- Jeśli mam być szczery, kompletnie sobie nie radzę. Nie jestem najlepszym rodzicem dla chłopca. - wyznał szczerze Mingjue, dobrze wiedział jak zachowywał się w ostatnim czasie i nie był z tego dumny. - Nie przejmuj się tym. - uspokoił przyjaciela - Być może nie jestem największym fanem warzyw, jednak potrafię obejść się bez mięsa. - odpowiedział spokojnie, chociaż w środku wcale spokojny nie był. Jego myśli uparcie wracały do całej tej sprawy, a on sam chciał jak najszybciej wracać do domu i zapytać brata dlaczego do cholery to zrobił. Dlaczego tak bardzo chciał się go pozbyć i dlaczego pozbawił go tego, który stał się najważniejszą osobą w jego życiu. Naprawdę chciał, by to wszystko okazało się nieporozumieniem i Huaisang nie miał z tym nic wspólnego.
Lan Huan nie potrafił się nie przejmować, ostatecznie Mingjue był jego najdroższym przyjacielem i bratem. Nawet jeśli szło o tak błahą sprawę jak mięso. Spojrzał z wdzięcznością na służkę która wniosła misę z dobrze wysmażonym mięsem i osobiście nałożył kilka kawałków przyjacielowi.
- Po prostu zjedz. Musisz nabrać sił po tym trudnym czasie. - skwitował i westchnął, uśmiechał się do niego ciepło i życzliwie chociaż czuł i dobrze wiedział ,że temu w głowie kołaczą różne i nie do końca dobre myśli. Starał się jakkolwiek odsunąć je na bok, jednak w obecnej sytuacji było to dość trudne - Poza tym, żaden rodzic nie jest idealny. Każdy przechodzi gorsze i lepsze chwilę, ale to nie czyni nas złymi. Nawet słabymi. Nie martw się. Jestem pewien, że gdy mamy Song dorośnie zrozumie to doskonałe i nie będzie miał żalu o nic. Pomyśl lepiej o tym jacy będziecie szczęśliwi kiedy A-Yao wróci. Myśl o pozytywach, bo myślenie o negatywach w niczym nam nie pomoże. A teraz już bez marudzenia, zjedz. Potrzebujecie sił oboje. - poprosił spokojnie utrzymując wciąż przyjacielski i życzliwy ton.
- O ile będzie chciał wrócić. - powiedział spokojnie Mingjue. Zaczynał powoli przyzwyczajać się do myśli, że Meng Yao co najwyżej wróci po chłopca i odejdzie, po tym jak starszy wysłał za nim list gończy i zajmował się malcem. Gdzieś w głębi pojawiała się również myśl, że młodszy niekoniecznie mówił same wyuczone zdania. Mimo odkrycia całej intrygi, nie potrafił wciąż pozbyć się myśli, że mężczyzna był z nim jedynie ze strachu. To zdanie wydawało mu się wciąż sensowne, zwłaszcza jeśli przypominał sobie o tym jak Yao bał się go na początku. Sięgnął po herbatę i upił łyk.
Xichen niewielu rzeczy w życiu mógł być pewien po tym co go spotkało w życiu. Ale tej jednej akurat pewny być mógł.
- O to akurat martwić się nie musisz. Mogę ci przyrzec, że Meng Yao gdy tylko dowie się o rozwoju sytuacji to wpadnie do Qinghe szybciej niż z niego wypadł. - uśmiechnął się lekko rozbawiony - Nigdy nie widziałem kogoś kto usychał by tak z tęsknoty. Ostatni raz widziałem go takiego kiedy kazałeś wynosić mu się z Qinghe... - zaczął i uciął milknąc na chwilę. Chrząknął i wziął do ust porcję ryżu. Nie był pewien czy powinien mówić o tym co było wtedy. A pamiętał to bardzo dobrze. Nim Yao poszedł do Lanling naprawdę niesamowicie cierpiał. I już wtedy, aż tak ważne nie było powrócenie do Lanling jak Qinghe. Ciężko było jednak naprawić to zaufanie które zostało w tamtej chwili utracone. Im dłużej sam Lan Huan nad tym myślał tym bardziej docierało do niego w którym momencie jego najdroższy przyjaciel staczał się w otchłań mroku. I chyba to było najstraszniejsze w całej tej sytuacji. Obawiał się, że gdyby trwałoby to wszystko dłużej, młodszy mógłby znów stoczyć się w tą samą otchłań.
Spojrzał uważnie na przyjaciela słysząc jego słowa, nie spodziewał się, że Yao tak przeżywał tamtą sytuację, chociaż... Jeśli miał się nad tym zastanowić, to to był moment w którym sam podpisał na siebie wyrok, ten i kolejny po śmierci Wen Ruohana.
CZYTASZ
MDZS - Nie Mingjue x Jin Guangyao
Hayran Kurgu✓|ZAKOŃCZONE| " Miał ochotę zrzucić go na ziemię, gdy ten strzelił go w tyłek, on to chociaż zrobił delikatnie. Niespecjalnie przejął się jego marudzeniem o rzekomych siniakach i wcale nie zamierzał dawać mu spokoju, nie ufał mu i nie miał pojęcia...