliwych wymówki albo w ogóle się nie zjawiał w pracy.

- Przestań tak majtać tą łapą, wyglądasz głupio

Odburknąłem w odpowiedzi ukrywając rozbawienie jego wyrazem twarzy i poruszyłem kilka razy zmiotką po podłodze, żeby się ode mnie już odczepił.

Wreszcie po trzydziestu niezmiernie dłużących się minutach zamiatania, wycierania, i zbierania pozostałości po widowni z ziemi, udało nam się wysprzątać salę na błysk. Oczywiście możemy pominąć fakt, że wykonałem o przynajmniej połowę więcej roboty niż Childe.

Wymęczony usiadłem u stóp sceny podpierając się na łokciach. Westchnąłem cicho przejeżdżając palcem po jej śliskich deskach. Ile bym dał żeby się nim stać?
Być może wypowiedziałem to na głos. Sam nie wiem. Rudzielec wyjrzał z za telefonu i zerknął na mnie kątem oka. Poczułem na sobie to jego przybijające spojrzenie.

- Jesteś jakiś nie w sosie. Gryzie cię coś?

Pytanie to zaskoczyło mnie i nie potrafiłem tego ukryć.

- Późno już

Celowo unikałem odpowiedzi na to pytanie. Dochodziła dopiero siedemnasta, czyli godzina, o której zazwyczaj kończyliśmy pracę.

- Lepiej już będę się zbierać. Do zobaczenia jutro Childe

Niestety. Dodałem w myślach podnosząc się leniwie ze sceny.

- Skoro tak mówisz..

Chłopak zaśmiał się nerwowo jakby już coś miał w planach na jutrzejszy dzień. W najgorszym przypadku wykonam robotę w pojedynkę.

Szedłem równym krokiem śpiesząc się na peron. Był początek lipca, więc słońce jeszcze nie zaszło za horyzont. Kroczyłem przed siebie myśląc tylko o jednym. O chłopaku, który czasami występował w teatrze grając na lirze. Jego pieśni były naprawdę godne pochwały. Sposób w jaki grał - delikatnie lecz zachowując przy tym pewność siebie - sprawiał, że nuty przyjemnie wpadały w ucho i zamieszkiwały tam na długi czas.

Dotarłem na peron gdzie pociąg właśnie dawał znak odjazdu. Zrezygnowany usiadłem na ławce i czekałem na kolejny, którego przewidziany przyjazd był dopiero za 48 minut.

Z nudów zacząłem nucić pod nosem jedną z melodii, która chodziła mi po głowie. Peron był pusty, więc mogłem się chociaż przez chwilę wyrazić artystycznie.

W końcu pociąg przyjechał, co prawda spóźniony o 15 minut jednak dla mnie nie miało to większego znaczenia.

Zająłem miejsce przy oknie wpatrując się w miejskie krajobrazy. Na jednej ze stacji mignęło mi coś - a raczej ktoś - znajomy. Z pośpiechem wysiadłem, mimo że nie była to moja stacja. Po prostu musiałem mu się przyjrzeć z bliska.

Siedział na ławce - jak zwykle perfekcyjny i oddający przyjemną aurę. Miało się wrażenie, że chłopak błyszczy pomimo braku specjalnych efektów. Miał opuszczone powieki i wyglądało na to, że śpi na siedząco. Wpatrywałem się w niego przez chwilę i poczułem ukłucie zazdrości w okolicach serca. Odwróciłem się na pięcie i już miałem ruszać na następny pociąg, kiedy ciszę przeszył tak dobrze mi znany melodyjny głos.

- Xiao.

Zamarłem w bezruchu słysząc swoje imię. Poczułem jak serce mi wali i czułem się tak jakby zaraz miało się wyrwać z mojej klatki piersiowej. Nogi miałem jak z waty więc jedynie obróciłem głowę w stronę ławki.

- Mam dla ciebie propozycję

Jego prawy kącik ust delikatnie uniósł się w szelmowskim uśmiechu.

——————————
Hej mam nadzieję, że się podobało :") Przepraszam jeśli są jakieś błędy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 14, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sierpniowa noc | xiaoven fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz