☘️
Ella od dnia balu chodziła z głową w chmurach. Ciągle wspomniała cudne chwile, jakie spędziła w zamku i o tym cudownym czasie, jaki przesiedziała w królewskiej bibliotece. Oczywiście w nocy sen z powiek spędzał jej król Alexander, który okazał się jeszcze przystojniejszy w półmroku pomieszczenia oświetlanego marną lampką oraz srebrnym blaskiem księżyca. Mogła założyć, że król będzie się kręcił gdzieś w pobliżu, ale nie podejrzewała, że ona sama zostanie przed nim postawiona w dziwnej sytuacji. Tym bardziej nie wiedziała, jakim cudem chłopak wykorzystał swój urok albo czar i sprawił, że siedziała mu na kolanach, całując go bez opamiętania. Nawet nie pamiętała, w którym momencie nieszkodliwy taniec, który na niej wymusił, zmienił się w coś… intymniejszego. Może to dlatego ciągle to roztrząsała. Nie potrafiła znaleźć logicznej odpowiedzi, dlaczego pozwoliła królowi na taki odważny krok i dlaczego nie powstrzymała go, kiedy ją ostrzegał. Chyba pragnęła zrobić coś wbrew sobie; coś, czego normalnie by nie zrobiła. I cieszyła się, że tego dokonała. Chociaż raz spełniła swoje głębokie pragnienia.
Przeżyła niemały szok, kiedy bliźniaczki oznajmiły, że król Alexander jeździ po królestwie, poszukując „tajemniczej wybranki”, która ujęła jego serce. Nie sądziła, iż miał na myśli ją, ale malutki płomień małej nadziei płonął w jej sercu, napędzając podekscytowaniem oraz napięciem oczekiwania. Rosemary stała się przez to jeszcze podlejszą kobietą, rozkazując jej czyszczenie praktycznie każdego centymetra kwadratowego domu. Wręcz nakazała pucowanie wszystkich okien, wycieranie każdej półki i szorowanie najciemniejszych kątów podłogi. Po takim dniu Ella naprawdę nie miała ochoty na cokolwiek poza położeniem się na swoim legowisku, przytuleniem do Albiego i zaśnięciem. Nie miała nawet sił, by przemyć brudną twarz wodą — tak skrajnie wykorzystana czuła się ciągu całego dnia. Wstawała, harowała w pocie czoła bez jedzenia przez kilkanaście godzin, a potem chodziła spać, by od rana przeżywać to samo. Na szczęście jej niedola skończyła się, kiedy sąsiadka przyleciała do Rosemary z wiadomością, że król Alexander dziś przybędzie w ich strony. Cieszyła się, choć starała się tego zbytnio nie okazywać. I podejrzewała, iż sprawa wcale nie będzie taka prosta. Ponownie dobrze założyła.
— Kopciuszku — mruknęła ostro kobieta.
Ella przerwała szorowanie poręczy od schodów i spojrzała na macochę, jednocześnie ocierając pot ciekący jej po czole. Była zmęczona, głodna i śpiąca.
— Tak? — spytała.
— Przerwij tę robotę — rozkazała Rosemary. — Teraz weźmiesz kosz i pójdziesz po drewno. Dzisiejszy wieczór zapowiada się chłodno, a ja nie zamierzam marznąć, bo tobie się nie chce zawlec tyłka po opał. Bierz dupę w troki i ma cię tu za trzy sekundy nie być.
— Tak jest — wycedziła Ella przez zaciśnięte zęby. — Coś jeszcze?
— Zabierz ze sobą swojego kundla.