Szare, ponure chmury snuły się po niebie, tworząc tak gęstą i nieprzyjemną atmosferę że każdego przebiegły chłodne ciarki po plecach.
Z blond kosmyków kapały kropelki wody, krwisto-czerwone skrzydła przesiąknęły deszczem a po idealnych kreskach zrobionych eyelinerem została tylko czarna smuga. Jego słone łzy spływały po twarzy wraz z gorzkimi kroplami deszczu. Złote tęczówki wpatrywały się w ziemię, natomiast jego źrenice były tak małe że przypominało ziarenko piasku. Nie trwało to długo, gdyż przerażenie zmieniło się znowu z zwykłą obojętność, bezsilność.
— Hawks? Co się stało? — Skrzydlaty wzdrygnął się gdy przed nim pojawiła się rozmazana postać, a głos dziewczyny w jego uszach piszczał jak syreny.
— To nic takiego, po prostu mała wpadka na patrolu.— Mruknął pod nosem wysilając się na najszerszy uśmiech. —Nie bój się Ryuko, nie mam pięciu lat.
—A to dziwne, bo czasami zachowujesz się jakbyś tyle miał.— odpyskowała mimo że nie miała ochoty na kłótnie. —Słuchaj ja sie po prostu martwię, bo ostatnio chyba coraz gorzej z tobą.Nie odezwali się już, kiedy smoczyca opuściła pomieszczenie, a blondyn skierował się do swojego biura.
•••
Młody bohater leżał na plecach, gdzie jego nogi od kolan zwisały swobodnie z budynku. Przyglądał się wszystkim gwiazdom, głęboko o nich rozmyślając; o tym że każda gwiazda ma swoją historię, swoje miliony lat i świecą tak mocno na ile tylko mogą sobie pozwolić.
Tą beztroską chwile jednak przerwał mu okropny zapach spalenizny, który zważając na to że była to opuszczona fabryka nie był by niczym złym, ale smród się zwiększał a powietrze wokół gęstniało.
Gdyby nie jego szybka reakcja, został by po nim tylko czarny proch. Niebieskie ognie go oślepiały, a skrzydła słabły z każdą chwilą przez wysoką temperaturę. —Nie powinieneś się chyba zapuszczać w takie miejsca co?— spytał mężczyzna który wyłonił się zza niebieskiego pożaru. — Biedna ptaszyna, jak ty sobie poradzisz? Z moim darem nie masz żadnych szans.
Jego uśmiech. Był przepiękny, zwłaszcza kiedy jego oczy świeciły podobnie jak płomienie którymi sie zabawiał. Bohater jednak szybko odrzucił tą myśl i wciąż utrzymując się w powietrzu, oznajmił— Zawsze mogę wezwać wsparcie. — blondyn uśmiechnął się kwaśno i przetarł oczy które były spuchnięte od wcześniejszego płaczu i teraźniejszej gorącej temperatury.
To fakt że nie miał z nim szans. Mógł próbować ale jego pióra ledwo radzą sobie z zwykłym płomieniem, a co dopiero z takim który ma podwójną siłę. Cóż, przynajmniej wieczór ten nie był nudny.
Coś jednak sprawiło, że bohater wcale nie miał ochoty z nim walczyć, i to nie dlatego że szans nie miał. Jego osoba pobudziła u blondyna mieszaninę dziwnych emocji. Poczuł taki wewnętrzny spokój, a na złoczyńce mógł patrzeć się godzinami. Jednak nim zdążył się opamiętać z jakże dziwnego transu, było już za późno. Powieki się przymknęły a każdy mięsień w jego ciele się rozluźnił. Ciało skrzydlatego padło bezwładnie na ziemie.
•••
Ciepła kołdra, która okrywała rozgrzane ciało, zwisała z łóżka a ciepłe skrzydła, okrywały kołdrę. Ciepły, łagodny zapach karmelu, roznosił się po całej sypialni a sam skrzydlaty, pachniał mocnym karmelem. Zegar tykał, i tykał, i tykał...
Skrzydlaty obudził się, lecz nadal leżał pod ciepłą kołdrą. Analizował wszystko pokoleli, zaczynając od tego jak stracił przytomność na opuszczonej fabryce, kończąc na tym że gdy akurat się przebudzał, zauważył że osobą która zanosiła go do jego mieszkania, był bliznowaty złoczyńca od którego biło przyjemne ciepło. Milion pytań krążyło po jego głowie ale jedno które krzyczało najgłośniej było „dlaczego?". Dlaczego zamiast go wtedy zabić, odniósł go na rączkach do domu?
Hawks miał dziś wolne więc aktualnie wciąż leżał przeglądając telefon. Myśli turkusowych płomieniach go nie opuszczały, bo jak mógł czuć wtedy spokój i przerażenie jednocześnie? Miał powiedzieć komuś o tym zdarzeniu? Czy nie zawracać wszystkim głowy bo w końcu ten sam złoczyńca który go zaatakował, odniósł go poźniej z powrotem do domu?
Czując że zadaz oszaleje jeśli nie zajmie głowny niczym pożytecznym, wstał i pomimo bólu jaki promieniował po calym kręgosłupie, podreptał do kuchni zrobić sobie szybkie śniadanie.
Mimo że mieszkał sam, miał ogromne mieszkanie i spał na łóżku dwuosobowym, a to wszystko dlatego że jego skrzydła potrafiły być wielkości 3 ludzi. Salon z wielką rozkładaną kanapą, na której zmieściły by się całe grono osób, a na wprost wielki telewizor i mały szklany stolik. Gdy zjadł, umył naczynia i poszedł na kanapę. W telewizorze leciał jakiś w miarę ciekawy serial kryminalistyczny, co uznał za sukces bo może oderwie go to od rzeczywistości.
Był zmęczony mimo że niedawno wstał. Otulony ciepłym kocem, wpatrywał się w lecący serial, który pomimo ciekawej fabuły nie był w stanie odciągnąć go od własnych myśli. Siedział sam w salonie, myślami wracał cały czas do wczorajszego dnia.
•••
Skrzydlaty w końcu przysnął na żółtej kanapie, a obudził sie późnym popołudniem. Spojrzał na telefon na którym było 12 nieodebranych połączeń od Rumi i 10 wiadomości od Ryuko.
R: Hej jak sie czujesz?
R:Halo Takami
R:Możemy wpaść z Rumi?* Kolejne 7 nie odczytanych powiadomień*
H: Sorki spałem
R: Wystraszyłeś nas!
R: Chcesz do nas wpaść?
H: Akurat mam już plany, może jutro dobra?
R:Spoko! miłego<3Miał plany. Naprawdę posrane plany. Chciał odnaleźć złoczyńcę, poznać jego umiejętności i zamiary. Był tajemnicą którą chciał rozwiązać, bo za bardzo zaprzątała jego głowę. Może gdy schwyta jednego z najgroźniejszych złoczyńców w Japonii, znów będzie postrzegany jako najlepszy bohater a nie ten który się "ztacza".
____________________
906 słów <3
CZYTASZ
HOTWINGS CZARNE SZLUGI
Fanfiction(mam do tej książki sentyment wiec tylko dlstego wciaz tu jest. Nwm czemu czytacie to gowno ale okej...) A co gdyby świat był pozbawiony kolorów. Wszędzie dookoła szaro-białe kolory. Otaczają cię sami puści ludzie. Bez emocji, bez uczuć, którym równ...