kiedy miała piętnaście lat, wydawało jej się, że jest doroślejsza od rówieśników. spoglądnęła w lustro, a gładka powierzchnia odbiła światło przedzierające się przez welurowe zasłony w tym, mającym sprawiać wrażenie ekskluzywnego gustu, malachitowym kolorze. piersi otoczone biustonoszem wyszywanym białawą koronką były nieznacznie większe niż poprzednio. przeciągnęła palcami po odsłoniętych kościach biodrowych ─ szersze, uświadomiła się z satysfakcją; dzieciństwo było wszak dobrą rzeczą do pozostawienia za sobą, powtarzała sobie. wiek wyznaczał władzę. co więcej, swobodę, którą tak łapczywie usiłowała sobie zapewnić.
refleks świetlny w owalnym szkle nie odbijał w tym momencie jedynie jej sylwetki, a to wyraźnie zniekształciło widok. zmarszczone brwi i nieznacznie wygięte w dół usta zdawały się milczeć, jednak wywołało to niewątpliwe wrażenie zmąconej tafli wody. działający na nerwy, pozbawiony harmonii dupek.
— jesteś śliczna — przebaczała mu wyłącznie przez wzgląd na dogadzający dotyk, jakim ją obdarowywał. teraz się nim posługiwał. jego dłonie, na tyle rozległe, aby wziąć w objęcia kruchą talię dziewczęcia po wielokroć traktowaną tymi obmierzłymi gorsetami do "umilenia widoku gościom", podróżowały po krajobrazie jej brzucha. — wyrastasz na naprawdę piękną kobietę.
pod maską miłych słów rzeczywiście potrafiła skryć się nad wyraz szpetna dusza. nie, żeby jej to przeszkadzało ─ komplementy były istną ambrozją. uśmiechnęła się tak ładnie, prosto z serca. ono dziko trzepotało i ze wszystkich sił pragnęła, iżby on mógł ją teraz ujrzeć.
wszelkie kąśliwe uwagi lubieżnych mężczyzn, z którymi możność miała obcować, że jest zbytnio śmiała jak na pasywną rolę, nie powinna otwarcie mówić o tym, co ją podnieca a zaledwie płochliwe wykonywać polecenia, że jej włosy powinny być rozpuszczone, opadając na ich wykrzywione w rozkoszy facjaty ─ nic by nie znaczyły. tak zwyczajnie, uleciały wśród gęstej atmosfery ciężkich jęknięć. on jako jedyny uważał, że była wystarczająca.
dłonie jegomościa znienacka znalazły się ponad żebrami. dostarczyły niespodziewanego chłodu, który zamienił się w o dziwo kojącą mieszankę dotyku spełnionego zadania i pochwały; oddech uwiązł jej w gardle, zawisł w powietrzu, zbiegł gdzieś nieopodal, mimo iż wcale niepytany. w żaden sposób nie wiedziała jak się czuć. miała dumnie wypiąć pierś, bo osiągnął dzięki niej orgazm?
— pozbycie się sportowego stanika było słuszną decyzją.
ignorant. nie zrobiła tego, aby przypodobać się komuś jego niskiego pokroju. liczyła na uwagę kogoś znacznie bliższego. czekała tydzień, potem dwa, bądź co bądź okazja do spotkania nie zaistniała, wobec tego skończyło się na opuszczeniu szkoły, zastępując ją pracą dorywczą. bez różnicy, gdy mogła odstępować od zajęć przez dłuższy czas i nadal radzić sobie o wiele lepiej niż co niemiara osób, jakie zna.
z niemal aktorsko udawaną przykrością stwierdziła, że przez całą tę sytuację kobiety przechadzające się po dziale z bielizną rzucały jej dziwne spojrzenia, w rzeczywistości odcinając się od sklepowego otoczenia. w sekcji podpisanej rzekomo "dla dziewcząt" znajdowały się drażniąco jaskrawe kolory i kreskówkowe nadruki, paski we wszystkich kolorach tęczy, krzykliwe, brzydkie oraz beznadziejnie dziecinne wymysły producentów.
trudno znaleźć było coś spełniającego wymagania, gdyż każdy z wyborów bezustannie nie był należycie kobiecy, ponętny lub przynajmniej zachęcający do zwrócenia na nią uwagi. wbrew wszechobecnemu niefartowi w końcu zapłaciła za wybrany komplet swoim "kieszonkowym" ─ pieniędzmi hojnie odłożonymi z niekończących się banknotów z kieszeni kochanka.
była poddenerwowana. przyszła do obskurnego biurowca wbijając zęby w spierzchnięte od ziąbu usta, w pośpiechu zdejmując za duży o co najmniej dwa rozmiary kożuch; siadając przy miniaturowej toaletce, użyła do połowy zużytkowanego błyszczyka o słodkim smaku, który wychodząc z domu, podwędziła z łazienki. potem czekała. machając nogami ponad łóżkiem, czytając wulgarny magazyn i piłując paznokcie, które nie były wcale aż tak długie.
niepotrzebnie się martwiła. dotarł później niż zwykle, przeklinając parę razy pod nosem z powodu jakiegoś stresu, niekompetencji podwładnego. niemniej gdy ją zobaczył, uśmiechnął się.
— wiedziałaś? — zapytał, całując ją niemal dławiąco, odbierając siły pozostawione do odegrania tego taniego teatrzyku. zdrowy rozsądek nic już nie znaczył ─ nie w obliczu kradnących oddech rozgrzanych warg, bo była skazanym na nieszczęście dzieckiem, jakie zostało nauczone, żeby przysługiwać innym i tak długo, jak ubóstwiali ją przelotni adoratorzy, stała na szczycie ziemskiego padołu mierząc wzrokiem wszystkich głupców, którzy pracować musieliby długimi miesiącami do osiągnięcia jej tygodniowej stawki. więc, dlaczego naprzeciwko niej znajdowało się lustro? — nie można ci się oprzeć.
kiedy skończył, jego ton się zmienił.
— czyżbyś opuszczała dla mnie szkołę?
westchnienie.
zrobiła to wszystko przez niego, dla niego, chciała tylko zwrócić jego uwagę.
jakoś wydało się, że nigdy potem nie była już zainteresowana uwagą innych.
CZYTASZ
nocny ptaszek , ryūguji ken x f!reader [tokyo revengers]
Fanfictiondopiero późną nocą, przy szczelnie zasłoniętych oknach, gryzła z bólu ręce, umierając z miłości.