| Część 12 |

590 67 7
                                    

Witam ponownie!

Życzę miłego czytania♡

___________

Wei Wuxian wciągnął Lan Wangji przez drzwi i skierował się do łóżka. Ktoś odstawił kadzidło z powrotem w ich pokoju oraz je zapalił. Na szczęście, którykolwiek służący to zrobił, w końcu załapał i zamienił silny kwiatowy zapach na delikatniejszy, drzewny, chociaż nadal nie był to zapach drzewa sandałowego.

Zbyt zmęczony, by się tym przejmować, Wei Wuxian zaciągnął Lan Wangji do łóżka i rzucił go na nie.

- Lan Zhan, naprawdę nie możesz powstrzymać się od alkoholu - westchnął Wei Wuxian.

Lan Wangji rozciągnął się na łóżku jak martwy ciężar, nie przestrzegając swojej zwykłej, idealnej pozycji do spania.

Wei Wuxian westchnął, patrząc na niego, po czym pochylił się i zaczął ściągać dla niego buty, odrzucając je na bok, kiedy skończył. Podobnie pomógł mu zdjąć szaty zewnętrzne, wydobywając zapach drzewa sandałowego. Wei Wuxian odetchnął głęboko i poczuł, jak coś się w nim uspokaja.

Po chwili zabrał się do manewrowania długimi nogami Lan Wangjiego pod kocem, aby mógł go nim otulić.

- Jak na kogoś, kto zwykle jest tak doskonały, z pewnością zapominasz o wszystkim, kiedy jesteś pijany.

To było trochę zabawne i urocze, pomyślał sobie Wei Wuxian, uśmiechając się i kończąc przykrywać go kocem.

- Muszę wrócić na bankiet, ale jeśli do mojego powrotu nadal będziesz spał, nie myśl, że pozwolę ci odejść bez odrobiny odwetu - mruknął Wei Wuxian, przypatrując się mu przez chwilę. Wyciągnął rękę, by odgarnąć niesforny kosmyk włosów.

Wstał i już miał wyjść, kiedy poczuł, że po raz drugi tego wieczoru został chwycony za nadgarstek.

- Lan Zhan? Obudziłeś się? - zapytał Wei Wuxian, patrząc na niego.

Lan Wangji wpatrywał się w niego złotymi oczami, błyszczącymi w ciepłym świetle lampy.

- Przyprowadziłem cię z powrotem do naszego pokoju gościnnego - powiedział Wei Wuxian, zakładając, że musi być zdezorientowany tym, gdzie się znajdują - Upiłeś się po jednej czarce, Lan Zhan - rzekł, drażniąc się z nim - Jeśli jesteś zmęczony, możesz odpocząć. Wrócę na bankiet...

Zanim zdążył skończyć, został nagle szarpnięty z ogromną siłą, więc upadł na Lan Wangji.

- Lan Zhan! - krzyknął Wei Wuxian, próbując się wyprostować, ale ramiona Lan Wangjiego owinęły się wokół jego talii, przytrzymując go w miejscu.

Wei Wuxian zmarszczył brwi - Lan Zhan, nadal jesteś pijany? - zapytał walcząc, ale Lan Wangji nadal nie pozwalał mu odejść.

- Nie pijany - zaprzeczył Lan Wangji.

Wei Wuxian parsknął - Jaki pijak by się do tego przyznał? - odparł - Dobrze, moja wina. Nie powinienem był zadawać głupiego pytania - ponownie spróbował wyrwać się z ramion Lan Wangjiego tylko po to, by uścisk się zacieśnił. Jeśli nie użyje kultywacji, nie będzie w stanie się uwolnić, więc Wei Wuxian spróbował innej metody - Lan Zhan, twoja wstążka na czole jest przekrzywiona - powiedział, wyciągając jedną rękę ze śmiertelnego uścisku Lan Wangji, by sięgnąć po wspomnianą wstążkę.

Lan Wangji zmarszczył brwi, jego oczy podążały za palcem Wei Wuxiana, ale nie zrobił żadnego ruchu, by go zatrzymać, jakby samo zmarszczenie brwi mogło go powstrzymać.

A stone to break your soul, a song to save it. || WangXianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz