28. NOAH

2.6K 133 27
                                    

Kiedy wychodziłem z pokoju, Zoe, znów poruszyła się niespokojnie. Spojrzałem na zegarek. Niedługo powinna się obudzić. 

Podszedłem do niej i zdjąłem z jej niewładnego ciała marynarkę. Na moment usiadłem na łóżku, w zamyśleniu głaszcząc ją po głowie. Uwielbiałem miękkość jej czekoladowych włosów. Kochałem na nią patrzeć, zachłannie chłonąc, każdy najdrobniejszy szczegół z mimiki jej twarzy.

― Psiamać ― zakląłem, nerwowo mierzwiąc włosy rękoma. ― Muszę się napić.  

Wstałem i wyszedłem z pokoju, pospiesznie zbiegając na dół, do ogromnej przestrzeni dziennej, zajmującej niemal cały parter.

Przeciąłem szybko drogę dzielącą mnie od ogromnej, industrialnej kuchni. Wyjąłem z szafki butelkę, sięgnąłem z wieszaka szklankę i ruszyłem na poszukiwanie Jegora. 

W całym domu panowała totalna cisza, a to w tej chwili było spełnieniem moich dzikich fantazji. Najwidoczniej Anastazja szepnęła Jegorowi słowo, a może Woronow także wolał ciszę? Być może również pomagała mu zebrać niespokojne myśli. 

Informacje, które przekazał mi John Gero, nie były zbyt zaskakujące, jednak nie do końca byłem pewien, czy rzeczywiście Gotti stał za dzisiejszymi wydarzeniami. Owszem, znał rezydencję jak własną kieszeń i właśnie dlatego, jeśli chciałby zaatakować, zaatakowałby inaczej.

To zbyt trywialne.

Zbyt przewidywalne.

Zbyt prymitywne, nawet jak na niego.

Możliwe, że to była kolejna marna sztuczka, która miała na celu sprawdzenie mojej reakcji względem, Zoe. Z zamyślenia wybił mnie niski baryton Rosjanina.

― Sprawdziłeś, czy będzie czuła groszek pod materacem?

― Ty do mnie mówisz?

Jegor zaczął się śmiać.

― Co, bajek nie znasz?

― A co wy w tej Rosji na szkoleniu baśnie, kurwa, Andersena oglądacie? Myślałem, że wy bawicie się tylko w matrioszkę z bombami.

― Masz poczucie humoru, Gambino. Siadaj ― Poklepał kanapę obok siebie. ― Napijemy się i pogadamy. ― I odłóż tą podrzędną, barwioną wodę. ― Spojrzał z odrazą na butelkę whisky. ― Potrzeba ci prawdziwej wódki, a nie jakiejś berbeluchy dla bab.

Opadłem na wypoczynek, wybierając miejsce naprzeciwko mężczyzny. Jegor nalał do dwóch literatek wódkę. Sięgnąłem po szkło i wypiłem zawartość jednym haustem. Baron, w ślad za mną, powtórzył cały rytuał i ponownie napełnił szklanki, kolejny raz podsuwając ją w moją stronę.

― Nigdy nie przypuszczałem, że znajdę się w takiej sytuacji.

― A ja, że będę kiedykolwiek pić z tobą wódkę. ― Jegor błysnął w moją stronę swoim idealnym uzębieniem.

― Widzę, że ciebie również nie opuszcza poczucie humoru? ― Uniosłem w górę brew, spoglądając z lekkim rozbawieniem na mężczyznę.

Ten poklepał mnie po ramieniu i wypijając zwartość ze swojej szklanki, wlepił we mnie przenikliwe spojrzenie.

― Co chcesz z nią zrobić?

― Nic.

― Nie pitol, Gambino. Widzę, że coś jest na rzeczy, ślepy nie jestem.

Tym razem sięgnąłem po szkło, wychylając po raz drugi całą zawartość. Chwyciłem butelkę i wlałem spory zapas płynu do pustej literatki.

― Powinieneś raczej martwić się swoimi sprawami.

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz