℘ Sometimes I think about you ℘

146 12 14
                                    

- Janek? Mógłbyś mi coś obiecać? - spytał Zawadzki swojego chłopaka, który leżał oparty o jego tors.
- Oczywiście, co to takiego? - spytał Rudy zerkając na niego.
- Obiecaj mi, że nie umrzesz i mnie nie zostawisz. - powiedział z lekką nutą smutku.
- Obiecuję.
- Na pewno? Jesteś dla mnie najważniejszy i nie chcę cię stracić.
- Na pewno. Nigdy Cię nie zostawię Tadziu. - odpowiedział z pewnością Janek i złożył czuły pocałunek na ustach Zośki.

──────────────────────────────

Tadeusz często wracał myślami do tego dnia. Dnia, w którym Bytnar obiecał mu, że go nie zostawi. A jednak złamał tą obietnicę.

Minęły już dwa tygodnie od śmierci Rudego ale Zawadzki dalej nie mógł pogodzić się z myślą, że go już nie ma. Jego ukochany Janek leży kilka metrów pod ziemią na jednym z warszawskich cmentarzy. Młody harcerz bardzo przeżył śmierć swojego chłopaka. Nie mając go obok siebie czuł ogromną pustkę.

Gdy wchodził do swojego mieszkania, nie witał go Janek z promiennym uśmiechem na twarzy.
Gdy kładł się do łóżka do jego torsu nie przytulał się jego ukochany.
Na spotkaniach z przyjaciółmi nikt go nagle nie całował, żeby go zawstydzić.
Nikt nie wplątywał go w niebezpieczne sytuacje.

Rudego już nie było i musiał się z tym pogodzić. Tak mawiali mu jego przyjaciele i rodzina. Jednak nie umiał. Nie umiał tak nagle o nim zapomnieć. Nie umiał dopuścić do siebie faktu, że już nigdy go nie zobaczy. Za bardzo go to przytłaczało i za każdym razem kiedy wracał myślami do wspomnień z udziałem swojego chłopaka, czuł wewnętrzny ból i bezradność bo wiedział, że te chwile już nigdy się nie powtórzą.

Zośka obudził się jak co dzień, sam w swojej sypialni. Spojrzał na miejsce, w którym zawsze znajdował się jego ukochany Janek. Jednak jego nie było i już nigdy go nie będzie. Zawadzki wstał i wykonał wszystkie poranne czynności i wyszedł z mieszkania, kierując się w stronę cmentarza.

Po kilku minutach chodził już pomiędzy nagrobkami aż zatrzymał się przy tym, na którym widniał napis " Jan Bytnar ". Od śmierci Rudego miał on w zwyczaju przychodzić na cmentarz i rozmawiać niby sam ze sobą, jednak każde słowo kierował do ukochanego, zdając sobie sprawę, że ten nigdy mu nie odpowie.
- Dalej nie wierzę, że cię nie ma. To Twój kolejny głupi żart i tym razem wyjątkowo nie śmieszny. - doskonale wiedział, że nie jest to żart, choć bardzo by chciał żeby tak było. - Obiecałeś mi.. Obiecałeś, że nie umrzesz, że mnie nie zostawisz. Nie dotrzymałeś słowa, rzadko kiedy to robiłeś. Gdybyś wiedział jak jest mi ciężko bez Ciebie.. Kiedy z rana nie rzuca mi się w oczy, uroczy widok śpiącego Ciebie. Kiedy na powitanie nie całujesz mnie tak jak zawsze. Nawet brakuje mi tego kompromitowania mnie przed chłopakami.. - Tadeusz westchnął ciężko a w jego oczach pojawiły się łzy. - Janek do cholery dlaczego nie dotrzymałeś słowa? Obiecałeś, że nie umrzesz.. Dlaczego mnie zostawiłeś? - z każdym słowem jego głos coraz bardziej drżał a po policzkach spływały mu gorzkie łzy.

Czuł się bezsilny i bezradny. Nie wiedział jak da radę dalej żyć nie mając już obok swojego chłopaka. Może nie da rady? To pytanie zadawał sobie coraz częściej. Nigdy nie wyobrażał sobie życia bez Rudego, bo wierzył, że zawsze będą razem. Dlaczego to spotkało akurat jego? Dlaczego to jemu została odebrana najważniejsza osoba w jego życiu? Czym tak bardzo zawinił?

Tadeusz spędził jeszcze jakiś czas na cmentarzu po czym zaczął kierować się w stronę swojego mieszkania. Podczas drogi powrotnej zastanawiał się, czy ma jeszcze jakikolwiek powód żeby żyć, czy coś go trzyma na tym świecie. Jedyną osobą, dla której żył, był właśnie Bytnar, jednak teraz już nie potrafił znaleźć żadnego innego powodu, który miałby mu nadać nowy sens życia. Wszedł do pustego mieszkania i skierował się w stronę salonu. Stanął w progu i spojrzał na pomieszczenie. Było w nim tak pusto. Nie było w nim Janka, który kiedy by żył, to pewnie czytałby jakąś książkę siedząc na fotelu lub obdarowywałby Zośkę czułymi pocałunkami. Usiadł na kanapie i wpatrywał się w pustą przestrzeń rozmyślając co dalej będzie.

Po pewnym czasie otworzył oczy, nie przypominając sobie kiedy zasnął. Westchnął ciężko i był gotowy opuścić pomieszczenie gdyby nie zatrzymał go bardzo dobrze znany mu głos.
- Nawet jak śpisz to wyglądasz cudownie. - Zawadzki obrócił się i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Za nim stał Janek, jego ukochany Janek, którego tak bardzo mu brakuje. - Nie sądziłem, że tak bardzo przeżyjesz moją śmierć Tadziu. Nigdy nie chciałem, żebyś tak cierpiał.
- Nawet nie wiesz jak jest mi bez ciebie ciężko. Nie byłem przygotowany na to, że tak nagle będę musiał się przyzwyczaić do życia bez Ciebie. Bez Twojej obecności, bez Twojej czułości.. Nie radzę sobie. - wyznał Zawadzki łamiącym się głosem.
Wyraz twarzy Rudego momentalnie się zmienił. Było na niej widać smutek. Podszedł on do Zośki i popatrzył mu prosto w oczy.
- Wiem, że nie dotrzymałem obietnicy. Wiem, że chciałeś być ze mną zawsze, ja też tego chciałem. Pamiętaj, że każdy z nas ma wyznaczoną ścieżkę, którą będzie podążał całe życie. Ja już doszedłem do jej końca i ty także musisz.
- Nie potrafię żyć bez Ciebie. Jeśli tak ma wyglądać moja ścieżka, to nie chcę nią podążać. Po Twojej śmierci wszystko straciło sens. Nie mam dla kogo żyć, nic mnie tu nie trzyma. - wyznał Zośka nie odrywając wzroku od swojego chłopaka.
- Wiem Tadziu.. ale nie możesz się tak nagle poddać. Musisz być silny, zrób to dla mnie. Pamiętaj, kocham Cię. - przy każdym słowie jego głos stawał się coraz cichszy a jego twarz powoli znikała.

Tadeusz otworzył oczy i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, szukając swojego chłopaka. Jednak jego nigdzie nie było. To był tylko sen, jednak tak bardzo prawdziwy, że Zawadzki zdecydował się na rzecz, nad którą wcześniej się wachał.

Teraz siedział na podłodze w sypialni oparty plecami o łóżko, a w ręku trzymał pistolet. Cały czas zastanawiał się czy na pewno chce to zrobić. Nie był tego pewnien. Jednakże był pewny tego, że chce być z Jankiem. To właśnie Bytnar był sensem jego życia, to on dawał mu siłę, to on pokazywał mu, że ma dla kogo żyć. Teraz już wiedział. Chce być z ukochanym za wszelką cenę. Zośka wycelował w odpowiednie miejsce, i strzelił upadając przy tym bezwładnie na ziemię, a wokół niego zaczęła się tworzyć kałuża krwi.

──────────────────────────────

Gdy otworzył oczy zobaczył jasne światło. Wiedział, że jest w właściwym miejscu, że zaraz w końcu spotka się z Jankiem. Z jego ukochanym Jankiem, którego kochał ponad wszystko. Wiedział, że w tym miejscu nic im nie przeszkodzi, i że będą mogli być szczęśliwi. A co najważniejsze, będą razem.

──────────────────────────────

Pierwszy one - shot o Rośce już napisany. Może nie jest taki długi jak chciałem ale coś tam jest. Ostatnio mam dużą fazę na 'Kamienie na szaniec', więc musiałem coś napisać. Jeśli są jakieś błędy to przepraszam ale dawno nic nie pisałem. Myślę, że wyszło to w miarę dobrze. Szczerze to od dłuższego czasu nie miałem takiego napływu pomysłów i weny ale skoro go teraz mam to postaram się go wykorzystać jak najlepiej.
Do następnego!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 02, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

❞ 𝘕𝘪𝘦𝘤𝘩 ż𝘺𝘸𝘪 𝘯𝘪𝘦 𝘵𝘳𝘢𝘤ą 𝘯𝘢𝘥𝘻𝘪𝘦𝘪 ❝ ── ʀᴏśᴋᴀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz