Erwin POV
Wyszedłem przed komendę. Znów upiekło mi się, a Grzechu został zaorany moimi argumentami. Byłem z siebie zadowolony, dopisywał mi dobry humor. To już drugie przesłuchanie dzisiaj, które Montanha przeprowadzał. Brakowało mi tego. Ostatni raz gdy mogliśmy się zmierzyć słownie w przesłuchaniówce był... już nawet nie wiem ile temu. Tygodnie, miesiące? Ten czas spędzony z nim na komendzie przypomniał mi, jak bardzo to lubiłem. Jak bardzo jego lubiłem.
Przypomniałem sobie o sytuacji pod szpitalem, jak czułem jego dłoń na moim pośladku. Był to przelotny kontakt, ale wzbudził we mnie takie emocje, że musiałem się ewakuować, bo nie ręczyłem w tamtym momencie za siebie. Teraz też się ewakuowałem po otrzymaniu od niego wytrychu.
Jechaliśmy z Digi Boyem jego samochodem. Zatopiłem się w swoich myślach. Po tym wszystkim nie spodziewałem się, że na moją prośbę otrzymam od niego nielegalny przedmiot. Wyjąłem mój telefon i otworzyłem zrobione przez mnie zdjęcie. Akurat uchwyciłem, jak Grzesiu był tuż za mną z podniesionymi rękami i coś do mnie mówił. Nie chciał bym wrzucał to zdjęcie na Twittera. Nie miałem takiego zamiaru, po prostu chciałem mieć pamiątkę z policją w celi, a wyszło nawet lepiej, bo miałem pamiątkę z nim. Aż przypomniałem sobie o zdjęciu, które Montanha zrobił nam dawno temu w banku. Odszukałem je w galerii. Było prawie takie samo, tylko to on był na głównym planie, a ja w tle z podniesionymi rękami mówiłem coś do niego. Też nie chciałem tego zdjęcia na Twitterze. I on też nie miał zamiaru go tam dodawać, tylko wysłał je do mnie.
Uśmiechnąłem się do telefonu. Wtedy nasza relacja była zupełnie inna, lepsza. W pewnym momencie się zepsuła. Z wielu powodów, zarówno z mojej jak i jego strony. Odpuściliśmy sobie, czego bardzo żałowałem. Ale skoro on nie chciał tego ciągnąć, to czemu ja miałem to robić. No dobra, powiedziałem kilka gorzkich słów, to prawda. Dzwoniłem do niego tylko, gdy czegoś chciałem, to też prawda. Ale on do mnie też nie dzwonił, a telefony przecież działają w obie strony.
Mimo to, gdy zdarzyło się, że się kontaktowaliśmy to było fajnie. Było jak dawniej. I do tego chciałem wrócić, ale wątpiłem, by to się stało. Za dużo było między nami złej krwi. I jeszcze to jego odgrażanie się, że powinniśmy poważnie porozmawiać. Pewnie wytykał by mi wszystkie moje przewinienia, choć sam nie był święty. Nie uśmiechało mi się tego słuchać. Wolałbym pobyć z nim i pośmiać z różnych rzeczy, podogryzać sobie w przyjacielski sposób, poflirtować... a nawet coś więcej. Ale to już było w sferze fantastyki. On wolał swoją K9, a ja udawałem, że wolę Heidi. Czemu ona nie potrafiła wywołać we mnie tego co Grzesiu? Powinno być inaczej, a jednak faktem było, że nie ważne ile czasu spędziłem z nią, to nadal wolałbym być z nim. Jeździć, rozmawiać, śmiać się i bawić razem z nim.
- Ej, gdzie cię odwieźć? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Digi Boya.
- Co? - Wyrwało mi się, zanim dotarło do mnie znaczenie jego słów. - A, zawieź mnie do domu.
- Coś się tak zamyślił? Jakaś panna? - Zapytał mnie.
- Ta, panna - odparłem. Nie chciało mi się tłumaczyć, nie jemu. Właściwie to nikomu.
Dojechaliśmy na miejsce w ciszy i pożegnałem się z nim. Wszedłem do mieszkania i zastanawiałem się co ze sobą zrobić. Nie było aż tak późno, ale nie miałem ochoty na rabunki, czy wyścigi. Za to chciałem spędzić z nim więcej czasu. Mimo, że miałem z nim dzisiaj dużo interakcji, to chciałem więcej. Jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Może była to też okazja, na podreperowanie tej znajomości. Tylko nie mogłem tego spieprzyć. Wyjąłem telefon i wpisałem z pamięci jego numer. Po chwili odebrał.
CZYTASZ
Ja cię kocham, a ty z nią | Morwin | Gregory x Erwin
FanfictionErwin znów przegadał Montanhę i tym razem ominęła go kara za napad na bank Pacific Standard. Ale ponowne spotkanie w sali przesłuchań obudziło w nim uczucia do Grzesia, które ukrywał i których usilnie chciał się pozbyć. Jednak zachęcony dobrą zabawą...