"Mieć nosa, czyli historia o urodzonej pani detektyw"

18 1 0
                                    



 Zawył dźwięk syreny...

-Wstawaj Eryku! - wykrzyczała moja mama.

-Czemu budzisz mnie tak wcześnie? - zdezorientowany zapytałem.

-No jak to czemu? - odpowiedziała matka.

-Nie słyszysz syreny? - "Musimy się ewakuować!" - odrzekła.

-Pobliska rzeka Sucha wylewa - dodała.

   Nie zastanawiając się ani chwili dłużej zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy takie jak telefon, ubrania na zmianę, czy dokument tożsami. I wraz z rodziną udaliśmy się na wieś - Wiosłowo - leżącej nieopodal naszego miasteczka. Sołtysem tam był nasz wujek Dominik Czerwiński, który bez problemu przyjął nas do swoich progów. Ich miejscowości nie zagrażała powódź, dlatego czuliśmy się tu bezpiecznie. Bardzo szybko się oswoiliśmy. Dominik pokazał mi moje nowe  lokum.  Postanowiłem się zdrzemnąć.


    Nagle wpadłem w szał. Tej nocy w ogóle się nie wyspałem, a tutejszy sąsiad postanowił zacząć remont jak się później okazało nowej łazienki. Podjąłem decyzję, iż pójdę tam i poproszę o chwilę ulgi. Udałem się więc przed dom sąsiada. Już miałem pukać, gdy nagle moją uwagę zwróciła piękna dziewczyna huśtająca się na tarasie. Jej uroda momentalnie mnie olśniła. Zamarłem.

-Cześć! Co Cię tu sprowadza? - zapytała.

-Hej! Jestem Twoim nowym sąsiadem, przyszedłem po szklankę cukru. - musiałem skłamać.

-Wybacz nie przedstawiłam się. Jestem Sonia. Zaraz przyniosę. - powiedziała.

-Natomiast ja nazywam się Eryk. - odpowiedziałem.

-Chyba owa szklanka cukru nie będzie mi już potrzebna.

(Bez słowa odszedłem...)

-Eryku stój! - rozkazała.

Usłyszawszy moje imię od nieznajomej obróciłem się. Oznajmiła, że bardzo chętnie pokaże mi tutejsze tereny, ze względu na to, że mieszkam tu od nie dawna. Zgodziłem się. Udaliśmy się na pobliską łąkę. Usiedliśmy na trawie i Sonia rozpoczęła rozmowę. Pragnęła dowiedzieć się podstawowych informacji na mój temat. Zapytała również o prawdziwy powód przybycia pod jej dom. Po chwili namysłu powiedziałem jej prawdę. Stwierdziła, że skłamałem z błahego powodu. Dodała też, iż ma talent do odkrywania prawdy. Wtedy nie miałem jeszcze pojęcia o co mogło jej chodzić. Kontynuowaliśmy rozmowę, aż do zachodu słońca. Dialog toczył się znakomicie, lecz nieoczekiwanie zadzwonił mój telefon. Zobaczyłem 20 nie odebranych połączeń. Wystraszony odebrałem. Wydarła się na mnie gdzie jestem i wtrąciła, że złożyła zawiadomienie na policji. "O KURWA!" - wykrzyczałem. Niestety moja "mateńka" usłyszała. Rozłączyłem się szybko. Doszedłem do wniosku, że mam podwójnie przejebane i udałem się do domu. Oczywiście najpierw odprowadziłem moją sympatię, po czym wszedłem na działkę...

    Przed zadzwonieniem dzwonkiem przeżegnałem się i czekałem na wyrok. Otworzyła mi moja matula, która była wyjątkowo wesoło jak na to co przed chwilą się wydarzyło. Wyjawiła mi, że poinformowała mnie o policji bym szybciej znalazł się w domu, a co do przekleństwa, nie zrobiło to na niej większego wrażenia. Wiedziała, że przeklinam bo przecież każdy przeklina. Tak to ujęła. W sumie... Wiele się nie pomyliła. Pouczyła mnie jedynie bym na przyszłość wracał szybciej. Odetchnąłem z ulgą. Rozmyślając o mej najdroższej udałem się do snu.

    Z letargu wybudził mnie donośny huk. Z dołu słychać było "Policja, na glebę!". Po chwili rozmyślania, doszedłem do przekonania, że w moim domu są antyterroryści. Ekspresywnym krokiem zszedłem na dół by poznać prawdę. Niestety to wydarzyło się Jagoda - czyli moja mama - wytłumaczyła mi, iż mój wujek został aresztowany. Podobno był dealerem i miał do czynienia z samym kartelem z Cali. Takie przynajmniej były podejrzenia. Wtedy przypomniały mi się słowa Sonii, która powiedziała, że ma talent do odkrywania prawdy. Momentalnie udałem się do niej. Niestety nie zastałem jej w domu, okazało się że wyszła dzisiaj wcześniej do szkoły. Zacząłem biec w kierunku budynku oświatowego. Złapałem ją tuż przed wejściem. Nakłoniłem ją do pójścia na wagary. Migiem się zgodziła, gdyż miała dzisiaj test z matematyki. Zaproponowałem jej późniejszą pomoc, bo ogarniałem ten temat. W końcu teoretycznie też uczęszczałem do szkoły w swojej starej miejscowości. Po wymianie zdań rozjaśniłem jej sytuacje i udałem się wraz z nią do pobliskiego parku. Zgodziła mi się pomóc rozwikłać zagadkę. Jednak pomóc musiała nam tutejsza polonistka, pani Leokadia. Miała obsesję na punkcie "Pana Tadeusza", oraz słowo klucz POWIEŚCI KRYMINALNYCH. Gdyby jednak chciała nas wkopać do pani dyrektor, mieliśmy na nią haka. Mianowicie Sonia zrobiła zdjęcie jak namiętnie całowała naszego zadziornego wuefistę, na którego wołano o ironio Alvaro. Zakradliśmy się ukradkiem do pokoju nauczycielskiego, który znajdował się w dolnej części szkoły i zaczekaliśmy na nauczycielkę polskiego. Udało nam się ją złapać i przedstawić jej nasze przyszłe postępowanie. Musiała się zgodzić - nie miała innego wyboru. Czułem się z typ faktem okropnie, lecz postawiłem sobie za cel dojścia do prawdy. Polonistka zaprowadziła nas do tajemniczego pokoju, do którego nikt nie miał dostępu. Wpisała arcytrudny kod, składający się z klucza logarytmów, aż w końcu udało nam się wejść. Znajdowała się tam wielka sala. Nasze miny były nieoceniane. Wyszło na jaw dlaczego szkoła nie ma pieniędzy środki do dezynfekcji. Sala była wyposażona dosłownie we WSZYSTKO. Pani od polskiego zdradziła nam, że jest to jej tajne biuro, o którym wnętrzu wie tylko ona, dyrekcja i koniec końców my. Wyposażyliśmy się w przebrania detektywów, lupy i inne gadżety potrzebne do pracy. Podziękowaliśmy polonistce i zadeklarowaliśmy, że usuniemy szkodliwe dla niej materiały. Mogła w końcu odetchnąć z ulgą. Zabraliśmy się rozwiązywanie zagadki. Rozpoczęliśmy od przesłuchania tutejszego żyda, który wywodził się z owej wyspy Cali. Okazało się to trafem w dziesiątkę, ponieważ przedstawił się jak boss mafii i planuje wyciągnąć mojego wujka z kicia. Świat zawalił mi się pod nogami. Z jednej strony nie dowierzałem, że wuja - tak go nazywałem - jest kryminalistą, a za drugiej strony jarało mnie to. Jednak Sonia od razu wyczuła kit. Zapytała go o podstawowe informacje związane z wujem. Jak się okazało na nic nie odpowiedział prawidłowo. Robił sobie z nasz żarty. Rozwścieczeni odeszliśmy. Udaliśmy się na rozmowę z samym oskarżonym. Dał nam do zrozumienia, że jest winny. Zapadłem w żal. Już mieliśmy wychodzić, natomiast moja koleżanka, - w której się kochałem - odkryła tatuaż na jego ramieniu. Był tam napisany kod: 0017207309099660. Do teraz zastanawiam się jak ona to zapamiętała. Uszczęśliwieni wróciliśmy do domu aresztowanego. Poprosiłem ciocię Weronikę o udostępnienie laptopa. Zgodziła się. Na nim znaleźliśmy zaszyfrowany folder. Moja najmilsza wpisała kod. Przed nami otworzyła się cała baza. Wynikało z tego, że wuja został wrobiony. Jak najszybciej przekazaliśmy dowód policji, która zwolniła z aresztu wujka, który nie mówił wcześniej nic, dlatego że był szantażowany przez nich. Wszyscy wróciliśmy do domu. Tuż przed wejściem wyznałem jej co do niej czuję. Moje uczucie było niebywałe, kiedy odwzajemniła uczucia. Pożegnaliśmy się i wybraliśmy się do naszych mieszkań.

    Rodzice zwołali mnie na kolacje, na której praktycznie nic nie zjadłem. Prawie od razu odszedłem od stołu. Udałem się do swego pokoju by rozmyślać w czterech ścianach o Sonii. Upajając się w myślach moją dziewczyną, spojrzałem na telefon. Zauważyłem powiadomienie od mojej ukochanej. Widniała tam następująca wiadomość: "Jak podobało Ci się dzisiejsze śledztwo kotku? W okamgnieniu odpowiedziałem. Konwersowaliśmy tak do samego rana. Po skończeniu pożegnałem się i zacząłem rozmyślać:                                                                                            Co by było gdybym się tutaj nie przeprowadził? Szybko odpowiedziałem sobie, że pewnie bym ze sobą skończył, gdyż od paru lat zmagałem się z depresją, o której nikomu nie wyjawiłem słowa. Na sam koniec sformułowałem następującą wiadomość: "Dziękuje za wszystko, kocham Cię!" Odłożyłem telefon i lekko popłakując ułożyłem się do snu...



Koniec historii I



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 25, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

"Mieć nosa, czyli historia o urodzonej pani detektyw"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz